"Chłopaki nie płaczą" we środę o 22:00 w Polsacie. Nie dasz rady się nie zaśmiać
Cezary Pazura to jeden z najbardziej charakterystycznych polskich aktorów. Mało kto może pochwalić się aż tak rozbudowanym portfolio (około 120 tytułów), w dodatku pełnym filmów, które na dobre zapisały się w historii rodzimego kina. "Psy" Władysława Pasikowskiego, "Nic śmiesznego" Marka Koterskiego, słynny serial Macieja Ślesickiego czy dylogia Juliusza Machulskiego - chyba nikt nie ma wątpliwości, że tym produkcjom należy się status kultowych.
Do tego "grona" zalicza się również komedia "Chłopaki nie płaczą". Film z 2000 roku opowiada o młodym skrzypku, Kubie, który motywowany chęcią pomocy koledze jednocześnie naraża się kilku typom spod ciemnej gwiazdy. Potem bohater robi więc wszystko, by wykaraskać się z tarapatów.
W drugim pełnometrażowym filmie (po "Sztosie") Olafa Lubaszenki wystąpiła prawdziwa śmietanka aktorska. Oprócz wspomnianego Pazury na ekranie pojawiają się jeszcze m.in. Maciej Stuhr, Michał Milowicz, Mirosław Zbrojewicz, Anna Mucha, Bohdan Łazuka, Andrzej Zieliński, Mirosław Baka, Leon Niemczyk, Paweł Deląg czy Violetta Arlak.
Nieoczekiwanie po ćwierć wieku od premiery Pazura wyjawił nieznane dotąd kulisy produkcji.
Pazurze bardzo na tym zależało. Muniek Staszczyk się nie zgodził
Od pewnego czasu 63-latek dzieli się w mediach społecznościowych anegdotami na temat znanych filmów ze swoim udziałem. Tak się złożyło, że niedawno wspominał właśnie o "Chłopaki nie płaczą".
Przy okazji wyszło na przykład na jaw, że zarówno Pazura, jak i Lubaszenko, bardzo chcieli, aby piosenka zespołu T.Love (sprawdź!) o dokładnie takim samym tytule stała się motywem przewodnim produkcji. Niestety Muniek Staszczyk się na to nie zgodził.
"Nie zdecydował się na taki krok, nawet był zły, z tego, co pamiętam, że ktoś robi film. (...) [Uważał, że odniósł - przyp. aut.] wielki sukces muzyczny i nie wiadomo, czy tego sukcesu nie zepsuje jakimś tam filmem. Z tego, co potem się dowiedziałem, to chyba raczej żałował. Ja sobie nie wyobrażałem na początku tego filmu bez muzyki [Staszczyka], bo to jest dokładnie, tak mi się wydaje, to samo, ten sam sos, te same kartofelki" - mówił w wideo opublikowanym na Facebooku.
Niewielu fanów wiedziało też chyba, że pierwotnie do głównej roli, którą finalnie otrzymał Maciej Stuhr, kandydatów było dwóch...
Nagle wyszło na jaw ws. Damięckiego i Stuhra. Nie do wiary, do czego między nimi doszło
W rzeczywistości reżyser szukał kogoś innego, ale nie mógł przejść obojętnie obok talentu syna Jerzego Stuhra.
"(...) Olaf Lubaszenko zrobił (...) wielki casting. Szukał takiego fajnego chłopaka, trzydziestolatka, (...) a tu nagle jest dwudziestoparolatek. Maciej Stuhr wygrał casting, chociaż było naprawdę setki chłopaków. Ale tak to jest w życiu, że pewne rzeczy się (...) dziedziczy, czy tego chcesz, czy nie. Olaf ogląda setki facetów i nagle wybiera syna aktora" - wyjawił Pazura.
Ale Maciek miał poważnego konkurenta, który również miał znanego ojca.
"Drugim jego [kandydatem] też był syn aktora, Mateusz Damięcki. To jest nieprawdopodobne, że nagle zostało dwóch. No i wybrał tego starszego, czyli Maćka Stuhra [różni ich sześć lat]. Maciek dostał rolę. Jak wyszło, każdy widział - dobrze" - skwitował Cezary.
Film "Chłopaki nie płaczą" do obejrzenia już we środę, 29 października o godz. 22:00 w Polsacie.









