Reklama
Reklama

Hanna Lis ostro na temat in vitro! Padły mocne słowa o polskim rządzie!

Hanna Lis (48 l.) znana jest z tego, że nie boi się wyrażać głośno swoich poglądów. Dziennikarka nie kryje także swojej niechęci do PiS'u i decyzji, jakie są podejmowane przez tę partię polityczną. Tym razem nie wytrzymała i zabrała głos w sprawie nowej ustawy dotyczącej in vitro.

To nie pierwszy raz, gdy dziennikarka postanowiła zaangażować się w sprawy społeczne. Zaczęło się od "Czarnego Protestu", który miał miejsce we wrześniu 2016 roku.

Wówczas Hanna dołączyła do grona kobiet będących przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego w Polsce. Od początku wygranych wyborów przez PiS, nie ukrywała niechęci do tej partii politycznej i nie zgadzała się z decyzjami podjętymi przez polityków rządu.

21 października 2018 roku mocno zachęcała do wzięcia udziału w wyborach samorządowych i do oddania swojego głosu. Tym razem prezenterka nie mogła milczeć w kolejnej sprawie, która dotyczy projektu autorstwa PiS'u i partii Kukiz15, która ma mocno ograniczyć dostępność do metody in vitro w Polsce.

Reklama

Opisując całą sytuację na swoim profilu w mediach społecznościowych, Lis nie przebierała w słowach.

"Dziś PiS i Kukiz15 pokazują środkowy palec tym, którzy nie mieli tyle szczęścia, co ja. Do Sejmu wpłynął projekt(autorstwa tych partii) drastycznego ograniczenia metody in vitro. A mówiąc wprost: projekt de facto unicestwiający in vitro. Tylko tyle? Dlaczego się ograniczać? Niech zakażą chemioterapii, wszak ona też niezgodna z prawem naturalnym.Niech ludzie umierają na raka, noworodki na odrę, a Polska na zamordyzm. Chyba czas znów wyjąc parasolki z szaf, co Kobiety?" - grzmi Hanna we wpisie.

Te mocne słowa padły pod zdjęciem, które zamieściła gwiazda. Wybrała zdjęcie, które przedstawia ją, trzymającą w ramionach jedną ze swoich córek. W komentarzach rozgorzała dyskusja, czy Hanna powinna tak szczerze wypowiadać swoje zdanie.

Jednej z komentujących nie spodobało się to, że jako dziennikarka nie przedstawiła rzetelnie problemu, tylko podeszła do tego zbyt emocjonalnie. Lis nie czekała długo z odpowiedzią:

"Nie wiem czy Pani zauważyła, ale mój instagram to nie serwis informacyjny. To miejsce w którym dzielę się swoimi odczuciami, przemyśleniami. Tu komentuję rzeczywistość. Proszę się zapoznać z projektem, nie widzę powodu, dla którego miałabym Panią wyręczać w czytaniu". 

Zdecydowana większość jednak stanęła w obronie Hani i poparła jej zdanie. Czyżby dzięki dziennikarce i jej zaangażowaniu w sprawę odbędzie się kolejny "Czarny protest"? 

***
Zobacz więcej materiałów wideo: 

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Hanna Lis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy