Kilka tygodni temu do mediów trafiła informacja, że Tomasz Lis odchodzi z "Newsweeka" po 10 latach pracy.
Nie podano oficjalnie żadnych powodów, a dziennikarz ograniczył się do lakonicznego pożegnania.
Po pewnym czasie ukazał się jednak tekst Szymona Jadczaka, gdzie pojawiły się rozmowy z pracownikami Lisa, którzy opowiedzieli o tym, jak Tomasz zachowywał się w redakcji.
Jedna z pracownic wyznała, że wiele razy przez niego "płakała i miała ataki paniki", a kolegia były katorgą dla wszystkich członków redakcji. To chyba mało kogo zaskoczyło, bo o Lisie od lat krążyły pogłoski, że bywa trudny we współpracy.
Wielu rzuciło się do obrony dziennikarz. Przypominano, że to "wybitny dziennikarz" i przez to "bardzo wymagający". Zastanawiające było jednak to, że właśnie teraz wydawnictwo postanowiło go zwolnić.
Afera w "Newsweeku". Za co "wyleciał" Lis?
Dopiero ostatnio pojawiły się nowe wieści w tej sprawie. W końcu dziennikarza zaczęli mówić pod nazwiskiem. Najpierw Renata Kim poinformował, że to ona "doniosła" na Lisa szefom. Potem odpowiedział jej Wojciech Staszewski, który to Kim zarzucił mobbing. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
W gorącej dyskusji pod postem udzielił się Rafał Kalukin, znany i ceniony dziennikarz, który swego czasu był związany z "Newsweekiem". Ten zasugerował, że Lis wcale nie wyleciał na ostry styl szefowania i mobbing, a za coś "znacznie gorszego".

"To przecież oczywiste, że Lisa nie skasowali za żaden mobbing ani skargi sprzed paru lat. Firma doskonale wiedziała, jak zarządzał ludźmi. Kiedy miałem scysję z Lisem w (chyba) 2013 r., dział HR był wręcz wspólnikiem w heblowaniu mojej skromnej osoby. Wręczono mi tam naganę z jakiegoś powodu z dupy wziętego, czego haerowiec w rozmowie nawet nie ukrywał. Poradził mi, tylko żebym się Tomkowi nie stawiał. Nie podpisałem kwita, ale dali mi spokój i potem zrobiło się wręcz miło. Tekst Szymona trochę więc wprowadzał pod tym względem w błąd. Lis wyleciał, za co wyleciał, a my się o tym kiedyś oficjalnie dowiemy bądź nie. Na mojego nosa takie historie wcześniej czy później zawsze jednak wychodzą. Z tego co wiem, wyleciał za coś znacznie gorszego. Ale nie mnie o tym gadać" - napomknął Kalukin.
Tomasz Lis: Powody odejścia z "Newsweeka"
Dziennikarz nie sprecyzował jednak, czym to "coś znacznie gorszego". Nowe światło na sprawę postanowił rzucić teraz Piotr Głuchowski, który w "Gazecie Wyborczej" potwierdził, co było prawdziwym powodem odejścia Lisa.
"Zgadzam się z Kalukinem, że „to," za co Lis faktycznie wyleciał, prędzej czy później ujrzy światło dzienne - moim zdaniem prędzej. Tym bardziej że jest to po prostu SMS (lub kilka SMS-ów) skierowany do jednej z młodych pracowniczek koncernu Ringier ASP, która postanowiła rzecz ujawnić szefom. Tę informację potwierdziłem w trzech źródłach" - zapewnia Głuchowski.

Taka informacja pojawiła się już wcześniej na portalu Salon24, gdzie Marcin Dobski oznajmił, że "bezpośrednim powodem nagłego rozstania z Tomaszem Lisem były wysyłane przez niego wiadomości SMS-owe, których ujawnienie byłoby dużym problemem dla wydawnictwa".
Dobski zasugerował też, że to z powodu zapowiadanej kontroli PIP, dyrektorka działu HR, do której były zgłaszane skargi na Lisa, udała się na trzymiesięczny urlop.
"Zeznanie prawdy przed inspektorami mogłoby narazić firmę, a zeznanie nieprawdy - ją samą na odpowiedzialność karną" - czytamy na stronie salon24.pl.
Zobacz też:
Marcin Hakiel odhaczył kolejny sukces. Spływają gratulacje od fanów!
Maja Hyży urodziła! Piosenkarka po raz czwarty została mamą
Dominika Gwit świętuje 4. rocznicę ślubu. Pochwaliła się romantycznymi zdjęciami











