Reklama
Reklama

Gwiazdy Opola ścigały się na gorące wpadki i zimne nóżki. Przegrali widzowie [POMPONIK NA TURNUSIE]

Każdy następny dzień od zakończenia tegorocznego festiwalu w Opolu upływa pod znakiem kolejnego skandalu, wpadki lub mało wiarygodnych tłumaczeń artystów, którzy pokusili się o dodatkową wypłatę przed wakacjami i próbują przekonać ludzi, że to tak naprawdę dla nich. Zabawa zaczęła się od ataków na Dodę, a po drodze zahaczyła jeszcze o kradzież tożsamości i kopiowanie repertuaru wielkich. Hasło "od przedszkola do Opola" jeszcze nigdy nie było równie aktualne, ale wielu z nas najchętniej wyniosło by się z tej piaskownicy.

Nic nie zwiastuje nadejścia gorącego celebryckiego lata tak jak Krajowy Festiwal Piosenki Krajowej w Opolu. Organizowany (niemal) nieprzerwanie od czasów PRL-u i od dekad wyglądający jakby jego pomysłodawcy właśnie tam się mentalnie zatrzymali. Prawie zawsze w czerwcu, niemal zawsze krytykowany za dobór artystów i spadający poziom. Rozczarowujący jakością wykonań jak polskie lato temperaturą i równie swojski jak procesja w Boże Ciało.

Reklama

Tegoroczna edycja festiwalu w Opolu zaskoczyła jednak nawet najbardziej zagorzałych fanów. Konkurs na to, kto najszybciej popełni wpadkę, w przedbiegach wygrał bowiem reżyser widowiska Mikołaj Dobrowolski, który zaczął wulgarnie obrażać Dodę na próbie i doprowadził ją do łez. Wokalistce oczywiście w Pomponiku szczerze współczujemy, a ja osobiście poradziłbym Dobrowolskiemu, by spróbował wykorzystać nadmierną energię i pociąg do wrzasków na inne sposoby. Może przekrzykując nadlatujące samoloty na lotnisku? Albo jako członek chórku w zespole Nergala, pasowałby tam idealnie.

Festiwal w Opolu zamienił się w królestwo wpadek. Wolicie śmiać się czy płakać?

Jeżeli ktoś myślał, że na tym ranking opolskich wpadek się zamknie, to szczerze gratuluję optymizmu. Stało się oczywiście inaczej, tak jakby występujący tam artyści wyszli z założenia, że TVP jako "telewizyjna królowa wpadek" oprócz nagrody w konkursie Debiutów i Grand Prix imprezy wręczy też statuetkę Osła Opola lub coś w podobnym guście.

Poprzeczka została w tym roku ustawiona wyjątkowo wysoko (lub nisko, zależy jak na to patrzeć). Do standardowych wtop typu "niezasłużona wygrana" i "śpiew z playbacku", doszły tym razem pretensje polityczne, ekumeniczne i tożsamościowe. Te ostatnie zresztą całkiem dosłownie, bo były (?) członek Trubadurów - Piotr Kuźniak - zarzucił kolegom z kapeli, że... zastąpili go sobowtórem. Ta sama fryzura, podobny wąs i nawet własna matula nie odróżniłaby Kuźniaka od Tadeusza Urbańskiego.

Muzycy oczywiście szybko zaprzeczyli jakimkolwiek próbom oszustwa, ale medialne mleko zdążyło się wylać. Co więksi internetowi żartownisie sugerowali zresztą, że kradzież tożsamości była wielopoziomowa, bo Trubadurzy próbowali też zrobić z Krzysztofa Krawczyka juniora jego ojca, ale nie starczyło im na odpowiedni makijaż i charakteryzację, więc podmianka niezbyt się udała.

Na swego rodzaju wymianę zdecydowali się również pracownicy TVP odpowiedzialni za sekwencję "In Memoriam". W trakcie festiwalu zastąpili żywą Jolantę Borusiewicz martwą Jolantą Borusiewicz, bo ewidentnie bardziej pasowała im do koncepcji. Gdy całkiem nieźle trzymająca się życia piosenkarka usłyszała o wpadce, nie ukrywała swego oburzenia. Telewizja Polska niby wkrótce potem przeprosiła, ale zaoferowany w ramach rekompensaty występ w "Szansie na sukces" moim zdaniem brzmi bardziej jak kara.

Kuba Badach poświęcił się na scenie Opola "za miliony"

Nie sposób natomiast zaprzeczyć, że artyści występujący w tym roku w Opolu zaproponowali odbiorcom jedną wielką nowość. Zwykle było tak, że to widzowie festiwalu w Opolu cierpieli katusze (i sądząc po reakcjach na występ Justyny Steczkowskiej - tego elementu nie zabrakło), tym razem cierpienie zaś wzięli częściowo na siebie piosenkarze.

Rafała Brzozowskiego tak bardzo zaskoczyła jego własna wygrana w konkursie Debiutów, że kompletnie pogubił się przed kamerami. Z kolei Kuba Badach zwrócił się z łzawym przemówieniem, w którym niedwuznacznie krytykował organizatora, u którego sam z własnej woli zgodził się występować. Zrobił to oczywiście dla słuchaczy i długiej historii festiwalu, co tłumaczył niedawno w specjalnym oświadczeniu. Publika podziękowała owacjami na stojąco, historia zachowała stosowne milczenie, bo po co tracić głoś na takie Opole, a internet zareagował potokiem krytycznych komentarzy.

Osobiście nie widzę powodów do aż tak zmasowanej krytyki. Bez względu na to, czy Badach i inni wystąpili w Opolu, bo "kochają tysiące", czy chcą "cierpieć za miliony", to w rzeczywistości ich zachowanie nikogo do tego festiwalu ani nie zachęci, ani nie zniechęci. Prawda jest taka, że osoby uwielbiające tą imprezę będą ją śledzić bez względu na kolejne wpadki. A z kolei jej przeciwnicy dawno temu przerzucili się na oglądanie czegoś innego. I gdyby nie kolejne kompromitacje, to nawet słowem, by się o Opolu nie zająknęli. Takie to już polskie lato, że mówimy o nim najwięcej, gdy nie dopisuje.

Zobacz też:

Rafał Brzozowski skomentował atak reżysera na Dodę. Niebywałe słowa

Córka Młynarskiego ostro o Opolu. Nie zostawiła wątpliwości, co myślałby jej ojciec

Maciej Orłoś nie zostawił suchej nitki na artystach z Opola: "Manipulacja i kłamstwa"

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kuba Badach | Trubadurzy | Doda | TVP | Krzysztof Krawczyk Junior
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy