Reklama
Reklama

Rusin szczęśliwie uciekła tuż przed pożogą. Teraz płacze nad losem zaprzyjaźnionych ludzi

Kinga Rusin jest przerażona tym, co dzieje się na południu Europy, a szczególnie na jej ukochanej wyspie Rodos, gdzie zwykle spędzała kilka tygodni w roku. Gwiazda TVN pilnie śledzi doniesienia na temat szalejących tam pożarów. Obawia się o losy mieszkańców wyspy.

Kinga Rusin odkąd porzuciła pracę w telewizji, żyje jak prawdziwi nomadowie. Nigdy nie wiadomo, z którego krańca świata się odezwie. Wiecznie w podróży, zawsze blisko miejsc, gdzie jest ciepło. Kilka miesięcy w roku spędza zwykle w Grecji, najchętniej na Rodos. Niestety tę grecką wyspę dotknęły straszliwe pożary. Dziennikarka jest przerażona tym, co się tam dzieje.

Reklama

Kinga Rusin śledzi doniesienia z Grecji

Kinga Rusin pilnie śledzi doniesienia z Rodos. Dziennikarka jeździ tam często, by surfować. Na szczęście wyjechała stamtąd przed kilkoma dniami i teraz jest w zupełnie innym miejscu, ale los wyspy i jej mieszkańców pozostaje jej bardzo bliski. 

"Przedwczoraj ewakuowano wszystkich mieszkańców miejscowości sąsiadującej z "naszą" wioską. Wrócili następnego dnia, żeby ratować domy! Trzy tysiące ludzi z całej wyspy pomagało tej nocy strażakom ocalić Gennadi" - napisała zasmucona gwiazda TVN.

"Nie potrafię oglądać zdjęć stamtąd. Znam tu każdą uliczkę, w tutejszych sklepach robię zakupy, zawsze zamieniając kilka zdań z właścicielami. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, co teraz przeżywają. Kiedy wyjechaliśmy z Rodos na początku lipca, było sielsko, jak to po tej, »dzikiej« stronie wyspy i nie było jeszcze upałów" - kontynuowała Rusin.

Rusin zamartwia się o mieszkańców Rodos

Rusin przyznała, że na Rodos czuje się jak w domu, bo od blisko dwóch dekad przyjeżdża tu ze swoim partnerem, by cieszyć się słońcem, przyrodą i falami morskimi. Niestety, dziś sytuacja jest robi się tam coraz bardziej niebezpieczna. Nie tylko dla ludzi, ale też dla zwierząt:

"Przyjeżdżamy na Rodos od 17 lat, a od kilku spędzamy tu parę miesięcy w roku, w spokojnym, wiejskim, greckim domu w górach, z dala od turystycznego zgiełku, w otoczeniu tych lasów, które teraz płoną... Serce mi pęka, kiedy myślę o tych, którzy stracili domy i biznesy, ale też o dzikich zwierzętach, które licznie zamieszkiwały ten teren. Nie było dnia, żebyśmy nie spotkali stada rodyjskich jeleni, lisów, łasic czy wszędobylskich jeży. Co z nimi? To obszar Natura 2000, gdzie po latach wysiłków udało się odtworzyć pogłowie endemicznych kopytnych. Nie przetrzymają ognia, panicznej ucieczki w bezpieczniejsze rejony no i braku wody..." - piszę wstrząśnięta losem mieszkańców i zwierząt dziennikarka.

Kinga Rusin poinformowała, że pożary w Grecji to wina... podpalaczy. Gwiazda TVN czuje się wstrząśnięta głupotą ludzi, którzy się tego dopuścili dla korzyści finansowych.

"Gdy wiadomo było, że pożar przez to szybko się rozprzestrzeni i pochłonie wszystko, co napotka na swojej drodze! Wykorzystali ten, kochany przez nas, surferów, tutejszy, termiczny wiatr, żeby zniszczyć Rodos! Do tej pory spalił się ogromny obszar, aż 10% całej wyspy" - pisze Rusin w swoim poście.

Zobacz też:

Rusin wspomina biedę w USA. Nie mogła sobie pozwolić nawet na dobrą kawę 

Kinga Rusin wróciła do Polski i już narzeka. Oberwało się Dudzie

Kinga Rusin pozwana za post uderzający w myśliwych. Zbliża się finał sprawy

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kinga Rusin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy