Sąsiadom Meghan i Harry'ego rozwiązały się języki. To nie były tylko plotki
Meghan Markle i książę Harry po rezygnacji z obowiązków królewskich przeprowadzili się do Stanów. Mieszkają tam już od pięciu lat, i właśnie teraz ich sąsiedzi przerwali milczenie. Szczerze wyjawili, jaka para jest naprawdę na co dzień. Opowieści o życiu małżeństwa nie należą do pochlebnych, a szczególnie jedna rzecz wywołuje zdumienie. Plotki okazały się prawdziwe.
Książę Harry i Meghan Markle przeprowadzili się do Montecito, znajdującego się na przedmieściach Santa Barbara w Kalifornii, latem 2020 roku. Mieszkają tam w luksusowej willi wartej prawie 15 milionów dolarów.
W pobliżu swoje posiadłości mają też inne znane gwiazdy: Oprah Winfrey, Ellen DeGeneres, Gwyneth Paltrow, Tom Cruise, Katy Perry i Jennifer Lopez. Niedawno dużo mówiło się o przeprowadzce Jennifer Aniston z serialu "Przyjaciele", o której uwagę miała bardzo zabiegać Markle.
Jednak poza sławami Hollywood nie brakuje też "zwykłych" mieszkańców, którzy nie mogą pochwalić się wielkimi koneksjami w świecie show-biznesu. To właśnie oni postanowili wreszcie przemówić i opowiedzieć w reportażu "Daily Mail", jaka naprawdę jest książęca para. Obraz, jaki namalowali, nie wypada zbyt różowo. Wiele plotek i doniesień o ich życiu właśnie się potwierdziło.
Markle w swoich podcastach oraz ostatnim programie dla Netflixa próbowała namalować wizerunek przyjaznej, zwyczajnej kobiety, która po prostu znalazła się w szczególnej sytuacji. Opowiadała o grupowych zajęciach fitness, spotkaniach z mieszkańcami i przyjaciółkami z okolicy, z którymi spotyka się na pilates. A jak jest naprawdę?
"Daily Mail" rozmawiał zarówno z sąsiadami, jak i dziennikarzem z lokalnej gazety "Montecito Journal". Wszyscy jednym głosem przekonują, że Meghan należy do osób niedostępnych" i wcale nie jest widywana zbyt często poza posiadłością. Nieco łatwiej spotkać Harry'ego, który lubi spacerować z psami po plaży lub jeździć na rowerze. Problem w tym, że nawet wtedy towarzyszy mu obstawa ochroniarzy, którzy... jadą za nim w range roverze.
Ten ze wszech miar zadziwiający szczegół to dopiero początek. Richard Mineards z "Montecito Journal" opowiedział o sąsiedzie pary - starszym historyku, który zapukał do ich posiadłości, by przekazać stworzony przez siebie film dokumentalny o Santa Barbara. Według relacji "nigdy nie przeszedł przez bramę".
"Markle zwraca uwagę na każdy szczegół, każde słowo, każdy gest. A tutaj, w Montecito, doceniamy prostych ludzi, nawet tych sławnych. Na przykład Oprah Winfrey pojawia się na imprezach charytatywnych. Meghan nie uczestniczy w działaniach społecznych"- wyjaśnił dziennikarz, dodając, że "nigdy nie próbowała dopasować się" do okolicy.
Osoby, z którymi rozmawiał "Daily Mail" przyznają, że z tej dwójki zdecydowanie bardziej towarzyski i sympatyczny jest Harry.
"Jest zawsze czarujący, przystępny, z tym bardzo rozpoznawalnym akcentem Windsorów. Uśmiecha się, podaje rękę, chętnie zamienia kilka słów" - mówią.
Książę ma być też bardziej naturalny w zachowaniu niż jego żona.
"Harry zachował swoją dobroduszną stronę. Czujemy, że czuje się tu swobodniej, nawet w obliczu osobistych zmagań. Z drugiej strony Meghan jest praktycznie niewidoczna. Oczywiście jest tam, ale pokazuje się bardzo rzadko. Jej relacje z Montecito są... powiedzmy zdystansowane"- opisuje ich Richard Mineards.
Oczywiście parę od czasu do czasu da się zauważyć w Montecito. Podobno bardzo lubią miejscowe restauracje Lucky's i Tre Lune z włoską kuchnią. W tej drugiej pizza margherita kosztuje 24 dolary (90 zł), a spaghetti z klopsikami 35 dolarów (131 zł).
Zobacz też:
Elżbieta II czuła, jaka Meghan Markle jest naprawdę
Program Meghan Markle nieźle wykpiony w śniadaniówce