Reklama
Reklama

Marzena Rogalska nigdy nie pogodziła się ze śmiercią ojca. Zawdzięcza mu wszystko

Marzena Rogalska (53 l.) – jedna z najbardziej lubianych polskich dziennikarek telewizyjnych i radiowych – dokładnie 10 lat temu przeżyła wielką osobistą tragedię. W 2013 roku jej ojciec miał wylew, po którym już nigdy nie wrócił do zdrowia... „Liczyliśmy na cud, ale ten się jednak nie wydarzył” - wspomina była gwiazda „Pytania na śniadanie” i „Miasta kobiet”.

Marzena Rogalska: Wszystkie talenty odziedziczyła po tacie

"Był niezwykle serdecznym, energicznym i radosnym mężczyzną" - mówiła Marzena Rogalska o swym zmarłym 7 lat temu tacie w wywiadzie dla "Dobrego Tygodnia". 

Ojciec dziennikarki długo chorował. W 2013 roku miał wylew. Choć cała rodzina liczyła na cud, nigdy nie odzyskał sprawności, jaką miał wcześniej. Córki były przy nim do ostatniej chwili...

"Miałyśmy nadzieję, że choroba nie będzie postępowała aż w tak szybkim tempie" - twierdzi dziennikarka i dodaje, że bardzo żałuje, iż nie zdążyła powiedzieć tacie, jak bardzo jest mu wdzięczna za wszystko, co dla niej zrobił.

Reklama

O tym, że to z inicjatywy ojca cała rodzina przeprowadziła się do Krakowa, gdy była jeszcze dzieckiem, Marzena Rogalska dowiedziała się, dopiero gdy praktycznie nie było już z nim kontaktu.

"Urodziłam się na Kurpiach. Marzeniem mojego taty było, żebyśmy z siostrą studiowały w Krakowie, bo uważał, że tu będziemy miały lepsze życie" - wspomina autorka książkowej sagi o Karli Linde w wywiadzie dla serwisu Aleteia. 

Marzena Rogalska nigdy nie pogodziła się ze śmiercią ojca

"Nie podziękowałam mu za to, że podarował mi cudowną młodość i dał szansę na zostanie tym, kim jestem" - mówi Rogalska.

Kraków do dziś jest jej ukochanym miejscem na ziemi, miastem, z którym wiążą się jej najpiękniejsze wspomnienia: "Czas dojrzewania, studia, pierwsza poważna miłość, pierwsze własne mieszkanie. Jest mi tu błogo i spokojnie" - twierdzi dziennikarka.

Swoje dzieciństwo Marzena Rogalska nazywa okresem szczęśliwości. Rodzice stworzyli jej i jej siostrze dom pełen miłości, szacunku i... śmiechu.

"Poczucie humoru ojca sprawiało, że było u nas naprawdę wesoło" - opowiadała w wywiadzie dla serwisu Aleteia.

Tato, choć był bardzo wymagający, zostawiał córkom dużo swobody, pozwalał, by realizowały swoje pasje i spełniały marzenia. Kiedy po maturze Marzena zapragnęła zostać aktorką, wspierał ją. Pocieszał, gdy nie dostała się do szkoły teatralnej. Kiedy uznała, że jednak woli dziennikarstwo, bez słowa dał jej swoje błogosławieństwo.

"Mama uważa, że wszystkie talenty odziedziczyłam po tacie. Mówi to zawsze z taką czułością, że serce mi mięknie" - wyznała w wywiadzie.

Marzena Rogalska: Wciąż nie poradziła sobie ze smutkiem po swej wielkiej stracie

Marzena Rogalska nigdy nie zapomni pierwszych świąt bez ojca. Było jej niewyobrażalnie smutno, że nie zasiądzie przy stole obok niego. Do dziś nie poradziła sobie z tym smutkiem i zawsze, gdy zbliża się Wielkanoc czy Boże Narodzenie, płacze, myśląc o tacie.

"Nie wiem, ile czasu trzeba, żeby się z tym smutkiem uporać. I czy to w ogóle jest możliwe, jeśli się kogoś tak bardzo kochało" - pyta retorycznie Rogalska w wywiadzie dla Aletei.

Opowiadając o ojcu, dziennikarka zawsze zwraca uwagę na to, że jemu właśnie zawdzięcza ciekawość świata i szacunek dla innych ludzi. Był i wciąż jest dla niej ideałem mężczyzny - podziwiała go za to, jak mocno zakochany był w jej mamie, jak bardzo kochał ją i jej siostrę.

"Dbał o nas, jak facet powinien dbać o kobiety" - twierdzi Marzena, po czym dodaje: "Gdy przyjeżdżałam do domu, czekał na mnie pod blokiem, żeby otworzyć mi drzwi i wziąć ode mnie torbę" - wspomina Marzena Rogalska.

Rodzice nauczyli też dziennikarkę i jej siostrę, by trzymały się razem, bo przecież kiedy ich już zabraknie, będą miały tylko siebie. Dziś są najlepszymi przyjaciółkami gotowymi - jak mówią - skoczyć za sobą w ogień.

"Siostra jest dla mnie jedną z najważniejszych osób na świecie, budzi mój podziw od wielu lat, ponieważ swoją pracę (jest pielęgniarką na oddziale opieki paliatywnej) wykonuje z wielką pasją i sercem" - opowiada Marzena Rogalska.

Marzena Rogalska: Do dziś ma w telefonie zapisany numer do ojca...

To właśnie siostra pomogła jej uporać się z chorobą taty: "Długo było tak, że wychodząc z domu rodziców, wsiadałam do samochodu i płakałam. Dzwoniłam wtedy do niej..." - mówi dziennikarka i dodaje, że dopiero po tym, jak jej ojciec miał wylew, zrozumiała, że trzeba jak najwięcej czasu spędzać z tymi, których się kocha.

"Dopóki są... Dzięki tacie wiem, że czas jest bezcenny, a zmarnowanych chwil nikt nam nie odda" - wyznała w wywiadzie.

Marzena Rogalska wiedziała, że po wylewie jej tato nigdy już nie będzie zdrowy, ale cieszyła się, że żyje. Kiedy przyjeżdżała do Krakowa, siadała przy nim i trzymając go za rękę, opowiadała mu, co u niej słychać, a jeśli miał akurat lepszy dzień, zabierała go na spacer.

"Kiedy nie mogłam go odwiedzić, dzwoniłam i prosiłam mamę, żeby przyłożyła mu słuchawkę do ucha" - powiedziała niedawno w rozmowie z "Dobrym Tygodniem" i zdradziła, że ciągle ma w telefonie zapisany numer taty.

"Codziennie wysyłał mi jakieś śmieszne smsy. Bardzo mi ich brakuje" - mówi. 

Wypowiedzi Marzeny Rogalskiej pochodzą z jej wywiadów dla "Pani", "Poradnika Domowego", "Vivy!", "Twojego Stylu" i "Kobiety i życia".

Zobacz też:

Marzena Rogalska miała być gwiazdą spotkania autorskiego. Nikt się nie pojawił!

Marzena Rogalska chciała zestarzeć się w programie "Miasto kobiet". Zwolniono ją i Kwaśniewską

Chajzera ugryzła kapucynka, a Rogalskiej przebili rękę gwoździem. W śniadaniówkach nietrudno o wypadek

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Marzena Rogalska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy