Album "Sax & Sex" Roberta Chojnackiego jest jedną z najlepiej sprzedających się płyt w historii polskiej fonografii - do dziś kupiło ją ponad półtora miliona osób!" To był mój największy sukces komercyjny. Płyta przebiła wszystko, co zrobiłem z De Mono. Ta płyta wyprzedzała epokę" - opowiadał Chojnacki portalowi Polskaplyta.pl z okazji 25. rocznicy wydania swego pierwszego solowego krążka.
Dla Polaków wchodzących w dorosłość w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku "Sax & Sex" był dokładnie tym, czego chcieli słuchać i przy czym chcieli się bawić. Robert Leszczyński, zmarły w 2015 roku dziennikarz muzyczny i juror "Idola", twierdził, że Chojnacki po prostu trafił w dziesiątkę.
Robert ze swoimi bezpretensjonalnymi hitami dał ludziom muzykę środka. Muzykę do nucenia, tańczenia, przytulania i trzepania dywanów. Okazało się, że gra muzykę dla niemal tej samej publiczności co Milano i Bayer Full, z tą tylko różnicą, że jego piosenki były lepiej skomponowane, zaaranżowane, zaśpiewane, nagrane i wypromowane.
Konflikt z Piaskiem. Poszło o kasę!
Wkrótce po premierze "Sax & Sex" okazało się, że Andrzej Piaseczny, który zaśpiewał na płycie kilka piosenek z hitami "Budzikom śmierć" i "Prawie do nieba" na czele, ma wielki żal do Roberta i czuje się przez niego oszukany. Dostał bowiem wynagrodzenie w wysokości siedmiu tysięcy złotych, podczas gdy Chojnacki zarobił... miliony!
Nikt nie spodziewał się, że to będzie taki strzał. Więc nagle koledzy zarabiają miliony, a Piasek... I zamiast ruszyć głową i dosypać coś Piaskowi, Robert uznał, że umowa to umowa (umówili się na tysiąc złotych za "numer" - przypis red.) i zostaje po staremu. Jest w tym głęboka niesprawiedliwość, bo przecież gdyby nie głos i charyzma Andrzeja, nie byłoby sukcesu.
Chojnacki i Piasek rozstali się w atmosferze skandalu. Robert szybko pożałował, że nie podzielił się swoją fortuną z młodym wówczas idolem, bo następny album, który nagrał z nowym wokalistą (Maćkiem Molędą), nawet nie zbliżył się do sukcesu debiutanckiego krążka. Dopiero po paru latach panowie się pojednali. Andrzej dostał nawet od muzyka utwór "2 long", wykonaniem którego... skompromitował się na konkursie Eurowizji w 2001 roku. W 2006 roku Piasek zaśpiewał gościnnie na płycie "Saxophonic" Roberta, który po premierze albumu na pewien czas zrezygnował z kariery w Polsce.
Był u progu bankructwa!
Postawiłem krzyżyk na działalności tutaj, zająłem się graniem na Zachodzie. Byłem nie tylko autorem, ale i wydawcą "Saxophonic" i prawie poszedłem z torbami. Trafiłem na łobuzów i oszustów, którzy dość mocno mnie oskubali. By uczciwie spłacić wszystkie należności, musiałem sprzedać kilka swoich drogich zabawek.
Robert Chojnacki wrócił na polski rynek muzyczny w 2015 roku jako twórca wszystkich piosenek, które znalazły się na debiutanckiej płycie zespołu Wieko "Błękitny dym". Wieko Robert założył razem z muzykami związanymi wcześniej m.in. z grupami Perfect (Ryszard Sygitowicz), Budka Suflera (Mietek Jurecki i Tomasz Zeliszewski), Brathanki (Jacek Królik) i Turbo (wokalista Grzegorz Kupczyk). Album, choć firmowały go swoimi nazwiskami legendy polskiego rocka, przepadł... Rok po premierze "Błękitnego dymu" Grzegorz Kupczyk odszedł z zespołu, bo - jak napisał na Facebooku - "nie miał w ogóle wpływu na obraz całości przedsięwzięcia" i "z kolegami nie potrafił porozumieć się praktycznie w żadnym aspekcie współpracy".
Dziś po Wieku nie ma już śladu.
Odmówił grania koncertów online!
Tuż przed wybuchem pandemii Robert Chojnacki przygotowywał się do wyruszenia w pierwszą od dawna wielką trasę. Niestety, koronawirus pokrzyżował mu plany.
Zostało odwołanych kilkadziesiąt koncertów, także za granicą. Wszystko było zapisane w notesie, a stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Nie wiadomo też, co czas przyniesie. Moi koledzy, którzy utrzymywali się z grania, zostali zmuszeni do poszukiwania nowych środków wyrazu, np. grania na imprezach weselnych albo przerzucili się na bardzo prozaiczne zajęcia i zostali kurierami.
Robert Chojnacki jest jednym z niewielu muzyków, którzy odmówili grania koncertów online. Uznał, że koncert to wydarzenie, w którym musi uczestniczyć publiczność.
Jak jest koncert, musi być publiczność, z którą żywy kontakt jest cudowny. Sytuacje, w których grasz sobie sam do kamerki internetowej, nie dają żadnej satysfakcji.
"Na emeryturę się nie wybieram!"
W trakcie lockdownu Robert jednak nie próżnował. Jak wyznał w programie "Dzień dobry TVN", którego był gościem z okazji przypadającego na 6 listopada Dnia Saksofonu, nagrał w czasie pandemii nową płytę. Potwierdził to później na antenie Polskiego Radia.
Wierzę, że mam przed sobą jeszcze wiele lat grania. Muzykiem jest się do ostatniej chwili, dopóki zdrowie pozwala. Na emeryturę się nie wybieram. Płyta czeka na wydanie, tak że... jeszcze nie zardzewiałem.
Czekacie na nowy album twórcy legendarnego krążka "Sax & Sex"?
Zobacz też:Andrzej Piaseczny poszedł do kościoła. Wyznał coś zaskakującego!
Andrzej Piaseczny o kryzysie na granicy. Wie, jak rozwiązać problem!
Bogusia i Krzysztof z "Rolnik szuka żony" wzięli ślub!









