Joanna Jabłczyńska nie przyjmuje klientów z ulicy?
Asia Jabłczyńska ma wyjątkowo okrojoną grupę klientów. Aktorka i prawniczka pochyla się najczęściej nad losem osób znanych w przestrzeni publicznej. Celebryci miewają wiele wpadek, z których mogą się wykaraskać jedynie przy pomocy doświadczonego prawnika.
Chociaż wydawałoby się, że aktorce znanej z ekranu pozyskiwanie nowych spraw nie powinno sprawiać kłopotu w związku z własną rozpoznawalnością, jest zupełnie inaczej. Jabłczyńska nie przyjmuje bowiem wszystkich interesantów, gdyż zajmuje się jedynie tym, co dotyczy ludzi show biznesu.
To były jakieś kompletne legendy. Wiesz, nikt nie przyjdzie do prawnika dlatego, że go zna z telewizji, czy też dlatego, że go lubi
Joanna stawia na współprace ze znajomymi. Tymi, u których niegdyś sama rozwijała skrzydła. Stara się pomóc osobom znanym, bo z własnego doświadczenia wie, z czym mogą się borykać. Prawnik jest więc dla nich niezbędną pomocą, która niekiedy ratuje nie tylko ich dobre imię, ale również finanse.
Tu z poważnymi sprawami przychodzą ludzie. Teraz już rzeczywiście mam dosyć wąską specjalizację, przede wszystkich obsługuję ludzi, których bardzo często nawet znam prawie trzydzieści lat, bo znają mnie od dziecka. Pracowałam np. w studiach dźwiękowych, które teraz obsługuję od strony prawnej. Ale głównie obsługuję osoby znane. Jest to dosyć wąska specjalizacja i na palcach u jednej ręki mogę wyliczyć, ile razy ktoś próbował nawet z ulicy dostać się do kancelarii i zostać moim klientem. To się zdarza niezwykle rzadko
Asia zdradziła również, że jej usługi kliencie polecają sobie wzajemnie w ramach tzw. poczty pantoflowej. To sprawia, że nie może narzekać na brak zajęcia, a do jej biura spływają coraz to nowe sprawy.
Joanna Jabłczyńska zdradza, jakie problemy prawne mają celebryci!
Jabłczyńska przyznała, że najczęstszym problemem celebrytów jest nieczytanie umów, które podpisują, co niekiedy przyczynia się do poważnych konsekwencji, niechcianych zobowiązań, a te nie zawsze da się odkręcić mimo najszczerszych chęci.
Nie czytają umów. Ale kompletnie nie czytają. To nie tak, że pobieżnie, tylko po prostu podpisują w ciemno to, co ktoś im daje. Nie ważne, czy to jest oddanie nerki czy testament, po prostu podpisują i przychodzą do prawnika wtedy, kiedy już jest pożar. Często niestety nie do ugaszenia. Wtedy to już naprawdę trzeba szukać jakiejś luki czy też interpretacji danego zapisu, żeby uratować sytuację
Zobacz też:
Ida Nowakowska wprost o chrzczeniu dzieci. Mówi kto, "wręcz nie powinien" tego robić
Rhian Sugden chwali się sylwetką! Nie ukrywa tego, że pracuje ciężko na siłowni!
Zmienia się podejście Polaków do "parawaningu". "To teraz obciach"








