Kamil Stoch i cała nasza reprezentacja nie mają za wiele powodów do radości po pierwszych turniejach w ramach Pucharu Świata. Ostatniego sezonu też zresztą nie mogli zaliczyć do przesadnie udanych.
Kamil Stoch myślał o zakończeniu kariery. Wtedy wkroczyła żona
W wywiadzie zawiedziony skoczek przyznał wprost, że myślał o zakończeniu kariery.
"Spójrzmy prawdzie w oczy, to będzie ostatni etap mojej kariery. Potrzebuję osób, które skupią się na mnie, zapewnią mi pełnię swojej uwagi i będą w stanie ulepszyć najmniejsze detale. Dzięki nim będę mógł skakać coraz dalej. Mogę powiedzieć, że podszedłem do sprawy trochę egoistycznie. Nie myślałem o nikim. Skupiłem się na sobie i na swoim rozwoju, aby najpierw pomóc sobie" - wyznał w "skijumping.pl".
Na szczęście żona Ewa Bilan-Stoch wkroczyła do akcji i przekonała jakoś męża, by wziął się w garść.
"Tydzień po zakończeniu sezonu zrodził się pomysł, żeby dalej skakać na nartach, oczywiście za namową mojej małżonki. Zmotywowała mnie, żeby jeszcze zebrać się w sobie, podnieść głowę i spróbować jeszcze powalczyć, ostatkiem sił wykorzystać rezerwowe pokłady mocy. W dalszym ciągu czuję, że jest we mnie jeszcze niewykorzystane potencjał. Chcę to wszystko uzewnętrznić i odnieść sukces" - opowiadał Stoch w rozmowie z portalem.
Potem okazało się, że Stoch postanowił zatrudnić własnego trenera i osobny sztab szkoleniowy, co miało mu pomóc wrócić do czołówki. Na razie tak się jednak nie stało.
Obecny Pucha Świata nie zaczął się najlepiej dla żadnego z naszych skoczków. Po ostatnim weekendzie trener Thomas Thurnbichler miał problem z wybraniem piątki do następnych zawodów. Najgorzej wypadli Piotr Żyła i właśnie Kamil Stoch. Ostatecznie szkoleniowiec postanowił dać szansę temu drugiemu.
Żona Stocha tak się starała, a tu taki finał
Kibice nie tracą nadziei, że nasi skoczkowie pokażą, na co naprawdę ich stać. Niestety, ostatnie słowa Adama Małysza nie napawają optymizmem. Obecny prezes PZN przekazał dość gorzkie wieści w sprawie Kamila Stocha i reszty. Słynny "Orzeł z Wisły" twierdzi, że duże znaczenie ma tutaj wiek naszych zawodników oraz zmiany, które zaszły na skoczniach.
"Rozmawiam z Thomasem Thurnbichlerem, czy Alexandrem Stoecklem, z którym dyskutujemy po różnych konkursach, i wszyscy widzimy, że zmieniła się technika. Zawsze ciężej będzie tym starszym zawodnikom, bo zmieniony został trochę sprzęt i on preferuje zawodników, którzy atakują i idą do przodu. Wtedy nakręca ich i dzięki temu lecą szybciej. Tak robią właśnie Austriacy, Norwegowie" - wyznał Adam Małysz w rozmowie z Interią Sport.
Potem wyjaśnił, co dokładnie miał na myśli w kwestii zachodzących zmian, rozwiewając przy okazji wątpliwości.
"Nasi zostali w stylu niemieckim, który przyprowadził tu Stefan Horngacher. Polega on na pchaniu mocno w próg i odbiciu. To powoduje, że zaczyna brakować prędkości w drugiej fazie lotu. To ma Aleksander Zniszczoł, ale też Jakub Wolny. Oni jednak nie odbijają się tak jak najlepsi. Ich styl preferuje wiatr pod narty. Wtedy są w stanie odlatywać. Najbliżej tego nowego stylu jest Paweł Wąsek. Reszta zawodników w drugiej fazie jest za bardzo za nartami. Nie mają przeciągnięcia i potem brakuje odległości na dole - wytłumaczył "Orzeł z Wisły".
Zobacz też:
Kolejne smutne wieści o Stochu. Z nieoczekiwanej strony pojawiła się nadzieja
Ewa Stoch przerwała milczenie. W końcu oficjalnie potwierdziła
Żona Stocha podzieliła się wspomnieniem związanym z Kubackim. A to zaskoczenie
Najpierw takie wieści o żonie, a teraz to. Kamil Stoch oficjalnie potwierdza
A jednak to prawda ws. Stocha. Był niepokój, a teraz taka przykra niespodzianka








