Stanley już tego nie kryje. Wyjawił swoje plany względem Uli z "Sanatorium"
Stanisław Kęsicki z Mysłowic, znany widzom "Sanatorium miłości" jako Stanley, w najnowszym wywiadzie mówi otwarcie o zaletach, jakimi ujęła go Urszula Wojtecka. Łączy ich nie tylko to, że oboje poświęcili życie wyjątkowo trudnym zawodom. Jak daje do zrozumienia Stanley, w Uli znalazł to, czego brakowało mu w relacjach z byłą żoną.
Pochodzący z Mysłowic Stanisław, emerytowany górnik, jest rozwodnikiem i tatą trojga dzieci. Jak można wyczytać z jego oficjalnej wizytówki na instagramowym profilu "Sanatorium miłości", decyzję o rozwodzie podjął po 30 latach bycia niedocenianym i nierozumianym. Swoją bratnią duszę odnalazł w Uli, pielęgniarce, wciąż aktywnej zawodowo.
Stanisław, znany jako Stanley, w rozmowach z dziennikarzami jasno daje do zrozumienia, że Ula od pierwszego wejrzenia wywarła na nim piorunujące wrażenie.
Do 7. sezonu "Sanatorium miłości" zgłosił się z bagażem trudnych doświadczeń. Swoje życie zawodowe podporządkował trudnej i niebezpiecznej pracy górnika. W rozmowie z "Faktem", omawiając swoje spotkanie z Ulą, używa górniczej metafory:
"Można szukać całe życie i nie znaleźć, a można spotkać kogoś w tydzień. To musi być, powiem po górniczemu, takie tąpnięcie, lekkie trzęsienie ziemi. Jak potrząśnie człowiekiem i tą drugą stroną, to można stworzyć coś wspaniałego".
Stanley od początku nie ukrywał, że z poprzedniego związku wyniósł bolesne wspomnienia. Po 30 latach postanowił zakończyć małżeństwo, w którym czuł się niezrozumiany i ciągle krytykowany. Do "Sanatorium miłości" zgłosił się w nadziei, że spotka swoją bratnią duszę.
Znalazł ją w osobie Urszuli z Poznania, która, podobnie jak on, związała swoje życie z trudnym i niedocenianym zawodem. Chociaż osiągnęła już wiek emerytalny, wciąż pracuje jako pielęgniarka. Jak dał do zrozumienia Stanley, chociaż przyjechał na plan 7. sezonu z nadzieją w sercu, to jednak nie przypuszczał, że jego marzenia spełnią się tak szybko i intensywnie:
"Myślałem, że w moim wieku nie można już aż tak bardzo… Nie wiedziałem, że coś takiego może się obudzić — coś ciepłego, wyjątkowego, wspaniałego. Pragnienie bliskości, pragnienie bycia razem. Może to była pierwsza miłość. Jak ją pierwszy raz zobaczyłem, na mojej buzi był szczery, radosny uśmiech. To była szczera reakcja".
Do tej pory spośród wszystkich par, jakie opuściły program deklarując chęć bycia razem, tylko jedna stanęła na ślubnym kobiercu. Iwona Mazurkiewicz i Gerard Makosz, którzy poznali się w 2. sezonie "Sanatorium miłości", zarówno w oczach widzów, jak i ekipy programu, wciąż uchodzą za niedościgniony wzór.
Niestety, Stanley i Urszula, póki co, nie mają zamiaru zapewnić producentom sukcesu w postaci ślubu. Wprawdzie są oficjalnie zaręczeni, jednak, jak daje do zrozumienia Stanley w rozmowie z "Faktem", na razie starają się nie wybiegać myślami zbyt daleko w przyszłość:
"Ten rok przyniesie dużo zmian w moim i jej życiu, więc zostawię to czasowi".
Zobacz też:
Niespodziewane sceny zazdrości w "Sanatorium miłości". Znowu poszło o Annę
Szybkie randki w "Sanatorium" pokazały prawdę. Widzowie mają faworytów
Draka w "Sanatorium miłości". Największa miłosna mistyfikacja w historii show?