Reklama
Reklama

"Rolnik szuka żony 4": Zbyszek podziękował Ewie. Zareagowała niespodziewanie. Przesadziła?

Zbigniew Kraskowski (42 l.) z "Rolnik szuka żony 4" stanął przed trudną decyzją, której z kandydatek dać szansę na bliższe poznanie. Ostatecznie za udział w programie podziękował Ewie. Ta nie przyjęła tego zbyt dobrze. "Przyjdzie w życiu jeszcze ktoś, kto doceni, bo jestem k***a zaj*****a. Za fajna dziewczyna jestem na takich palantów" - oświadczyła.

Zbigniew Kraskowski (42 l.) z "Rolnik szuka żony 4" stanął przed trudną decyzją, której z kandydatek dać szansę na bliższe poznanie. Ostatecznie za udział w programie podziękował Ewie. Ta nie przyjęła tego zbyt dobrze. "Przyjdzie w życiu jeszcze ktoś, kto doceni, bo jestem k***a zaj*****a. Za fajna dziewczyna jestem na takich palantów" - oświadczyła.

Zbigniew przełamał swoją nieśmiałość i odstawił na bok kompleksy związane z jego kalectwem (w wypadku stracił prawą dłoń). Pełen nadziei zgłosił się do "Rolnik szuka żony 4", by spotkać miłość. Ale chyba nie przypuszczał, że zgłosi się aż tyle pań chętnych go poznać. 

Według części internautów najbardziej pasowała do niego 36-letnia Joanna z Siedlec, lecz Zbyszek nie zaprosił jej do siebie na gospodarstwo. Szansę dał za to 34-letniej Iwonie i 40-letniej Ewie. 

Obie kobiety chyba nie do końca odnajdywały się w domu rolnika. Liczyły na śniadanie do łóżka i sugerowały, że niepełnosprawny Zbyszek powinien więcej pomagać mamie. 

Reklama

Mimo to chyba i tak zaangażowały się w tę znajomość. A już na pewno Ewa, która - po tym, gdy Zbigniew podziękował jej za udział w programie - zaczęła zachowywać się dość histerycznie. 

Na początku niewiele wskazywało na to, że odrzucenie przez rolnika aż tak ją zabolało. Kiedy Kraskowski oświadczył, że chciałby spróbować szczęścia u boku Iwony, a nie jej, wykazała się zrozumieniem. "Nie ma sprawy, trudno" - odrzekła. 

Jednak później okazało się, że sprawa jednak jest. Gdy Ewa wróciła do domu Zbyszka, by się spakować, nie kryła żalu. Sam rolnik wyznał swojej mamie, że na początku przyjęła to dobrze, a potem było gorzej. 

"Szkoda sukienki za dwie stówy, ale dobra, będzie na innego" - robiła dobrą minę do złej gry. "Jeszcze nie widziałam, żeby marchewka za osiołkiem goniła. Przyjdzie w życiu jeszcze ktoś, kto doceni, bo jestem k***a zaj*****a. Za fajna dziewczyna jestem na takich palantów" - obwieściła skromnie z płaczem w głosie. 

Mówiła także, że już dużo w życiu płakała, że "jest naprawdę wartościowym człowiekiem" i że "to porażka, ale nie jej". Dodała, że "pierwszy raz w życiu to ona osiągnęła sukces". Nie zdradziła jednak, o jaki sukces chodzi. 

O tym, że sytuacja była napięta, świadczyć mogą także słowa mamy Zbyszka. Prognozowała, że gdyby poszła do pokoju kandydatek, to... mogłaby zostać z niego wyrzucona! "Ciebie pocieszać nie mam czym, a tam nie pójdę, bo mogę wylecieć z hukiem" - stwierdziła w rozmowie z synem.

***
Zobacz więcej materiałów

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Rolnik szuka żony 4
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama