Rusin wkrótce wraca do TVN. Ujawniła co działo się na planie
Kinga Rusin 20 lat temu pojawiła się rankiem na ekranie TVN i przywitała widzów. Towarzyszył jej wówczas Marcin Meller. To był pierwszy odcinek śniadaniowego programu stacji "Dzień Dobry TVN". Jak wyglądał on od kulis dziennikarka i prezenterka zdecydowała się ujawnić po dwóch dekadach.
Kinga Rusin przez wiele lat była twarzą TVN. Niezwykłą popularność przyniosła jej praca w porannym formacie "Dzień Dobry TVN", którego była gospodynią przez 15 lat. Na ekranie towarzyszyli jej Marcin Meller, Piotr Kraśko oraz Bartosz Węglarczyk. W 2020 roku zdecydowała się zakończyć karierę w telewizji. Od kilku lat podróżuje po świecie z partnerem Markiem Kujawą. Na krótko jednak wróci na ekran.
Kinga Rusin z okazji jubileuszu programu "Dzień Dobry TVN" wkrótce poprowadzi gościnnie dwa wydania śniadaniówki: w sobotę 13 września powita widzów w duecie z Piotrem Kraśką, a dzień później - z Bartkiem Węglarczykiem.
Na razie dziennikarka podzieliła się w sieci wspomnieniami sprzed 20 lat. Nagrała krótki filmik, który opublikowała w sieci. Ujawniła w nim kulisy realizacji pierwszego w historii odcinka "DDTVN"
"Tak jakby to było wczoraj, a jednak minęło 20 lat. Wspaniała atmosfera tworzenia czegoś zupełnie nowego. Czułam bardziej ekscytację niż stres. To było przygotowane jednak trochę wcześniej - przygotowywaliśmy się z całym dużym zespołem, mieliśmy próby kamerowe w Warszawie. Jedyna różnica była taka, że pierwszy program został zrealizowany na plaży w Sopocie, czyli w innych warunkach niż studyjne" - wspomina Rusin na nagranym filmie.
Dalej dziennikarka relacjonuje, jakie emocje towarzyszyły jej i Marcinowi Mellerowi.
"Byliśmy w tym programie trochę jak dzieci we mgle, mimo że był scenariusz, który był bardzo dobrze napisany i który znaliśmy na pamięć. Mimo wszystko, kiedy zapaliły się czerwone lampki nad kamerami, to mieliśmy poczucie przeniesienia się w jakiś inny kosmos. Pewne głosy z wozu transmisyjnego do nas nie docierały, (...) było kilka wpadek".
Jak się okazało w trakcie kręcenia programu wóz transmisyjny odwiedził ówczesny prezes stacji Mariusz Walter.
"Najbardziej wzruszającym momentem było to, że w czasie transmisji do wozu transmisyjnego wszedł pan prezes Mariusz Walter, o czym na szczęście nikt nam nie powiedział, bo wtedy zjadłby nas stres. Przyglądał się po cichu tej realizacji, a kiedy przyszliśmy po programie do wozu transmisyjnego, to pogratulował nam i powiedział jedno zdanie, które na długo utkwiło w pamięci wszystkim, którzy realizowali ten program: »W czasie programu na żywo najważniejsze jest to, żeby nie stresować prowadzących. A czas na to, żeby zwracać im uwagę i mówić, co ewentualnie było nie tak, będzie później, bo w trakcie programu wszystko zawsze jest super«" - dodała.
Zobacz też:
Kinga Rusin ogłosiła ze smutkiem. "Ustąpiłam". Ale to nie wszystko
Kraśko po latach zabrał głos ws. Rusin. Oto w jakiej naprawdę jest formie
Do kraju dotarły potwierdzone doniesienia ws. Kingi Rusin. Komunikat pojawił się nad ranem