Wojciech Szczęsny odszedł na emeryturę, a chwilę później podpisał kontrakt z nowym klubem. Nie był pewny swojej decyzji
Wojciech Szczęsny w sierpniu 2024 roku oficjalnie poinformował o zakończeniu swojej kariery sportowej. 34-letni wówczas bramkarz chciał odpocząć i w końcu poświęcić trochę więcej czasu rodzinie. W mediach wiele opowiadał o tym, że ma już plan na to, czym będzie zajmował się na emeryturze.
"Noelka już była na świecie, a ja bardzo chciałem być blisko swojej rodziny. Chciałem pomagać Marinie, zawsze móc odwieźć Liama do szkoły" - wspominał w rozmowie z "VIVĄ!".
Dość szybko okazało się jednak, że Wojciech Szczęsny musi ponownie przemyśleć swoje sprawy. Do piłkarza spłynęła oferta kontraktu z FC Barceloną.
Wojciech Szczęsny nie chciał przeprowadzać się do Barcelony. Przekonała go Marina
Wojciech Szczęsny zupełnie nie spodziewał się, że po oficjalnym ogłoszeniu zakończenia kariery dostanie jeszcze propozycję podpisania kontraktu. Sportowiec nastawił się już na to, ze będzie mógł poświęcić się życiu rodzinnemu oraz innym pasjom. Początkowo nie chciał skorzystać z oferty FC Barcelony.
"Miałem nadzieję, że Marina się nie zgodzi" - przyznał sportowiec w cytowanym wywiadzie.
Szczęsnego do podjęcia decyzji namówiła żona. Marina Łuczenko zadeklarowała, że zajmie się domem i opieką nad dziećmi, by jej ukochany mógł zagrać w jednym z najlepszych klubów na świecie.
"Powiedziałam: 'Kochanie, nie martw się, ja tu wszystko ogarnę, a ty jedź na testy do Barcelony'" - cytuje artystkę "VIVA!".
Żona Wojciecha Szczęsnego, choć wiedziała, że jej partner jest już zmęczony sportem, to i tak namówiła go do tego, by nie rezygnował jeszcze z kariery.
"Wiem, że Wojtek był zmęczony i chciał odpocząć, ale uważałam, że to nie był już jego czas na emeryturę" - stwierdziła.
Szczęśni szybko zaaklimatyzowali się w Barcelonie. Znaleźli tam przyjaciół
Choć decyzja o wyjeździe do Barcelony była dla Wojciecha i Mariny Szczęsnych trudna, to na miejscu okazało się, że małżonkowie doskonale odnaleźli się w nowym środowisku. Na miejscu poznali wiele ciekawych osób. Umocnili także kontakt z Anną i Robertem Lewandowskimi.
"Każde miasto ma plusy i minusy. To, co mi się podoba w Barcelonie, to słońce. Na pewno to nam daje dużo powera. Mamy przyjaciół, którzy mieszkają blisko nas i którzy nas wsparli. Pomogli nam się bardzo szybko zaadaptować. Jednak mieszkaliśmy siedem lat w Turynie, a powiem szczerze, po siedmiu latach w Turynie nie czułam się tak dobrze, jak po roku w Barcelonie" - oceniła Marina.