Michał Wiśniewski podzielił się bardzo przykrą wiadomością. Jego ciocia Marysia zmarła. To ona, gdy miał 14 lat, przygarnęła go i wychowała.
Śmierć ojca zmieniła rodzinę Wiśniewskich
Po śmierci ojca muzyka, relacje w jego rodzinie bardzo się skomplikowały. Mama Michała, Grażyna Wiśniewska, pogrążyła się w żałobie. Niestety, jak opowiadała w wywiadach, to był dla niej ogromny cios i zaczęła pić. Alkoholizm uniemożliwił jej wychowanie syna.
Kilkunastoletni Wiśniewski trafiał do rodzin zastępczych i domów dziecka. Pomieszkiwał u członków swojej rodziny. Dopiero ciocia Marysia dała mu szansę i otoczyła ciepłem. Wielokrotnie wspominał, że to ta kobieta stworzyła mu dom. W jej ostatnie urodziny napisał na Instagramie:
Miałem 14 lat jak zamieszkałem z ciocią Marysią. Siostrą mamy mojej mamy. Dała mi niezmiernie dużo ciepła i pierwszy "prawdziwy" dom. Skończyła w Dzień Niepodległości 96 lat! Nigdy jej tego nie zapomnę bo i jak zapomnieć!
Ciocia Marysia obdarzyła go miłością
Po pewnym czasie Wiśniewski wyjechał do Niemiec. Jak wspominał w jednym z wywiadów: "Ciocia Marysia już wtedy była na emeryturze i nie bardzo było ją stać na utrzymanie nastolatka". Wiele razy wracał do niej. Zawsze okazywała mu dużo zrozumienia i wsparcia.
W czwartek muzyk zamieścił na swoim Instagramie zdjęcia opatrzone podpisem:
Kochana Ciociu Marysiu, to był straszny rok. Odeszło wielu bardzo bliskich ludzi. Zawsze wydawało mi się, że jesteś niezniszczalna. 97 lat to zacnie ale za krótko dla tych co pozostają w smutku i żalu za Twoje dobre serce i poświęcenie. 11 listopada będzie mi się zawsze przede wszystkim kojarzył z urodzinami mojej zastępczej mamy 1986-1987. Wychowywałaś zresztą nie tylko mnie. Zawsze żyłaś dla innych. Wielu dobrych rad nie posłuchałem ale będę je przekazywał dalej swoim dzieciom. Z twoich pamiętników dowiedzą się jak można być porządnym człowiekiem po niewolniczej pracy w III Rzeszy i 50 latach przy maszynach włókienniczych w robotniczej Łodzi. Kocham Cię bardzo i pilnuj mi taty. Do zobaczenia kochana!








