Reklama
Reklama

Najpierw rozwód z Baronem, a teraz jeszcze takie doniesienia od Kubickiej. Nie wytrzymała krytyki

Podobno biznesmen powinien mieć żelazne nerwy. Tego stwierdzenia z pewnością nie rozumie Sandra Kubicka, która dopiero co otwarła swój lokal z matchą, a już nie wytrzymała pierwszych słów krytyki ze strony internautów. "Mało mnie obchodzi, co i jak robi konkurencja, bo się nimi nigdy nie inspirowałam i nie będę inspirować. Nie jestem owcą" - grzmiała celebrytka w mediach społecznościowych. Co ją tak zdenerwowało?

W ostatnim czasie Sandra Kubicka bardzo dba o to, by było wokół niej głośno. Celebrytka najpierw szumnie ogłosiła rozstanie z Baronem, by chwilę później na nowo zacząć pokazywać się publicznie w jego towarzystwie. Wielu internautów nie ma wątpliwości, że była modelka jest po prostu atencjuszką i zależy jej na tym, by media plotkarskie rozpisywały się na jej temat. 

Reklama

"Totalnie nie obchodzi mnie to, czy do siebie wrócili, ale chciałbym zwrócić uwagę słuchaczy, że oni są totalnymi atencjuszami. Nie chcą żeby media o nich pisały, a non stop dają powody, żeby tak się działo. To jest żenujące, mogliby jechać na event, ale się nie fotografować. Oni robią to specjalnie" - ocenił reporter Pomponika Damian Glinka w audycji "Plot Twist" na antenie RMF FM. 

Kubicka nie wytrzymała krytyki swojej matchy. Była modelka grzmi w sieci

By dalej zbijać kapitał na swojej popularności, Sandra Kubicka postanowiła kilka dni temu otworzyć swój własny lokal w którym serwuje się popularną matchę. W tym ważnym wydarzeniu celebrytkę wspierał oczywiście ojciec jej dziecka - Baron. 

To jednak nie pomogło. Lokal nie cieszy się szczególnie dobrymi recenzjami w mediach społecznościowych. Niektórzy wprost zarzucają Kubickiej błąd w sztuce przygotowywania tego napoju. 

"W konkurencji matcha jest robiona i również poprawnie powinna być w czarce przez użycie chasenu, a nie spieniacza do mleka" - napisała jedna z niezadowolonych internautek. 

Na odpowiedź oburzonej Kubickiej nie musieliśmy długo czekać. Celebrytka poczuła się urażona, a nawet rozwścieczona tymi słowami. Grzmiąc w odpowiedzi raczyła stwierdzić, że "nie jest owcą", o co nikt by jej nie podejrzewał. 

"Nie każdemu musi smakować nasza matcha, ale polecam najpierw wymieszać syrop z matchą, a nie próbować samego syropu i mówić od razu, że ohydne i nie ma matchy. Mało mnie obchodzi, co i jak robi konkurencja, bo się nimi nigdy nie inspirowałam i nie będę inspirować. Nie jestem owcą" - napisała wciąż jeszcze obecna żona Barona na Instagramie. 

Potem było jeszcze mocniej. Na pierwszy rzut oka widać, że żelazne nerwy nie są cechą charakterystyczną Kubickiej. 

"Nie ma wielkiej księgi matchy, a jak ktoś chce, to sobie może wrzucić matchę nawet do garnka albo wrzucić do butelki i wstrząsnąć i nie dostanie za to mandatu. Niech inne miejsca używają sobie chasena. U nas są za duże kolejki i nie ma na to czasu. Dziewczynom odpadłyby nadgarstki. Przez 3 dni sprzedaliśmy ponad tysiąc match, więc machnij sobie w domu chasenem tysiąc razy i daj znać, czy było fajnie" - podsumowała. 

Można wywnioskować, że filozofia lokalu Kubickiej jest prosta. Lepiej pić matchę i siedzieć cicho, by nie narazić się na gniew właścicielki. 

Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.

Zobacz też:

Kolejny zwrot akcji w sprawie Kubickiej i Barona. Wkrótce rozwód, a tu takie doniesienia

Nowe doniesienia w sprawie Kubickiej i Barona. Na mieście aż huczy od takich plotek

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Sandra Kubicka | Aleksander Milwiw-Baron
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy