Reklama
Reklama

Zenek Martyniuk o kulisach pielgrzymki do Lichenia. Ma nadzieję, że modlitwy pomogą synowi!

Zenon Martyniuk i jego żona są zdruzgotani. Małżeństwo ich jedynaka rozpada się na oczach całej Polski. Czy Bóg ocali uzależnionego od narkotyków Daniela?

- Mam nadzieję, że wizyta Danusi i Eweliny w Licheniu nie poszła na marne... Że dzięki ich modlitwom Daniel wróci na dobrą drogę - mówi "Dobremu Tygodniowi" Zenon Martyniuk, który bardzo martwi się o syna. 

Na początku grudnia Danuta razem z synową i jej mamą, wybrały się na pielgrzymkę. Odwiedziły sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej, by pomodlić się o szczęśliwe rozwiązanie dla Eweliny, która za dwa miesiące urodzi córkę. Nie minęło kilka tygodni i okazało się, że dziś opieka Opatrzności jest ich rodzinie potrzebna jak nigdy wcześniej. 

Reklama

Daniel zgotował najbliższym prawdziwe piekło. Dzień przed nocą sylwestrową w jego domu doszło do awantury. Mężczyzna kłócił się na klatce schodowej z ciężarną żoną, nie chciał jej wpuścić do mieszkania. Interweniowała policja. Okazało się, że ma przy sobie narkotyki. 

Do podobnego zdarzenia doszło wiosną ubiegłego roku. Wówczas zakłócił mir domowy przyszłym treściom. Wezwani na miejsce funkcjonariusze znaleźli przy mężczyźnie środki odurzające. Wyrok za ich posiadanie zapadł 2 stycznia tego roku. Tym razem sprawa wygląda na dużo poważniejszą. 

Kiedy Daniel został zwolniony z aresztu, zapadł się pod ziemię, ale uaktywnił się w mediach społecznościowych. W chaotycznych słowach oczerniał swoją młodziutką żonę. Twierdził, że Ewelina celowo zaszła w ciążę, a on został wmanewrowany w małżeństwo. Nie wyraził cienia skruchy. 

Martyniukowie są zrozpaczeni i zdeterminowani, by pomóc synowi. - Nie chcemy, żeby narkotyki zniszczyły jego życie i naszą rodzinę, dlatego postawiliśmy mu twarde warunki: ma się leczyć. Zrobimy wszystko, by trafił do najlepszych specjalistów i wytrzymał terapię i wcale się z tym nie kryjemy - zdradza ojciec. I dodaje: - Daniel ma dwa miesiące do narodzin córki, by zdać egzamin na ojca i odpowiedzialnego męża, a naprawdę jest o co walczyć. Takie sytuacje zdarzają się w nie jednej rodzinie, dlatego prosimy wszystkich o wsparcie w tej trudnej dla nas sytuacji, modlitwę i dobre słowo. Tego nam teraz potrzeba - wyznał wokalista. 

Król disco polo jest przekonany, że Bóg prowadzi go przez życie. Niemal cztery lata temu poważnie zachorował. Gdy walczył o życie, fani modlili się za niego. 

Czytaj dalej na następnej stronie.

Do dziś przechowuje dwa święte obrazki - pamiątki mszy zamówionej w intencji jego uzdrowienia. Otrzymał je, gdy w poważnym stanie trafił do szpitala. Został w porę zoperowany. - Z pewnością wyzdrowiałem nie tylko dzięki lekarzom - mówił wzruszony piosenkarz. 

Martyniuk nigdy nie ukrywał, że wiara jest dla niego ważna. Kiedy był chłopcem, do świątyni prowadzała go mama Teresa (tata był wyznania prawosławnego). - W ławce śpiewałem tak, że wszyscy odwracali głowy - mówi z dumą. I wylicza: - Przystąpiłem do Pierwszej Komunii Świętej, bierzmowania, a potem brałem ślub w kościele z moją Danusią. 

Żonę poznał na festynie we wsi Grabowiec. - To był odpust 13 czerwca, na świętego Antoniego - wspomina.

Zostali parą, a niedługo później pobrali się w kościele Matki Bożej z Góry Karmel w Bielsku Podlaskim. Tam też ochrzcili syna. - Lubimy tę świątynie i odwiedzamy do dziś. Przywołuje w nas piękne wspomnienia - zdradza. 

Zenon ma żal do siebie, bo zajęty karierą za mało czasu poświęcał jedynakowi. Pobłażał mu we wszystkim, a swoją nieobecność podczas tras koncertowych rekompensował kosztownymi podarkami. - Może to niedobrze, ale rozpieszczałem syna. Zawsze miał wszystkie najmodniejsze zabawki i gadżety - mówił. 

Wokalista przyznaje, że chłopak już w gimnazjum stwarzał problemy wychowawcze. - Była wielka afera, bo syn i jego koledzy w drugiej klasie dorwali się do alkoholu, a potem wyskakiwali przez okno na parterze i uciekli z zajęć - zdradzał w autobiografii Martyniuk. 

Mimo licznych wybryków jedynaka, ciągle mu pobłażał. Danuta próbowała poskromić syna, ale nie miała oparcia w mężu. - Kiedy Daniel był młodszy i czegoś mu zabroniłam lub zrobiłam nie po jego myśli, natychmiast łapał za słuchawkę i dzwonił do Zenka, żeby naskarżyć - wspominała Danuta. 

Dziś wraz z żoną gorliwie modlą się o to, by ich Daniel się opamiętał. - Pamiętam jak dziś, że serce wyrywało mi się, kiedy słuchałem pieśni "Liczę na Ciebie, Ojcze". Dziś muzyk ma nadzieję, że Stwórca przemieni serce jego syna. 

***

Zobacz więcej materiałów:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Zenon Martyniuk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy