Cztery dni temu Kubicka potwierdziła okropne doniesienia, a teraz takie wieści. Otwarcie wyznała ws. małżeństwa z Baronem
Sandra Kubicka w minioną sobotę zamieściła w sieci przejmujący wpis, w których wyznała, że straciła ciążę. Wywołało to ogromne poruszenie w całym kraju, ludzie zaczęli jej współczuć i przesyłać słowa otuchy. Po czterech dniach od tego wydarzenia na Instagramie celebrytki pojawił się kolejny post. Tym razem opublikowała pierwsze od kilku miesięcy zdjęcie z Baronem. Pod fotką padły wymowne słowa w sprawie małżeństwa z muzykiem.
W ostatnich miesiącach w życiu Sandry Kubickiej naprawdę sporo się wydarzyło. Najpierw celebrytka ogłosiła, że złożyła papiery rozwodowe i to koniec jej małżeństwa z Baronem. Po jakimś czasie okazało się, że para dała sobie jednak jeszcze jedną szansę i wrócili do siebie.
Spędzili rodzinne wakacje nad jeziorem Como, skąd Kubicka pozdrawiała krytyków swej matchy środkowym palce "z yachtu za milion".
Ostatnie tygodnie Sandra spędzała z kolei w Grecji, gdzie jednak udała się bez męża. Ten dołączył do niej w minioną sobotę, ale - jak się ostatecznie okazało - powód jego nagłego przyjazdu był wstrząsający.
Wyszło bowiem na jaw, że Baronowie oczekiwali narodzin drugiego potomka. Niestety, Sandra cztery dni temu potwierdziła najgorsze:
"W kilka minut z najszczęśliwszej w najgorszy dzień mojego życia... Pękło mi serce... Żegnaj bobasku. Rosłeś w szczęściu i ciszy" - napisała celebrytka, dodając czarno-białe zdjęcia.
We wtorkowy wieczór Kubicka zamieściła kolejny wpis, do którego dołączyła wspólne zdjęcie z Aleksandrem, czego nie robiła od miesięcy. Miała ku temu ważny powód. Jej wpis chwyta za serce:
"Trzymanie się razem z rodziną sprawia, że jest to rodzina. Prawdziwa siła rodziny nie objawia się w spokojnych dniach, ale w nocach, kiedy wspierają się nawzajem w czasie burzy" - przekazała Sandra.
Wpis wywołał ogromne poruszenie wśród jej fanów. Ci słali im słowa otuchy i wsparcia w tych trudnych chwilach.
Zobacz też:
Niedawno Kubicka i Baron odwołali rozwód, a teraz takie doniesienia
Poruszony Aleksander Baron w końcu to przyznał. Nie do wiary