Cygan mimowolnie wplątał się w aferę z Rynkowskim. Teraz oficjalnie uciął plotki
Jacek Cygan stał się mimowolnym bohaterem afery, która rozpętała się wokół Ryszarda Rynkowskiego. To właśnie słynny tekściarz ogłosił ze sceny w Opolu, że wokalista nie zdoła wystąpić tego wieczora ze względu na wypadek drogowy. W kontekście tego, co później wyszło na jaw, wypowiedź autora wielu polskich hitów brzmi dość niefortunnie. Kilkanaście godzin później gwiazdor ponownie zabrał głos w tej sprawie. Teraz wszystko jasne...
Na zakończenie trwającego cztery dni festiwalu w Opolu zaplanowano koncert z okazji 75. urodzin Jacka Cygana. Na scenie wybrzmiały największe przeboje jego autorstwa w wykonaniu takich gwiazd jak Andrzej Seweryn, Stanisław Soyka, Ralph Kaminski, Mietek Szcześniak, Edyta Górniak, Ewelina Flinta, Majka Jeżowska czy Piotr Cugowski. Wśród nich miał znaleźć się również Ryszard Rynkowski, ale niestety nie dotarł na miejsce.
W zastępstwie za nieobecnego wystąpił sam główny bohater wieczoru, który wykonał jego znany utwór "Jedzie pociąg z daleka" (sprawdź!). To on wyjaśnił również powody absencji kolegi.
"Ryszard jechał do Opola. Miał wypadek samochodowy. Obrażenia są bolesne. Ryśku, nikt lepiej od ciebie nie zaśpiewa 'Wypijmy za błędy'. Troszkę się potłukł. Boli, ale nie ma powodów do obaw. To twardy chłop. Ogląda nas teraz" - powiedział ze sceny Cygan, nawiązując przy okazji do jeszcze innego hitu Rynkowskiego.
Zaskoczona i zaniepokojona publiczność postanowiła dodać gwiazdorowi otuchy, chóralnie skandując słowo "Dziękujemy". Niestety czas pokazał, co tak naprawdę się wydarzyło.
Na początku sądzono, że - jak relacjonował menedżer artysty w rozmowie z "Faktem" - do zdarzenia doszło w Brodnicy w okolicy domu piosenkarza. Bogdan Zep przekazał, że kierujący samochodem Rynkowski wskutek słabej widoczności przez mocne słońce stracił panowanie nad pojazdem. Na szczęście nic poważnego się nie stało; skończyło się jedynie na szwach na czole.
Niedługo później "Super Express" przekazał, powołując się na ustalenia służb, że do zdarzenia doszło we wsi Żmijewko w województwie kujawsko-pomorskim. Gwiazdor w trakcie manewru wyprzedzania uderzył w bok nadjeżdżającego z naprzeciwka auta, zmuszając je do 'odskoczenia' w prawo i zatrzymania.
Po zajściu mężczyzna pojechał do domu, gdzie godzinę później znaleźli go funkcjonariusze. Przeprowadzone na komendzie badania wykazały, że kierowca był pod wpływem i w takim stanie doprowadził do kolizji drogowej. Za tak ryzykowne zachowanie w ruchu drogowym grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności i zakaz prowadzenia pojazdów w ogóle.
W kontekście tych wydarzeń słowa wypowiedziane przez Jacka Cygana w Opolu brzmią bardzo niefortunnie. Nic dziwnego, że tekściarz został już zapytany o to, czy w tamtym momencie zdawał sobie sprawę, co tak naprawdę się wydarzyło.
"Nie wiedziałem o tym" - podkreślił niespełna 75-latek w wypowiedzi dla "Faktu", nie chcąc jednocześnie wyjawić, kto przekazał mu wiadomość o wypadku.
Swoje oświadczenie zdążył już też wydać sam Rynkowski, którego adwokat wyraził zgodę na publikację wizerunku.
"Drodzy Fani, chciałem wszystkich Was najmocniej przeprosić za zdarzenie z dnia 14 czerwca 2025 roku. Zdaję sobie sprawę z tego, że zawiodłem wielu z Was, szczególnie wspaniałą opolską publiczność. Obiecuję, że sytuacja ta stanowić będzie dla mnie lekcję, z której wyciągnę odpowiednie wnioski" - przekazał portalowi Jastrząb Post.
Niektóre aspekty sprawy wciąż wymagają jednak wyjaśnienia.
Zobacz też:
Rynkowski raz zastąpił Markowskiego na scenie. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie
Ryszard Rynkowski nie drży o przyszłość. Lata temu dobrze zainwestował i już się nie martwi
Rynkowski miał być nauczycielem. Tylko ona wierzyła, że będzie artystą