Adam Małysz to prawdziwa legenda polskiego sportu. Był medalistą olimpijskim, czterokrotnym mistrzem świata i zdobywcą Pucharu Świata. To właśnie on przecierał szlaki takim sportowcom jak Kamil Stoch, czy Dawid Kubacki. Na fali jego sukcesów w naszym kraju pojawiło się zjawisko nazywane "Małyszomanią".
47-letni mistrz od wielu lat jest już na sportowej emeryturze, lecz nadal prężnie działa w Polskim Związku Narciarskim. Mąż Izabeli Małysz i ojciec Karoliny udziela także licznych wywiadów, w których wspomnieniami wraca do chwil chwały.
Małysz potwierdza doniesienia w sprawie wypadku. Przekazał smutną prawdę
W wieloletniej karierze Adama Małysza nie brakowało także trudnych chwil. Wszyscy pamiętają, że na początku występów jego znakiem rozpoznawczym były wąs oraz kolczyk w uchu. W jednym z ostatnich wywiadów nasz mistrz przyznał się, w jaki sposób stracił charakterystyczny kolczyk.
W tle jest poważny wypadek do którego doszło w 2004 roku na skoczni w amerykańskim Salt Lake City, gdy podczas lądowania Małyszowi oderwała się jedna z nart, a on stracił przytomność.
"Amerykanie wyjęli mi go, kiedy straciłem przytomność na rezonans magnetyczny. Kolczyk był owinięty papierem toaletowym i włożony do kieszeni. Dowiedziałem się, że to tylko kawałek papieru, dopiero długo po tym, jak spłukałem go w toalecie" - mówił 47-latek w rozmowie z portalem iltalehti.fi.
Adam Małysz nie kryje, że żałuje tego kolczyka do dziś.
"To było modne w tamtych czasach. Żałuję tego kolczyka" - podsumował w tym samym wywiadzie.









