Po tych słowach Wieniawy rozpętała się niezła afera. Tłumaczenia na niewiele się zdały
Tym wywiadem żyła przez moment cała Polska. Oto bowiem na początku października, przy okazji premiery swojej drugiej płyty, Julia Wieniawa pojawiła się w talk-show Kuby Wojewódzkiego. W pewnym momencie prowadzący skonfrontował ją z tezą, że "bieda to stan umysłu", a ta nieoczekiwanie mu przytaknęła.
"Niestety, ale też tak uważam. Wiem, że jest to kontrowersyjne, ale wiesz, ja nie pochodzę wcale z bogatej rodziny (...). Nieświadomie afirmowałam to swoje życie i wiedziałam, że zawsze na wszystko będzie mnie stać, co będę chciała. Czułam to (...). Ale to nie wystarczy chcieć, tylko ciężko na to pracować. Mieć obrany cel i nie porównywać się do innych i robić swoje, nawet kiedy ktoś podcina ci skrzydła. Trzeba otrzepać się i poprawić koronę, jest to namacalne w moim przypadku" - stwierdziła.
Po tych słowach rozpętała się prawdziwa burza, a wokalistka szybko zaczęła się z nich tłumaczyć. To jednak nie powstrzymało innych od włączania się do dyskusji. Głos zabrali wtedy m.in. Blanka Lipińska, Joanna Przetakiewicz, Krzysztof Rutkowski czy Marina Łuczenko-Szczęsna.
A teraz nagle do tego grona dołączył Marcin Prokop.
Prokop nie gryzł się w język nt. Wieniawy. Padło słowo "prymitywna"
Przypomnijmy, że Wieniawa i Prokop dobrze się znają; w końcu od dwóch edycji wspólnie, obok Agnieszki Chylińskiej, zasiadają w jury w "Mam talent!". 48-latek nie dał jednak młodszej koleżance żadnej taryfy ulgowej.
Bieda to bieda. To stan portfela, a nie stan umysłu
- powiedział wprost w podcaście Cypriana Machera.
"I bieda jest często wynikiem bardzo wielu złożonych okoliczności, nie tylko tego, czy komuś się chce pracować, czy nie. Bo taki (...) pogląd, że jak człowiek nie chce być biedny, to nie będzie, bo się weźmie do roboty i znajdzie sposób, żeby zarobić pieniądze, to jest bardzo prymitywna symplifikacja" - dodał.
Prokop nie dał Wieniawie żadnej taryfy ulgowej. Długo z tym zwlekał
Prokop miał konkretne argumenty na poparcie swojego zdania.
"Bardzo wiele zależy od tego, gdzie się urodziliśmy, w jakim kontekście, w jakim otoczeniu, w jakich czasach, jakie mieliśmy szanse 'na starcie', jaką mieliśmy rodzinę, jak zostaliśmy ukształtowani psychologicznie. Nie wszystko jesteśmy w stanie sami zmienić. Czasami mimo starań po prostu ludziom nie wychodzi, bo brakuje im szczęścia; mimo że mają wszystkie inne narzędzia, żeby odnieść sukces, to go nie odnoszą, bo los im nie sprzyja" - kontynuował wywód.
Gospodarz "Dzień Dobry TVN" zdaje sobie sprawę, jak jemu samemu się poszczęściło.
"Uważam, że afirmacja, w sensie pozytywne myślenie, próby widzenia bardziej szans niż zagrożeń, to jest okej, i to jest ten kierunek, który też wyznaję. Ale jednocześnie jestem świadom, że wiele osób nie miało tyle w życiu szczęścia, możliwości, determinacji, siły charakteru, a może po prostu ludzi, których spotkali na drodze, co ja. Jestem pod tym względem osobą, i za taką się uważam, uprzywilejowaną przez los. Gdyby ktoś równie zdolny jak ja wystartował w tym samym czasie z tej samej pozycji, wcale nie jest powiedziane, że doszedłby do takiego samego miejsca (...)" - mówił w wywiadzie.









