Reklama
Reklama

Zofia Merle spoczęła na warszawskich Powązkach. Ksiądz ujawnił sekret aktorki

Zofia Merle nieco ponad tydzień od śmierci, została pochowana na warszawskich Powązkach. Aktorka po mszy żałobnej została odprowadzona przez tłumy na miejsce wiecznego spoczynku. Prowadzący ceremonię ksiądz wygłosił niezwykle poruszające słowa.

Zofia Merle nie żyje

Zofia Merle przez długie lata kariery aktorskiej zachwycała widzów niezliczonymi rolami teatralnymi i filmowymi. Najbardziej w pamięci oglądających zapadły jej występy w "Klanie" oraz role w kultowych "Misiu", czy "Rozmowach kontrolowanych". Około 10 lat temu gwiazda zrezygnowała z kontynuowania kariery ze względu na pogarszający się stan zdrowia, jak również problemy w życiu osobistym.

W 2013 roku Zofia Merle przeżyła wielką tragedię. Jej jedyny syn Marcin Mayzel zmarł w wieku 42 lat. Reżyser, który pracował m.in. na planie "Na dobre i na złe", "Prosto w serce" czy "Paradoks" przegrał walkę z nowotworem trzustki. W grudniu 2021 roku aktorka znów pogrążyła się w żałobie. Tym razem straciła męża, Jana Mayzela. Jako małżeństwo przeżyli wspólnie sześć dekad. Samotne życie tylko pogłębiło zdrowotne problemy Zofii Merle. 13 grudnia aktorka zmarła. Miała 85 lat.

Reklama

Aktorzy serialu "Klan", którzy przez 15 lat mieli okazję współpracować z Zofią Merle, zawsze mówili o niej w samych superlatywach.

"Z Zosią nie tylko się dobrze pracowało, ale świetnie się obok niej czuło, bo ona roztaczała pozytywną energię, uśmiech i siłę witalną. Przez wiele lat jako ta pani Stenia była magnesem dla innych i wulkanem energii. Zawsze żartowała i potrafiła rozbawić każdego" - opowiadał w wywiadzie dla "Faktu" Tomasz Stockinger.

Zofia Merle spoczęła na warszawskich Powązkach

Aktorka zapadła w pamięci kolegów po fachu jako osoba ciepła i towarzyska.

"To była osoba, od której można się było uczyć jak łączyć życie zawodowe z czarem i radością czysto ludzką, towarzyską. Częstowała wszystkich swoich widzów pozytywną energią. Była wielką ozdobą naszego wątku w serialu. To kolejna osoba, którą tak kochaliśmy i musimy pożegnać. Niestety taka jest kolej rzeczy" - wspominał zmarłą Zofię Merle, Tomasz Stockinger w wywiadzie dla "Faktu".

Dziś o godzinie 10:00 rano rozpoczęła się ceremonia pogrzebowa Zofii Merle. W kościele św. Karola Boromeusza na Powązkach zgromadziły się tłumy ludzi, pragnących pożegnać aktorkę. Na pogrzeb przybyło mnóstwo postaci związanych ze światem aktorskim. Obecny był m.in. Władysław Kowalski. Sprawujący mszę ksiądz wygłosił przejmujące kazanie, w którym opowiedział co nieco o ostatnich latach życia aktorki. Wyznał, że była osobą niezwykle religijną.

"Słyszymy o niej jeszcze dzisiaj różne słowa. A ja chcę powiedzieć, będąc księdzem, będąc jej spowiednikiem, będąc tym, który przynosił jej komunię świętą, że Zofia prowadziła życie sakramentalne. Kiedy jeszcze była zdrowa, przychodziła regularnie do kościoła, często trzymając wachlarz w ręce. Czasami nawet jak nie było duszno ani gorąco, to i tak miała wachlarz. Trochę za tym wachlarzem w kościele się chowała, ale my wiedzieliśmy, że to jest ona" - wspominał zmarłą ksiądz.

Zofię Merle z duchownym łączyła niezwykła więź. Chętnie gościła go u siebie w domu. 

"Gdy była chora, przychodziłem do nie jej do domu. Spowiadałem ją, a potem jedliśmy razem zupę, którą gotował mąż Jan Mayzel" - mówił ksiądz z ambony.

Zobacz też:

Poruszające wieści od obsady "Klanu". Twórcy chcą uczcić pamięć zmarłej aktorki

Zmarła Zofia Merle nie dopuszczała do siebie nikogo przed śmiercią. Był jedynym wyjątkiem

Śmierć Zofii Merle wywołała wielkie emocje w TVP. Gwiazdy "Klanu" zabrały głos w sprawie aktorki

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Zofia Merle | Jan Mayzel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy