Ślub Jacka Kurskiego wywołał w kraju ogromne zamieszanie.
Polityk ze swoją drugą żoną Joanną wziął bowiem ponowny ślub, ale tym razem kościelny.Wierni nie kryli swego oburzenia. W końcu Kurski przez 20 lat był żonaty, a do tego z pierwszą żona ma troje dzieci. Wydawać by się mogło, że w takich okolicznościach rozwód kościelny jest niemożliwy. A jednak...Hierarchowie wyrazili zgodę na to, by prezes TVP ponownie ślubował "miłość, wierność i uczciwość małżeńską" przed ołtarzem.
Z pewnością ksiądz wypowiedział też słowa: "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela", które Kurski słyszał już, gdy brał ślub z pierwszą żoną.

Ceremonia odbyła się w krakowskich Łagiewnikach. Teraz Kurski tłumaczy, dlaczego wybrali akurat to miejsce."Bardzo chcieliśmy wziąć ślub w świątyni, która nie jest przypadkowa. I takie są Łagiewniki. Bo już trzy lata temu odkryliśmy dla siebie fenomen koronki do Miłosierdzia Bożego, od wielu miesięcy staramy się odmawiać wspólnie tę modlitwę w ciągu dnia" - mówi w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" Kurski.

54-latek przekonuje jednak, że wcale nie było tak łatwo dostać mu rozwód kościelny, ale w końcu się udało.
Krytykom zarzucił, że nie mają własnego życia i dlatego nie dają mu się cieszyć ze swojego szczęścia! "Ludzie, którzy hejtują mój ślub w mediach społecznościowych i nie tylko tam, zachowują się tak, jakby nie mieli swojego własnego życia. (...) Po prostu zazdroszczą. To jęk zawiści" - ocenił Kurski. Zazdrościcie mu kolejnego ślubu kościelnego?
Zobacz również:



***








