Joanna Racewicz: wojna w internecie
Joanna Racewicz nie od dziś bardzo mocno angażuje się w działalność internetową. Zgodnie z obowiązującymi trendami, dziennikarka stara się być blisko ze swoimi obserwatorami i chętnie wchodzi z nimi w dyskusje na przeróżne tematy. Nikt jednak nie mógł przypuszczać, że sprawy zajdą tak daleko i zdecyduje się zaproponować pewnej internautce wspólne wyjście na kawę.
W poniedziałek Joanna Racewicz oświadczyła na Instagramie, że dostała kosza! "Zrozpaczona" 48-latka szczegółowo opisała całe zajście w mediach społecznościowych. Dziennikarka żaliła się swoim fanom, jak została potraktowana przez inną kobietę.
Dostałam kosza. Od kobiety. Ech...
Gwiazda wyjaśniła, że wszystko zaczęło się kilka dni temu, gdy pewna użytkowniczka Instagrama pozwoliła sobie na niewybredne słowa pod adresem dziennikarki. Kobieta stwierdziła wówczas, że Joanna Racewicz przesadza z korzystaniem z zabiegów medycyny estetycznej. Reakcja dziennikarki była zaskakująca. Racewicz wpadła na pomysł spotkania ze swoją internetową przeciwniczką.
Pani Iwona była uprzejma rzucić w komentarzu uwagę "jaką sobie Racewicz krzywdę z twarzą zrobiła" i zapewnić, że "jak ma okazję mówi prawdę także w oczy". Super - pomyślałam - zaproszę Panią na kawę. Usłyszę wreszcie, jakie ze mnie monstrum. A tu zonk - kawy i prawdy nie będzie
Joanna Racewicz zaproponowała hejterce spotkanie przy kawie
Joanna Racewicz nie zamierza dać za wygraną i kontynuuje internetową batalię na słowa. Dziennikarka oskarżyła swoją przeciwniczkę o to, że brak jej odwagi, aby się z nią spotkać.
Psiakrew (nomen omen). Moje "sprawdzam" zdało się psu na budę. Pani Iwona potrafi "warknąć" tylko na odległość. Teraz zęby schowane, ogon podwinięty. Jakie to przewidywalne. Darować Iwonie, czy jeszcze się trochę "poznęcać"? Umiem, zapewniam. Ale nie kopię leżącego. Leżącej. Przepraszam... Lubi Pani feminatywy? Używa? Sprawdźmy. Lepiej "hejter" czy "hejterka"? Słusznie. Na tyle Pani jeszcze nie zasłużyła. Są lepsi w kategorii "publiczna nienawiść". Proponuję więc "jader" i "jaderka". Od jadu. To jednak poziom niżej od hejtu. Chyba, że nie powiedziała Pani jeszcze ostatniego słowa. Jest się z kim ścigać
Dziennikarka postanowiła wykorzystać tę okazję, aby zwrócić uwagę na to, jak wielkim problemem jest szerząca się w sieci nienawiść. Zaapelowała do pozostałych hejterów, aby nie publikowali nieprzyjemnych komentarzy pod jej adresem na internetowych forach, lecz wysyłali je do niej w wiadomościach prywatnych. Aby wzmocnić przekaz swojej wypowiedzi, Joanna Racewicz porównała hejterów do psów. Padły również bardzo dosadne słowa na temat defekacji.
Prośba- jeśli już ktoś chce koniecznie napisać mi swoją "prawdę" - niech wyleje żółć w prywatnej wiadomości. Robić to w ten sposób, jak Iwona i jej podobne, (...) to jak wpaść bez zaproszenia na przyjęcie, tylko dlatego, że drzwi są otwarte, zrobić kupę na środku salonu i wyjść bez choćby zdawkowego "ależ mi przykro za mój brak kultury". Mało eleganckie, prawda? Psom defekacja w towarzystwie jeszcze uchodzi, ale ludziom?
Czy internauci zastosują się do jej próśb?
Zobacz też:
Kazimierz Marcinkiewicz pręży muskuły i startuje w zawodach. Były premier zachwycił formą
Krzysztof Skórzyński po powrocie z urlopu ma odbyć poważną rozmowę w TVN. "Ważą się jego losy"











