Reklama
Reklama

Ryszard Rembiszewski: Wierzę w miłość i przeznaczenie!

Ryszard Rembiszewski (71 l.) jest przekonany, że życie zaczyna się po siedemdziesiątce. W szczerym wywiadzie dla "Życia na Gorąco" zdradza swoje plany na najbliższą przyszłość. Wygląda na to, że ślub to dopiero początek wielkich zmian...

Życie na Gorąco: W pana życiu prywatnym i zawodowym ostatnio dużo się dzieje. Gdzie zobaczymy pana w najbliższych miesiącach?

Ryszard Rembiszewski: Jestem związany z Mazowieckim Teatrem Muzycznym im. Jana Kiepury, gdzie prowadzę cykl koncertów (m.in. „Brunetki, blondynki”, „Co się dzieje, oszaleję”). Poza tym prowadzę różne imprezy charytatywne, reprezentując fundację Kawałek Nieba, której jestem ambasadorem, oraz Fundację Artystów Weteranów Scen Polskich, której jestem prezesem.

Najważniejszym i najbliższym pana sercu wydarzeniem zdaje się być teraz pana ślub…

Reklama

- Niedawno były zaręczyny, ślub na pewno też się odbędzie, ale we właściwym czasie i miejscu. Mogę zdradzić jedynie to, że nie w Warszawie.

Zaplanował pan już dalszą przyszłość?

- Jestem osobą, która w miarę możliwości stara się coś planować, w każdej sferze życia. Natomiast przekonałem się żyjąc tyle lat na tym świecie, że bardzo często trzeba wierzyć w przeznaczenie.

Jakie uroki ma miłość wieku dojrzałego w porównaniu z młodzieńczą miłością?

- Miłość można porównać do owocu – dojrzały smakuje znacznie lepiej niż niedojrzały, który zazwyczaj ma cierpki smak. W młodości człowiek często kieruje się nagłym porywem uczucia i nieraz coś zrobi, zanim jeszcze pomyśli. Z wiekiem nabieramy doświadczenia, swoje już przeżyliśmy, byliśmy w różnych sytuacjach i związkach, więc do nowych znajomości podchodzimy z większym spokojem i zrozumieniem. Miłość wieku dojrzałego jest jak film w zwolnionym tempie – bardziej się przeżywa i smakuje to piękne uczucie.

Dzieli pan życie między Polskę a Hiszpanię. Pana narzeczona jest Polką?

- Tak, ale na stałe mieszka w Hiszpanii.

Chciałby pan przeprowadzić się za granicę na stałe?

- Jak na razie nie widzę takiej potrzeby ani możliwości, ze względu na sprawy zawodowe. Nie jest to jednak sprawa zamknięta i nieraz z Elą rozważamy taki scenariusz w dalszej perspektywie czasu.

Czy to właśnie Hiszpania jest pana ulubionym krajem śródziemnomorskim?

- Nie jest tak, że dany kraj podoba mi się najbardziej, jako całość. Są pewne zakątki, które się lubi i chętnie się do nich wraca. Bardzo podoba mi się zarówno Costa Blanca w Hiszpanii, jak i Toskania we Włoszech. Poza tym jak się jest w miłym towarzystwie kogoś kochanego, to obojętnie czy jest się w Grecji, Hiszpanii, Francji czy we Włoszech.

Widownia kojarzy pana głównie ze Studiem Lotto. Chciałby Pan kiedyś tam wrócić?

- Była taka propozycja niedawno, ale z różnych względów nie mogła dojść do skutku. Jeśli zostałaby ponowiona, to myślę, że mógłbym o tym rozmawiać. Tym bardziej, że przez prawie 25 lat przyzwyczaiłem się do tego, że ludzie mówią o mnie „Pan Lotto”. Mam też własne pomysły, ale w dzisiejszych czasach każdy pomysł wymaga sponsora. Niestety nigdy nie wygrałem w Lotto.

Rozm. Dorota Czerwińska


Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Ryszard Rembiszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy