Aneta Zając przyznała, co zrobiła źle. Zamiast sobie pomóc, zaszkodziła
Aneta Zając (43 l.) ma za sobą kolejną już w życiu spektakularną metamorfozę. Jak wyznała w najnowszym wywiadzie, początkowo wierzyła, że poradzi sobie sama, jednak z czasem zrozumiała, że w niektórych sytuacjach pomoc lekarza jest nieodzowna.
Życie Anety Zając od lat płynie w cieniu przewlekłej i nieuleczalnej choroby tarczycy. Choroba Hashimoto zatacza tak szerokie kręgi, że została już uznana za jedną z chorób cywilizacyjnych XXI wieku.
Kilka celebrytek, w tym Małgorzata Kożuchowska, Kayah, Julia Wieniawa czy Doda zdecydowało się mówić o tym publicznie, zwłaszcza że to schorzenie powoduje wyraźnie widoczne efekty uboczne, takie jak niekontrolowane wahania wagi czy zatrzymywanie wody z organizmie, objawiające się puchnięciem.
Akurat w przypadku Zając wydawało się, że świetnie radzi sobie z chorobą. Kilka lat temu, w porozumieniu ze specjalistami, schudła kilkanaście kilogramów na diecie bogatej w błonnik. Niestety, jak się okazało, z czasem kilogramy wróciły.
Jak wyznała aktorka w rozmowie z party.pl, przez długi czas nie mogła zrozumieć, dlaczego tak się stało, a jej samopoczucie pogarszało się z dnia na dzień:
"Siada wszystko: i głowa i ciało zaczyna chorować, tak że to wszystko ogólnie ciągnie w dół”.
Jak dała do zrozumienia gwiazda "Pierwszej miłości", początkowo była pewna, że doświadczenie, jakiego nabyła w trakcie poprzedniego odchudzania pomoże jej samodzielnie uporać się z problemem:
"Jeszcze przez dłuższy czas wierzyłam, że przecież sama sobie dam radę, wiem lepiej, przejdę sobie na tę dietę, potem na tamtą dietę, przestanę to jeść… U mnie się to niestety nie sprawdziło, a potem jeszcze się okazało, że mi bardziej zaszkodziło".
W marcu na Instagramie Anety pojawiły się dwa zdjęcia, wykonane z odstępie niecałych trzech miesięcy, opatrzone podpisem:
"Marzec 2025 vs. styczeń 2025. Dwa zdjęcia – ta sama postać, ten sam serial… ale ja – trochę inna. Patrzę na siebie ze stycznia i mam ochotę mocno przytulić tamtą Anetę. Podziękować, że znalazła w sobie siłę, by zrobić potrzebne badania, poszukać specjalistów i zawalczyć o siebie. Dzięki niej dziś jestem tu, gdzie jestem. Odpowiednia diagnoza i wsparcie bliskich, rodziny i przyjaciół, potrafi dać ogromną siłę. Tego dzisiaj jestem pewna i za to jestem ogromnie wdzięczna".
Pod wpisem aktorki pojawiły się rozważania na temat możliwej diagnozy. Zając dała do zrozumienia, że to może być problem przewlekły:
"To nie koniec tej drogi, ale idę dalej- silniejsza i spokojniejsza. Jeśli ktoś z Was właśnie stoi w miejscu, w którym ja byłam wtedy – przytulam mocno i trzymam kciuki. Bo już pierwszy krok to wielka wygrana".
Zobacz też:
Aneta Zając zdobyła się na szczere wyznanie. "Miłość nas napędza"
Gwiazda "Pierwszej miłości" zdradza swój sposób na utratę kilogramów. Te składniki znalazły się w jej jadłospisie
Zaskakująca przemiana. Gwiazda ma ważny apel do wszystkich