Wieści zza zamkniętych drzwi domu Kubickiej i Barona nie pozostawiają złudzeń. Modelka ogłosiła ws. muzyka
Jeszcze do niedawna wszystkie portale żyły rozstaniem Sandry Kubickiej i Barona. Modelka ogłosiła w sieci, że złożyła pozew rozwodowy, jasno dając do zrozumienia, że głównym powodem było niewystarczające zaangażowanie muzyka w życie rodzinne. Z czasem jednak relacje pary wyraźnie się ociepliły. To, co właśnie powiedziała influencerka, nie uciszy spekulacji na temat powrotu gwiazd do siebie.
Bazując na szczegółowych doniesieniach z Instagrama Sandry Kubickiej, do pewnego momentu tworzyła ona z Aleksandrem Milwiw-Baronem związek idealny. W kwietniu zeszłego roku para wzięła ślub, a w kolejnym miesiącu powitała na świecie syna Leonarda.
Szybko stało się jasne, że to kobieta poświęca więcej czasu dziecku. W jednym z wywiadów gitarzysta przyznał wprost, że - choć cieszy się z bycia ojcem - rodzicielstwo zawsze było marzeniem przede wszystkim jego żony. A ta nie omieszkała żalić się w social mediach, że w gruncie rzeczy czuje się samotną matką.
Kryzys, który od kilku miesięcy węszyli i fani, i media, został oficjalnie potwierdzony na początku marca, kiedy to modelka ogłosiła rozstanie z ukochanym i wyjawiła, że już w grudniu ubiegłego roku złożyła pozew rozwodowy. Choć początkowo Kubicka co rusz wbijała byłemu drobne szpilki, z czasem coś zaczęło się zmieniać.
Influencerka od początku zapowiedziała, że nie zamierza utrudniać eks kontaktu z dzieckiem. Jego częste wizyty w ich wspólnym domu nie byłyby więc dziwne, gdyby nie to, że Baron zazwyczaj pojawiał się przed drzwiami wejściowymi... z kwiatami w rękach.
Kubicka wprost mówiła zresztą, że "Alek zaczął się angażować", a on sam, jakby na potwierdzenie tych słów, publikował w tym czasie sporo zdjęć z synem. Nie była mu też obojętna choroba aktualnej wciąż małżonki, której zachciankę spełnił niemal od razu.
Obserwatorom relacji gwiazd nie umknęło również uwadze to, jak 30-latka wsparła byłego partnera w obliczu śmierci ukochanej jego babci. Pomimo żałoby mężczyzna musiał stawić się w finale talent show, w którym jest jurorem, za co Sandra mocno go podziwiała.
"(...) Alek, podziwiam twoją dzisiejszą postawę, bo ja bym nie mogła, gdyby to była moja babcia. (...) Trzymasz się bardzo dzielnie. Mam kulkę w gardle ze stresu, a to nie ja siedzę na tym fotelu. (...) Dzisiejszy finał bardzo dużo go kosztuje" - mówiła na Instagramie.
Zmiana w podejściu kobiety jest więc wyraźna. Jeszcze niedawno nie przepuściła ona żadnej okazji, żeby choćby lekko skrytykować męża, a obecnie chwali go za każdą drobnostkę. Dopiero co na jej palcu dało się też dostrzec obrączkę, będącą oczywiście symbolem ich miłości. Trudno nie odebrać tego jako pewnego rodzaju manifestu.
Teraz natomiast Sandra podzieliła się wideo z domowego zacisza, na którym widać, jak Leonard próbuje wydobywać dźwięki z misy, a następnie "gra" na dziecięcym flecie.
"Genów baronowych nie oszukasz. Serio, genów nie oszukasz. On ma rok. Kupiliśmy mu bębenki, flet, piano, cymbałki i skubany mały kuma wszystko" - wyznała.
Czyżby faktycznie istniała jeszcze szansa na powrót? Czas pokaże.
Zobacz też:
Aleksander Milwiw-Baron zabrał głos po odejściu babci. Podzielił się ważnym wspomnieniem
Nieoczekiwanie Lipińska zabrała głos ws. Barona? Nie ma wątpliwości, że chodzi o niego
Kubicka i Baron dopiero co świętowaliby rocznicę ślubu. Nagle Sandra ogłosiła ws. syna