Materiał zawiera linki partnerów reklamowych
Filip Gurłacz od kilkunastu lat pojawia się na małym i dużym ekranie. Szeroką rozpoznawalność zyskał za sprawą roli w "Pierwszej miłości", a lepiej dał się poznać widzom, biorąc udział w "Tańcu z gwiazdami".
Oglądaj serial "Pierwsza miłość" w Polsat Box Go
Szybko okazało się, że aktor ma talent, który pod czujnym okiem Agnieszki Kaczorowskiej prawdziwie rozkwitł. Ostatecznie para dotarła aż do finału, ustępując w nim jedynie Marii Jeleniewskiej i Jackowi Jeschke.
Gurłacz wyznał wprost o tęsknocie za Kaczorowską. Potem zamilkł
W przeciwieństwie do innych byłych uczestników show gwiazdor niespecjalnie śledził to, co dzieje się w kolejnych edycjach.
"Jest we mnie taka część, która jest bardzo ciekawa nowych uczestników, ale też ten czas mógłbym spędzić inaczej, na przykład oglądając film z żoną albo kładąc syna spać" - mówił agencji Newseria już po rozpoczęciu jubileuszowego sezonu.
W tej samej rozmowie 35-latek przyznał jednak, że tęskni za Agnieszką, z którą bardzo się polubili. Później nie komentował już doniesień na temat jej czy programu. Aż do momentu, gdy na dwa dni przed ostatnim odcinkiem oficjalnie obwieścił...
Dwa dni przed finałem "TzG" Gurłacz zdobył się na wyznanie. Dawno nie był tak szczery
Ale jego ogłoszenie wcale nie dotyczyło zamieszania wokół "TzG". Aktor skupia się bowiem na własnych zawodowych wyzwaniach, które przed nim stoją.
W połowie września w warszawskiej Scenie Relax odbyła się premiera spektaklu "Pic na wodę" Jakuba Przebindowskiego, w którym Gurłacz występuje obok Szymona Bobrowskiego, Mariety Żukowskiej czy Anny Karczmarczyk.
Gwiazdor nie ukrywał, że postać ta od razu bardzo go zaintrygowała.
"(...) Moja rola jest zaskakująca, przynależę bowiem do pewnej grupy, która ma plan wzbogacić się kosztem (...) [głównego - przyp. red.] bohatera (...). Ja jestem takim elementem, który budzi największy postrach" - mówił w najnowszym wywiadzie z Agencją Newseria.
Podobne doświadczenia rzadko przytrafiają mu się w pracy.
"Ta postać jest naprawdę sprawnie napisana, co w moim przypadku nie zdarza się często. Mówię to ze swojej perspektywy. Fajne jest to, że nigdy nie zagraliśmy tego dwa razy tak samo, za każdym razem jest coś zaskakującego i jest bardzo duże pole do interpretacji. Ja to bardzo lubię" - komentował.
Gurłacz w końcu zdobył się na wyznanie. "Ma w sobie coś, co jest kuszące"
Aktor generalnie dobrze odnajduje się w takich zadaniach.
"Ja lubię grać czarne charaktery, bo mają one w sobie coś, co ja bym nazwał zakazanym owocem, a taki przecież smakuje najlepiej. To jest zawsze pogoń za władzą albo już zdobyta władza, to jest jakiś rodzaj bezczelności, który sobie podporządkowali i mają taką umiejętność. To naprawdę jest super" - powiedział.
Przy tej okazji powołał się na tytułowego "Ojca chrzestnego", któremu, pomimo że nie należy do najbardziej krystalicznych ludzi na świecie, widzowie kibicują.
Myślę, że te złe charaktery mają w sobie coś, co jest kuszące dla wszystkich
- skwitował.
Zobacz również:
Materiał zawierał linki partnerów reklamowych









