Po finale "Sanatorium" zwrócono uwagę na jedno. Stanley się tłumaczy
Urszula Wojtecka i Stanisław "Stanley" Kęsicki to jedyna para, która powstała w 7. sezonie "Sanatorium miłości". Po finale okazało się, że ich relacja przetrwała. Ostatni odcinek wywołał jednak wiele pytań - między innymi o wygląd oka kuracjusza. Dopiero teraz Stanley ujawnił, czym było to spowodowane.
Finałowy odcinek "Sanatorium miłości" nie obył się bez afer. Królową turnusu została Urszula Wojtecka z Poznania, co wywołało głośny protest Anny i Małgorzaty. Widzów zastanawiało też, czemu jej ukochany, Stanisław "Stanley" Kęsicki z Mysłowic, nagle wyszedł z zabawy.
Po emisji finału "Sanatorium" okazało się, że relacja Uli i Stanleya przetrwała. Razem udzielili wywiadu Pomponikowi, w którym kuracjusz opowiedział o prawdziwych kulisach jego opuszczenia balu. Okazało się, że przyczyna tego, co się stało, jest bardzo prozaiczna.
"Przy kręceniu tego odcinka ostatniego pogoda wieczorem się załamała i było bardzo zimno. Często wychodziliśmy do toalety, więc wyszedłem za potrzebą, a że pokazano to, że ja uciekłem... Ja w ogóle nie uciekałem, bo gdybym uciekł, to by mnie już na dalszej części balu nie było" - tłumaczył Stanley w rozmowie z nami.
"Tajemnicze zniknięcie" Stanleya nie było jedyną zagadką finałowego balu. Widzowie zauważyli, że na niektórych ujęciach nad okiem kuracjusza widać wyraźne, duże zasinienie. W komentarzach na profilach programu w sieci internauci zasypywali produkcję pytaniami o okoliczności powstania tej kontuzji.
Pytania o fiolet nad okiem Stanleya pojawiły się nawet podczas transmisji live, którą po emisji ostatniego odcinka "Sanatorium" prowadziły na TikToku Anna Wojnarowska z Lubska i Małgorzata Mikusek z Toskanii. Kuracjuszki ujawniły wiele sekretów, między innymi przyczyny odejścia Edmunda oraz nieuczciwość Marka z Torunia, jednak o urazie wybranka Urszuli nie wiedziały nic. Dopiero teraz on sam otwarcie opowiedział, co się wydarzyło.
Relacja Urszuli i Stanisława z Mysłowic rozwijała się w "Sanatorium" bardzo szybko. Nie krępowali się w okazywaniu sobie uczuć, a pierwsze wyznania miłości padły już w 5. odcinku. Teraz okazuje się, że sielanki zakochanych nie zakłócił nawet uraz Stanleya, którego nabawił się dzień przed finałem... właśnie przez Ulę.
"Chciałbym przypomnieć, że to były Mazury, to są żagle i to jest ruch" - ogłosił w rozmowie z "Party".
Stanisław zaznaczył, że nie ma najmniejszej urazy do ukochanej. Wszystko zresztą skończyło się dobrze. Nie było żadnych komplikacji - oczywiście poza siną plamą, widoczną w ujęciach z ostatniego odcinka 7. sezonu "Sanatorium". Początkowo zderzenie nie zostawiło śladu, ale Ula wyjaśniła, że już kolejnego konieczne były działania, by choć trochę zamaskować uraz.
Jak więc widać ta tajemnica także miała bardzo proste i zupełnie niegroźne rozwiązanie. Tymczasem prowadząca Marta Manowska ogłosiła dziś, że powstanie kolejny sezon programu. Produkcja prowadzi już nawet casting na uczestników 8. edycji.
Zobacz też:
Ula i Stanley z "Sanatorium miłości" o aferach na balu