Zbigniew Wodecki (sprawdź!) odszedł cztery lata temu, pozostawiając po sobie ogromną pustkę. Jego brak najbardziej odczuwają dziś jego bliscy - szczególnie córka Katarzyna, która obecnie prowadzi fundację i opiekuje się spuścizną po zmarłym ojcu.
Jak mówi w wywiadzie dla "Zwierciadła", Zbigniew Wodecki przed śmiercią dzwonił codziennie do wszystkich swoich dzieci i wypytywał, co słychać. To była taka "obowiązkowa rundka". Dwa dni bez telefonu wprowadzały niepokój.
To nas wszystkich trzymało razem - przyznaje Wodecka-Stubbs.
Nieobecny ojciec
Gdy była dzieckiem, ojca widywała od wielkiego dzwonu. W domu bywał tylko gościem, za co później przepraszał. Dopiero przy wnukach stanął na wysokości zadania i zaczął poświęcać bliskim więcej czasu. Kariera nie była już wtedy dla niego tak istotna.
Ojcem został wcześnie, sam był właściwie chłopcem. Nie baliśmy się go, nie było lęku przed nim, ale respekt już tak. Wiesz, to w ogóle nie jest łatwe dzieciństwo, jak się ma znanego artystę za tatę - mówi.

Kim jest żona Wodeckiego?
Wspomina, że każdy spacer po Krakowie z nim to była katorga. Ludzie na każdym kroku podchodzili i robili sobie z nim zdjęcia, prosili o autograf. Rodzina musiała grzecznie czekać, aż znany ojciec obsłuży całą wycieczkę. Życie rodzinne w kupie trzymała mama Krystyna.
Z wykształcenia jest geologiem. Plotkowano, że w małżeństwie ze Zbyszkiem bywało różnie, jednak nigdy nie doszło do rozwodu. Usunęła się w cień, poświęciła wychowywaniu pociech. Zbigniew mówił o niej "anioł dobroci i cierpliwości". Cicha, wciąż wierna.
W wywiadach Wodecki żartował, że "będzie z nią aż do śmierci i nigdy się nie wywdzięczy za to, że dom i dzieci złożył na jej barki". Gdyby nie ona, wszystko skończyłoby się katastrofą.
I tu hołd dla mojej mamy. Udało jej się stworzyć dom z jeżdżącym na koncerty młodym, odnoszącym sukcesy artystą, którego nosiło i który był wystawiony na wszystkie pokusy artystycznego życia. Mama konsekwentnie tworzyła coś trwałego, sama nie pokazując się światu medialnemu. Tworzyła azyl bezpieczeństwa. Życie prywatne - mówi córka w najnowszym wywiadzie dla "Zwierciadła".
Na samym dnie smutku
Podkreśla, że "dużo jest w niej tego, co tata próbował jej i jej rodzeństwu przekazać", hołd składa jednak przede wszystkim mamie. Tata był bardziej przyjacielem, z którym mogła porozmawiać na każdy temat. Kumplem, "interesującym, inteligentnym człowiekiem z wybitnym poczuciem humoru".
Żałobę przeżyła dopiero w trakcie pandemii, która pozwoliła jej się wyciszyć, bo "wcześniejsze galopowanie było swego rodzaju wypieraniem refleksji".
Fundacja, która powstała pół roku po odejściu taty, była dla mnie ogromną terapią. Wyciągnęła mnie z samego dna smutku, nawet nie umiem nazwać tych emocji straty. Coś, co z początku miało być uporządkowaniem spraw, zmieniło się w pracę, i to dającą ogromną satysfakcję - podkreśla.
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym Instagramie!











