Reklama
Reklama

Wielkanocne wydanie "Teleexpressu" zostało przerwane. Orłoś pilnie zdjęty z wizji

Maciej Orłoś kilka tygodni temu wrócił do prowadzenia "Teleexpressu", co zostało odebrane przez część widzów jako wiadomość roku. Niestety, nie brakowało też bardziej negatywnych reakcji. Co więcej, oglądalność programu wyraźnie spadła, a opinii odbiorców na pewno nie poprawią takiej skali wpadki, jak ta z Wielkanocy.

Po dwóch miesiącach intensywnych zmian sytuacja w TVP uległa delikatnemu uspokojeniu. Najważniejsze programy stacji wróciły do nadawania, pojawiło się też sporo nowości. Nie wszyscy widzowie pozytywnie odebrali jednak tak gruntowne przetasowania w składzie pracowników występujących na wizji. Wśród powracających gwiazd znalazł się Maciej Orłoś, który powrócił do prowadzenia "Teleexpressu" po 8 latach przerwy.

Reklama

Maciej Orłoś znów w "Teleexpress". Nie obyło się bez dużej wpadki

Pierwszy występ dziennikarza odbył się 4 stycznia i został oceniony pozytywnie przez ekspertów i odbiorców na równi. Niestety, do tej beczki miodu wkrótce dodano więcej niż tylko łyżkę dziegciu. Wokół 'Telexpressu" z czasem zaczęły pojawiać się głośne medialnie afery. Z jednej strony była ciągnąca się tygodniami karuzela związana z odejściem Marka Sierockiego, a z drugiej zrobiło się głośno o dziwacznym sposobie, w jaki Telewizja Polska pożegnała się z prowadzącym wcześniej program Krzysztofem Ziemcem.

Nowe władze TVP z pewnością miały nadzieję, że pojawienie się nowych twarzy w kultowym serwisie informacyjnym wleje w niego trochę życia i energii. Niestety, Maciej Orłoś nie okazał się lekiem na słabości "Teleexpressu". Oglądalność programu w kolejnych tygodniach zaczęła wyraźnie spadać. Trudno uwierzyć, by widzowie mieli prędko powrócić do oglądania, tym bardziej gdy usłyszą o wpadce z niedzielnego wydania.

Problemy techiczne w "Teleexpressie". Orłoś zniknął z wizji

Wielkanocne wydanie serwisu nadawanego od godziny 17:00 niemal od samego początku zmagało się poważnymi problemami technicznymi. W tej pierwszej chwili nic nie wskazywało jednak, że będziemy mieli do czynienia z tak dużą wtopą. Maciej Orłoś przywitał odbiorców normalnie słowami:

"W tym świątecznym czasie, będącym rzadką kumulacją zmiany czasu, śmigusa-dyngusa i prima aprilis cieszmy się piękną pogodą, bo już we wtorek pogoda przypomni sobie, że oprócz lata zapewnia nam też zimę. Więcej nic nie będę mówił na ten temat, bo po co sobie psuć humor?".

Tuż po emisji pierwszego materiału wyszło jednak na jaw, że za kulisami "Teleexpressu" trwają zmagania z kłopotami. Widzowie nie słyszeli bowiem głosu lektora, który zwyczajowo chciał zapowiedzieć zebrane w Wielkanoc materiały. Maciej Orłoś w odpowiedzi przeprosił za problemy techniczne i nagle... zniknął z wizji. Gdy powrócił, przekazał krótki komunikat: "Chyba mamy jakieś problemy z dźwiękiem. Mam nadzieję, że one znikną już za chwilę".

Wpadka w wielkanocnym wydaniu "Teleexpressu"

Niestety, w tym wypadku myślenie życzeniowe nie pomogło. Chwilę później doszło do powtórki i widzowie znów nie słyszeli dźwięku. Prowadzący program zaczął jeszcze raz tłumaczyć się, ze "pechowo w wydaniu świątecznym "Teleexpressu" awaria dźwięku, tak się czasami zdarza w telewizji". Jego nadzieje, że to już koniec zamieszania, okazały się jednak płonne.

Po kolejnej próbie pokazania materiału (nadal bez dźwięku) wydawca niedzielnego wydania postanowił zdjąć go z anteny. Telewidzom na ekranie ukazało się logo TVP, które dopiero po pewnym czasie zastąpił "Teleexpress". Tym razem na szczęście już bez dalszych kłopotów. Wstyd jednak pozostał.

Zobacz też:

Nowy prowadzący "Teleexpressu" nawiązał do afery z wiekiem Orłosia

Młoda partnerka Orłosia zabrała głos o ich związku. Zaskoczyła wyznaniem

Tak dziś wygląda Chmielewska-Olech z TVP. Bardzo się zmieniła

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Maciej Orłoś | Teleexpress | TVP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy