Reklama
Reklama

Polski książę ujawnia tajemnice przyjęcia koronacyjnego. Mówi też o Harrym!

Książę Jan Lubimirski-Lanckoroński ( 45 l.) i jego żona, księżna Helena pozostają w bliskich relacjach z królem Karolem III i królową małżonką Camillą. Z tego powodu otrzymali zaproszenie na przyjęcie koronacyjne, zorganizowane w Pałacu Buckingham na 3 dni przed ceremonią.

Książę Jan Lubomirski-Lanckorońskii jego żona, księżna Helena znaleźli się wśród kilku tysięcy gości zaproszonych na przyjęcie koronacyjne zorganizowane 3 maja w ogrodach Pałacu Buckingham. 

Lubomirski-Lanckoroński odsłania kulisy przyjęcia

Jak ujawnia książę w rozmowie z Plejadą, obowiązywał surowy dress code, obejmujący w przypadku panów tzw. morning suit, czyli garnitur odpowiedni do noszenia przed południem, zaś panie musiały obowiązkowo włożyć koktajlowe suknie i kapelusze. Jak tłumaczył Lubomirski-Lanckoroński, ponieważ przyjęcie odbywało się pod gołym niebem,  panowie musieli mieć przy sobie parasole, by w razie deszczu osłonić nimi damy. 

Reklama

Jak wspomina Lubomirski-Lanckoroński, jako posiadacz magicznej czerwonej karteczki, miał możliwość zamienienia z królem Karolem III i królową małżonką Camillą parą paru słów prywatnie:

"Na tym przyjęciu było kilka tysięcy osób. Najpierw król i królowa pojawili się na stopniach z tyłu pałacu Buckingham, po czym przeszli przez tłum gości i witali się z różnymi spotkanymi po drodze osobami. Jeśli ktoś był w miarę blisko, to mógł im uścisnąć dłonie lub oni do niego pomachali. My natomiast dostaliśmy tzw. magiczną czerwoną karteczkę. Było to zaproszenie na wejście do Royal Tent (namiotu królewskiego), w którym znajdowało się kilkadziesiąt osób z najbliższego otoczenia króla i królowej, ich rodzina oraz trochę celebrytów, m.in. Lionel Richie". 

Lubomirski-Lanckoroński ujawnia sekret czerwonej kartki

Jak wspomina Lubomirski-Lanckoroński, królewska para sprawiała wrażenie, jakby rzeczywiście potrzebowała miejsca do wytchnienia. Trudno się temu dziwić, ostateczne oboje są osobami dobrze po siedemdziesiątce:

"Najpierw dotarła na miejsce królowa, lekko zmęczona całym wydarzeniem. Zauważyła mnie z daleka, bo znamy się dosyć długo, więc podeszła do oddzielonej od nas przestrzeni, a po jej otwarciu przywitaliśmy się z nią jako pierwsi. Królowa Kamila jest generalnie bardzo miłą i ciepłą osobą. Była księżna Kornwalii Camilla swoją ciężką pracą zdecydowanie zasłużyła sobie na tytuł królowej. Za czasów księżnej Diany nie miała co prawda dobrej prasy, natomiast przez lata zyskała w oczach królowej Elżbiety II i społeczeństwa”. 

Cóż, akurat jeśli o to chodzi, to nie wszyscy podzielają uwielbienie polskiego księcia dla żony króla Karola III, zwłaszcza odkąd z jej tytułu, wbrew wcześniejszym ustaleniom, zniknęło słowo „małżonka” i została sama „królowa”

Książę Harry złamał ważna zasadę

Lubomirski-Lanckoroński ujawnił także, o czym rozmawiano w namiocie królewskim. A właściwie bardziej, o kim nie:

"Mówię z całą odpowiedzialnością, że na temat księcia Harry’ego nikt nie mówił ani słowa, nie tylko król i królowa, ale też nikt z rodziny czy zaproszonych gości. Nie było na ten temat żadnej dyskusji. Ta polityka "never explain, never complain"  ("nigdy nie tłumacz, nigdy nie narzekaj") jest może uważana za bezduszną, ale królowa Elżbieta II nigdy nie określała tego w ten sposób. Chodziło jej przede wszystkim o "complain", a nie "explain" — żeby nie skarżyć się na problemy i niewygody". 

Książę Harry przybył do Wielkiej Brytanii w przeddzień koronacji i tuż po niej wrócił do Kalifornii. Przez ten czas udało mu się zamienić kilka słów w mężami kuzynek: Eugenii i Beatrycze, zostać zasłoniętym przez ciotkę, księżniczkę Annę pióropuszem od kapelusza i dać się przyłapać na nieśpiewaniu hymnu państwowego. Sporo osiągnięć jak na jedna dobę…

Jak można wywnioskować ze słów księcia Lubimirskiego –Lanckorońskiego, Harry został ukarany za swoją nadmierną wylewność i publiczne pranie brudów. W ten sposób złamał świętą zasadę środowiska, z którego się wywodzi:

"To nie jest tylko domena brytyjskiej rodziny królewskiej, ale też starszego pokolenia różnych rodzin arystokratycznych Europy. Ta zasada pochodzi jeszcze z czasów wiktoriańskich, kiedy na temat rzeczy smutnych, trudnych i niewygodnych po prostu się nie rozmawiało, żeby nie męczyć nimi innych ludzi. To pewna część savoir-vivre’u — nie dokładać innym osobom swoich zmartwień. W dzisiejszych czasach wygląda to oczywiście zupełnie inaczej, bo wielu celebrytów żyje z tego, że skarżą się innym na swoje różne problemy". 

Zobacz też:

Jan Lubomirski-Lanckoroński bywał na królewskim dworze. Oto co wyznał na temat książki Harry'ego!

Polak zdradza kulisy przedkoronacyjnego przyjęcia Karola III. Widział wszystko na własne oczy

Jan Lubomirski-Lanckoroński z żoną na nartach! Tak szaleje na stoku!

Edward Miszczak: Budujemy nowy kształt oglądania seriali w Polsce

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy