Kłopoty zdrowotne Beaty Tyszkiewicz nasiliły się 5 lat temu, gdy z zawałem serca została przewieziona do szpitala w Aninie. Konieczne okazało się przeprowadzenie zabiegu udrożnienia tętnicy wieńcowej. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Aktorka poczuła się tak dobrze, że postanowiła z dystansem potraktować zalecenia lekarzy i obawy córek. Jednak, gdy kilka dni po wypisaniu ze szpitala, trafiła do niego ponownie, znów z silnymi bólami w klatce piersiowej, zrozumiała, że sprawa jest poważna.
Jeszcze trochę nadrabiała miną, przekonując w tabloidach, że nic poważnego jej nie dolega, tylko trochę przeholowała z hinduskim jedzeniem, ale widać było, że się przejęła. Postanowiła zwolnić tempo i, podobno za namową córek, zrezygnowała z sędziowania w „Tańcu z gwiazdami”.
Od tamtej pory gwiazda sprawia wrażenie, jakby przesadzała trochę w drugą stronę. Odkąd rozstała się z „Tańcem z gwiazdami”, przeważnie przesiaduje w domu. Zawiesiła wszystkie relacje towarzyskie, nie rozmawia z dziennikarzami, nie wychodzi nawet do sklepu.
Jedyną osobą, z którą się widuje, jest córka Karolina Wajda, która dostarcza aktorce zakupy i lekarstwa. Jak wyznała 2 lata temu w rozmowie z „Super Expressem”:
Ma do tego prawo, ja doskonale ją rozumiem, niczego nie narzucam i robię to, o co mnie poprosi. Jeśli chce, żeby przyjechała, jestem na każde zawołanie. Teraz na jej prośbę porządkuję zdjęcia i dokumenty.
Beata Tyszkiewicz czeka na wizytę wnuków
Na początku lata sytuacja Tyszkiewicz stała się jeszcze trudniejsza z powodu tropikalnych upałów, wybitnie niewskazanych dla sercowców. Z obawy przez zasłabnięciem aktorka przestała nawet wychodzić na balkon.
Jak donosi tygodnik „Na żywo” w tej sytuacji córki Tyszkiewicz podjęły decyzję o przewiezieniu mamy do dworku w Głuchach pod Warszawą, gdzie Karolina Wajda prowadzi Akademię Sztuki Jeździeckiej. Poza miastem, wśród zieleni, upały będą mniej dotkliwe. Aktorka nie może już doczekać się wyjazdu, zwłaszcza że w Głuchach ma się spotkać z wnukami, dziećmi jej młodszej córki Wiktorii, mieszkającej na stałe w Szwajcarii. Ze względu na odległość, Tyszkiewicz nie widuje wnuków zbyt często. Jak wspominała w jednym z wywiadów, cytowana przez „Na żywo”:
Jak już przyjeżdżają, to zwykle na kilka tygodni i jest między nami dużo czułości. Dbam o to, staram się też, by wszystko mieli, jestem organizatorem ich życia. Siedzę z notesem i planuję im cały pobyt: kto kiedy ma przyjść, kogo przyprowadzić i odprowadzić, kiedy idziemy do teatru, kina, kiedy zobaczymy stadion. Jestem wtedy wyłączona ze swojego codziennego życia, po prostu mnie nie ma. Chcę, też , by w tym czasie moja córka miała chwilę oddechu dla siebie.
W tym roku aktorka ma tylko jedną wątpliwość: czy zdrowie pozwoli jej dotrzymać kroku 15-letniemu Szymonowi i 10-letniemu Marcelowi….
Zobacz też:
Gigantyczna rata kredytu Cichopek. Celebrytka musiała podjąć trudną decyzję
Anna Popek w kusym bikini na kamienistym wybrzeżu





***








