Jeszcze dziesięć lat temu Beata Tadla była jedną z najjaśniejszych gwiazd TVN - prowadziła główne wydania "Faktów", była gospodynią kilku programów emitowanych na antenie TVN24, a jej pozycja w "drużynie" kierowanej przez Adama Pieczyńskiego wydawała się niezachwiana.
Gdy w 2012 roku nagle podjęła decyzję o rozstaniu ze stacją, "Wirtualne Media" od razu odkryły, że przechodzi do Telewizji Publicznej i nazwały to "transferem roku". Beata Tadla bardzo długo utrzymywała, że zdecydowała się na zmianę pracy, bo po prostu potrzebowała nowych wyzwań zawodowych. Dopiero niedawno przyznała, że w TVN podcinano jej skrzydła.
Wszystko przez Durczoka?
"Czułam nad sobą szklany sufit. Wiedziałam, że tam nic więcej nie zrobię, że karty są rozdane" - powiedziała Magdalenie Rigamonti z "Dziennika.pl". Dziś dziennikarka nie boi się już mówić, że osobą, która ją blokowała, był... Kamil Durczok. Wcześniej nie mogła wypowiadać się na jego temat, bo była świadkiem w procesie, który były szef "Faktów" wytoczył tygodnikowi "Wprost". Do "przeprowadzki" z Wiertniczej na plac Powstańców namówił Beatę Tadlę Piotr Kraśko, który w 2012 roku objął posadę dyrektora "Wiadomości" i - po odejściu z redakcji Małgorzaty Wyszyńskiej - szukał nowej prowadzącej.Podobno Tadla od początku była jego główną kandydatką do zostania gospodynią sztandarowego programu informacyjnego TVP. Dziennikarka - akurat wtedy "potrzebująca nowych wyzwań" - nie wahała się ani chwili. Wkrótce po tym, jak zakończył się jej zapisany w kontrakcie z TVN półroczny zakaz pracy dla konkurencji, poprowadziła główne wydanie "Wiadomości". Kilka lat później, promując swą czwartą książkę "Czego oczy nie widzą. Opowieści z życia (poza)telewizyjnego" stwierdziła, że nie odniosła się w niej do plotek na temat jej odejścia z TVN. "Plotki mnie nie interesują, o reszcie mogę mówić" - powiedziała "Wideoportalowi", odpowiadając na pytanie Roberta Patolety, czy prawdą jest, że zrezygnowała z pracy w TVP "przez Durczoka". Wkrótce potem potwierdziła, że jednak jest w tej plotce wiele prawdy, bo pracując z Kamilem Durczokiem wiedziała, że nigdy nie poprowadzi żadnego wydania specjalnego "Faktów", wieczoru wyborczego, a o jakichkolwiek nowych wyzwaniach może tylko pomarzyć. "Przeszłam do TVP, bo wiedziałam, że będę tam mogła robić rzeczy, o których nie było mowy w poprzedniej stacji" - stwierdziła w wywiadzie dla "Dziennika.pl". Przygoda Beaty Tadli z Telewizją Publiczną trwała niespełna cztery lata - dwa razy krócej niż trwała jej współpraca z TVN. Całej prawdy o powodach i kulisach rozstania dziennikarki z kierowanym przez Kamila Durczoka zespołem "Faktów" wciąż nie znamy. Być może Beata Tadla ujawni je dopiero w swej kolejnej książce, nad którą podobno właśnie pracuje...
Zobacz też:
Milionowe dotacje dla Bąkiewicza
Cezary Pazura wspomina poród żony
Jest akt oskarżenia przeciwko Beacie Kozidrak



Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym Instagramie








