Reklama
Reklama

Krystyna Janda walczy o przetrwanie! "To nie są żarty"

Krystyna Janda udzieliła wywiadu Tomaszowi Lisowi, który ukazał się w najnowszym wydaniu "Newsweeka". Aktorka nie kryje, że jest załamana obecną sytuacją w Polsce. W szczerej rozmowie zabrała głos w sprawie kryzysu na granicy, szczepionek, Barbary Kurdej-Szatan oraz galopującej inflacji. "Jak kupię bochenek chleba, to go dzielę i zamrażam. Na tydzień wystarcza" - przekonuje.

Krystyna Janda w najnowszym wywiadzie znów nie kryje swego rozgoryczenia i narzeka na obecną sytuację w kraju. Aktorka mówi wprost o tym, że "walczy o przetrwanie", a że prowadzi dwa teatry, w których gra "około 400 aktorów, to nie są żarty".

Gwiazda wraca do swego poprzedniego wywiadu, za który została mocno skrytykowana przez swych oponentów. Słów o tym, że "Polska jest jak nieuleczalna choroba", jednak nie żałuje...

"Powiedziałam już to raz i zostałam wyśmiana, ale powtórzę: Boże, co mi jest? Dlaczego się budzę nieszczęśliwa? A to jest mi Polska! Boli. Jest jak choroba nieuleczalna. Dookoła jest niedobrze, w Polsce i na świecie, nie ja to zrobiłam, ale budzę się z niejasnym poczuciem winy. Wielu ludzi tak ma. Tych wszystkich, którzy tak się śmiali z tego, co mówiłam, pytam: 'Co teraz myślicie, patrząc na ludzi błądzących i umierających w lesie, stojących w korku karetek przed szpitalem, duszących się od covidu, umierających samotnie'. Otwieram spis numerów w telefonie i co chwila znajduję kogoś, kogo już nie ma, ale nie mam odwagi usunąć ich numerów. Nawet e-maili czy SMS-ów nie usuwam" - opowiada Janda.

Reklama

Okazuje się, że aktorka odczuwa także wzrost cen w sklepach, choć znalazła sposób na to, jak sobie radzić z drożyzną...

Krystyna Janda narzeka na inflację: Chleb dzielę i zamrażam

"Mało jem ostatnio. Ktoś mi wytłumaczył, że głodówka jest bardzo zdrowa, i miał rację. Nawet na poprawę nastroju. Jak kupię bochenek chleba, to go dzielę i zamrażam. Na tydzień wystarcza. Ale ceny rosną. Widzę starszego pana w sklepie, który ogląda drożdżówki i pyta, ile kosztuje ta, a ile tamta. Gdy mówię, że mu kupię, zgadza się. Patrzę na koszty stałe teatrów, na prognozy rachunków za prąd, na koszty pensji. Ja dam sobie radę, samotna kobieta nie potrzebuje dużo. Ale ludzie w swojej masie są przygnębieni, nie uśmiechają się do siebie. To niby banały, ale katastrofa wisi w powietrzu, nastrój leży" - przekonuje.

Gwiazda ma też pretensje do osób, które nie noszą maseczek w przestrzeni publicznej. Antyszczepionkowcy są ponoć wobec niej bardzo agresywni. Zdarza się, że w jej stronę kierowane są nawet wulgaryzmy...

"Perspektywy ciemnieją każdego dnia. Rośnie agresja i nienawiść. Stają jacyś bezczelni bez maseczek przed teatrem i drą się, że Janda to ku*wa i dzieli ludzi. A tacy jak oni zarazili moich przyjaciół, którzy umarli. (...) Proszę, żeby założyli maseczkę albo wyszli. Słyszę: jestem ozdrowieńcem, niech się pani ode mnie odczepi. Tłumaczę, że mnie to w ogóle nie obchodzi - po prostu się boję, bo pan mi cały czas chucha. Boję się zachorować i umrzeć" - dodaje.

Janda o dramacie na granicy

W wywiadzie poruszony został także kryzys migracyjny na polsko-białoruskiej granicy. Janda przyznaje, że nie może już patrzeć na cierpienie tych ludzi, a do tego na każdym kroku spotyka się ze znieczulicą rodaków. 

"Polacy piszą, że trzeba tych na granicy polać wodą, żeby szybciej zamarzli" - twierdzi. 

Janda ma żal, że rodaków bardziej "zajmują ceny, dzieci 'na zdalnym', a że dziecko umiera na granicy? No, trudno". 

Gwiazda jednocześnie zachęca do tego, by "ludzie dobrej woli" nie bali się pomagać i protestować, a nawet krzyczeć, bo nie może być tak, że "na polskiej granicy umierały dzieci". 

"Dlaczego milczymy? Ktoś przed chwilą powiedział, że za to będą w przyszłości nowe procesy norymberskie" - twierdzi aktorka.

Kurdej-Szatan została zlinczowana


Nie zabrakło też pytań o aferę z Barbarą Kurdej-Szatan, która nazwała strażników "mordercami". Janda ma jednak żal głównie do ludzi, którzy wręcz zlinczowali jej młodszą koleżankę z branży. 

"Rozumiem emocjonalny wpis matki dwójki dzieci i słusznie protestuje przeciw losowi dzieci na granicy, który zgotowały im także polskie władze. (...) Po prostu nie mogłam uwierzyć, że ludzie coś takiego mogą pisać, tak jej źle życzyć i tak łatwo i bezwzględnie oceniać. 80 procent wpisów było przeciwko niej. Myślałam, że będzie 100 proc. poparcia, i nagle się okazało, jak jesteśmy obrzydliwi. Trudno uwierzyć, że tak długo mieszkało się w jednym domu z takimi ludźmi" - utyskuje.

Janda wraca do "afery szczepionkowej": Byliśmy kompletnie niewinni

Na koniec Janda postanowiła wrócić do afery, jaką wywołało jej zaszczepienie się poza kolejnością. Aktorka twierdzi, że nie czuje się winna. Do tego ponoć osoba, która ją wtedy zaprosiła na szczepionkę, miała dostać kwiaty i medal od ministra, a jej nikt nawet nie przeprosił. 

"Byliśmy kompletnie niewinni. Mieliśmy próbę 'Alei zasłużonych' obok szpitala, który znaliśmy, i dostaliśmy telefon, że możemy przyjść. W ogóle się nie zastanawialiśmy, czy jesteśmy pierwsi, czy drudzy, czy można, czy nie można. Powiedzieli: są wolne szczepionki, nie ma nikogo, zmarnują się. To po prostu poszliśmy. Wszyscy byliśmy seniorami. Nagle się okazało, że jesteśmy jakimiś potworami, które ukradły szczepionki potrzebującym ludziom" - podsumowała gorzko Janda.

Zobacz także: 

Dorota Wellman nie wytrzymała. Te słowa zabolą wszystkie internetowe gwiazdki

Piotr Krasko będzie bliżej siostry. Kupiła dom na Mazurach

Rewolucja w życiu Grażyny Torbickiej i jej męża!

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Krystyna Janda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama