Reklama
Reklama
Tylko u nas

Izabela Janachowska: "Pieniądze nie są główną wartością w moim życiu". Jak reaguje na krytykę?

Izabela Janachowska od lat konsekwentnie rozwija swoją karierę. Nie tylko prowadzi duży biznes ślubny i projektuje suknie, ale też ma swój prężnie działający kanał na YouTube z kilkoma formatami, a w telewizji współprowadzi "Taniec z gwiazdami". W niedzielę 4 września o 17:40 na Polsacie ma premierę jej autorski program - "Ślubne pogotowie Izabeli Janachowskiej", w którym pomoże młodym parom w trudnej sytuacji spełnić ich marzenia. W rozmowie z Pomponikiem opowiedziała o nowym projekcie, ale też o swojej popularności w sieci i wśród portali show-biznesowych, hejcie, komentarzach i tym, co najbardziej rozgrzewa emocje - pieniądzach. Czy bogactwo jej ciąży?

Aleksandra Pajewska-Klucznik: Kilka tygodni temu przypadała pierwsza rocznica twojej pracy w Polsacie. Jak oceniasz tę zmianę i pierwszy rok w stacji?

Izabela Janachowska: - Trudno uwierzyć, że minął już rok, to był naprawdę intensywny, ale też bardzo ekscytujący czas. Uwielbiam nowe wyzwania i cieszę się, że dostałam szansę, żeby się w nich sprawdzić. Nowy program, powrót na parkiet "Dancing with the Stars. Tańca z Gwiazdami" w nowej, bardzo wymagającej roli, prowadzenie gali Miss SupraNational i Miss Polski... Niesamowite, że tyle się w ciągu ostatnich miesięcy wydarzyło. 

"Barwy" stacji zmieniłaś w pełnej emocji atmosferze - pojawiały się plotki, niedopowiedzenia, media rozpisywały się o zazdrosnych koleżankach, konfliktach...

- Naprawdę towarzyszyły temu takie kontrowersje? Dla mnie to był bardzo pozytywny czas. (śmiech) A tak całkiem poważnie, to jedyne, na czym się wtedy skupiałam, to planowanie kolejnych działań, przygotowanie programu i zdjęcia. Zastanawiałam się nad tym, co chcę robić i co nowego mogę zaoferować moim widzom. Myślę, że jeszcze nieraz ich zaskoczę!

Po roku wciąż się borykasz z (mniej lub bardziej prawdziwymi) "konfliktami" w pracy?

- Ja z natury nie jestem osobą konfliktową i, mówiąc szczerze, nie mam przekonania, że w ostatnim czasie takie sytuacje miały w moim życiu miejsce. Show-biznes to, oczywiście, pod wieloma względami trudne środowisko pracy, ale mam to szczęście, że współpracuję z cudowną ekipą - mistrzami w swoim fachu. Wszyscy rozumiemy, że gramy do jednej bramki i staramy się wzajemnie się wspierać. 

Izabela Janachowska i Paulina Sykut-Jeżyna w zachwycających stylizacjach. Która lepiej?

Do nowej ramówki trafił twój własny program ślubny. Czegoś takiego jeszcze nie było w Polsce?

 -"Ślubne Pogotowie Izabeli Janachowskiej" to owoc wielomiesięcznej pracy i tysięcy przejechanych kilometrów. Pomaganie wyjątkowym, potrzebującym parom w przygotowaniu wesel ich marzeń to zawsze był mój priorytet i cieszę się, że mogłam do tego wrócić. Oczywiście jest tak, że każdy program ślubny budzi emocje, ale tym razem będą one wyjątkowo trudne do opanowania. Jestem dumna z tego show i całej fantastycznej ekipy, która nad nim pracowała i wszyscy nie możemy się doczekać recenzji naszych widzów.  

Jak reagowali ludzie, do których przyjeżdżała Iza Janachowska pomóc im w organizacji ślubu?

- Zaczynało się od niedowierzania, potem często pojawiały się łzy radości (tak mnie zapewniali), później zastępowała je ekscytacja i euforia. To wielkie szczęście móc nie tylko towarzyszyć ludziom w chwilach, gdy spełniają się ich marzenia, ale także móc te marzenia urzeczywistniać. 

Często pojawiają się zarzuty czy też pewnego rodzaju pretensje, że żyjecie z mężem "na bogato" i jesteście oderwani od rzeczywistości. Jak dla ciebie wyglądało takie zderzenie z biedą i życiowymi problemami zakochanych uczestników?

- Historie uczestników programu "Ślubne pogotowie Izabeli Janachowskiej" są bardzo poruszające. Spotkania z ludźmi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej, finansowej, czy zdrowotnej, emocjonalnie kosztowały mnie bardzo wiele, ale zarówno ja, jak i cała ekipa mieliśmy przekonanie, że właśnie po to do nich jedziemy i dlatego chcemy tworzyć ten program, żeby pomóc spełnić im marzenia o tym najważniejszym dniu w życiu, tak, żeby choć na chwilę mogli oderwać się od niełatwej codzienności.
Mam w sobie dużą potrzebę pomagania i to, że ja mogę ją realizować, nie tylko w programie, ale w wielu innych akcjach dobroczynnych, w które angażujemy się z mężem, to jeden z największych zaszczytów i radości w moim życiu.

Czy pokazywanie wycieczek, samochodów, drogich ciuchów na Instagramie to dobry pomysł? Bo jednak narażacie się na spory hejt.


- Staram się pokazywać w sieci to, co mnie inspiruje, co mnie zachwyca, ale też trudno byłoby mi udawać, że nie wyjechaliśmy na wakacje, albo jeździmy innym autem, niż naprawdę jeździmy. 

Reklama

Janachowska w bikini pokrytym 24-karatowym złotem! Urlop na bogato!

Czy dotykają cię w ogóle komentarze ludzi w sieci, np. na temat wyglądu czy statusu majątkowego?

- Kiedyś bardzo to przeżywałam. Wiem, że bycie osobą publiczną wiąże się z wystawianiem się na ocenę czy komentarze innych i nie mam z tym problemu. Boli mnie jednak bezmyślny hejt, nastawiony na zranienie osób, których on dotyczy. Przecież nikt na ulicy nie podszedłby do mnie i nie powiedział, patrząc mi w oczy, tego, co bezkarnie pisze w sieci pod pseudonimem. Jakiś czas temu podjęłam więc dość radykalną decyzję, by przestać czytać publikacje i komentarze na swój temat. Czasem oczywiście ciekawość wygrywa z rozumem, ale wtedy dość szybko przypominam sobie, czemu się na to zdecydowałam. (śmiech)

A komentarze o twojej relacji z mężem?

- Jakiś czas temu zdecydowaliśmy się nagrać z Krzysztofem na mój kanał na YouTube specjalny odcinek, w którym czytamy hejterskie komentarze na nasz temat. Przyznam, że strasznie dużo nas to kosztowało, ale koniec końców okazało się być oczyszczającym doświadczeniem. Mam wrażenie, że odebraliśmy w ten sposób moc tym słowom i już nikt nas nimi nie zrani.

Widziałam nawet komentarze, że złą koszulę założył na plaży (śmiech), więc ludzie ewidentnie żyją waszym życiem...

- Niedawno jeden z portali plotkarskich rozpisywał się nawet o moich skarpetkach! (śmiech) Wiem, że wszyscy potrzebujemy teraz lekkiej rozrywki i oderwania od trudów codzienności. Jeśli więc moje skarpetki albo koszula mojego męża mają komuś w tym pomóc - to proszę bardzo! (śmiech)

Izabela Janachowska w stylowych skarpetkach. Ich cena powala!

Nowy autorski format, kolejny "Taniec z gwiazdami", premiera nowej kolekcji sukien ślubnych... Nie za dużo masz teraz na głowie?

- Z jednej strony tak, ale... Ja naprawdę kocham swoją pracę. Mam dodatkowo to szczęście, że mój mąż doskonale rozumie tę potrzebę rozwoju i próbowania nowych rzeczy. Pracujemy razem, przez co nie czuję, że muszę poświęcać karierę na rzecz życia prywatnego i odwrotnie. Chcę, by mój syn dorastał, widząc spełnionych, szczęśliwych rodziców, którzy mogli się realizować - także zawodowo. 

Jak godzisz telewizję, biznes i bycie mamą, żoną?

- Wspólne prowadzenie biznesu na pewno to ułatwia, choć bywa też wyzwaniem, by "nie przenosić pracy do domu" - nam się to wciąż nie udaje, bo oboje jesteśmy perfekcjonistami i chcemy, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Niestety, kalendarz nie jest z gumy i czasem trudno jest znaleźć czas na wszystkie aktywności. Sama praca na planie zajmuje wiele godzin, a do tego dochodzi też prowadzenie firmy, praca kreatywna, tworzenie kolekcji sukien ślubnych, no i, oczywiście, mój synek. Dzięki niani mam pewność, że mój synek jest bezpieczny, kiedy ja jestem w pracy, do której go czasami zabieram - wtedy w przerwach znowu wchodzę w tryb "mama". A kiedy czas na odpoczynek czy wakacje, odcinam się i skupiam na tym, co tu i teraz. Chrisek jest pod tym względem dzieckiem idealnym, bo uwielbia podróżować i właściwie zawsze dobrze to znosi.

Izabela Janachowska zatrudnia nianię. "Plany to nie miejsce dla dziecka"

Na koniec, w nawiązaniu do nowego show - co byś poradziła przyszłym parom młodym, które borykają się z inflacją, kredytami itp.?


- Warto zastosować starą mądrość, by mierzyć siły na zamiary. Rozumiem chęć spełnienia marzeń prosto z Instagrama czy Pinteresta, jednak zdecydowanie odradzam organizowanie przyjęcia, na które nas nie stać lub dla którego mielibyśmy się zadłużyć. W końcu kameralne wesele dla najbliższych może być nawet bardziej wzruszającym i podniosłym wydarzeniem niż wystawny bankiet dla kilkuset osób, z których część ledwo znamy. No i, przede wszystkim, warto pamiętać, dlaczego w ogóle organizujecie ten dzień. To ma być święto Waszej miłości i celebracja nowego rozdziału w Waszym życiu. Skupcie się na tych emocjach i na tym, co Was łączy i cieszcie się tą chwilą.

Zobacz również:

Janachowska tłumaczy się ze skarpetek za 700 zł! "Są gorsze od bawełnianych"

Izabela Janachowska z mikrotorebusią. Wydała na nią bajońską sumę!

Izabela Janachowska o weselach bez dzieci. Tym razem przesadziła?

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy