Piotr Jacoń związany jest z TVN od wielu lat. Kilka miesięcy temu w mediach głośno było o jego wywiadzie, którego udzielił magazynowi "Replika". Dziennikarz opowiedział o swojej córce Wiktorii, która jest osobą transpłciową.
Ojciec myślał, że miał syna. Rozumie pan: s y n a. Ach, jak to brzmi! S y n – duma. Aż tu nagle ten syn mówi, że jest dziewczyną, czyli – jak podpowiada nam patriarchat – kimś jakby gorszym. Transmężczyzna to jest w pewnych kategoriach „awans”, transkobieta – „degradacja”! Jeśli syn okazuje się córką, to ojciec we własnych oczach staje się kimś innym. Syna nie ma, więc ojca tego syna też jakby trochę nie ma. To wszystko brzmi dość absurdalnie, ale tak to, niestety, działa
Dziennikarz opowiedział też, jak wyglądał moment, gdy "syn" zrobił przed nimi coming out i usłyszał od dziecka, że nie czuje się mężczyzną.
Latem ubiegłego roku moje dziecko zaczęło przebąkiwać, że robi jakieś badania i „o czymś musi nam powiedzieć”. Dopytywaliśmy z żoną, o co chodzi, ale słyszeliśmy, że „jeszcze jest za wcześnie”. Mieszkamy w Gdyni, Wiktoria studiuje w Warszawie, więc ta kluczowa rozmowa odbyła się przez telefon, na głośnomówiącym. Nie pamiętam dokładnie jej słów, ale musiała powiedzieć, że od dawna źle czuje się w swoim ciele. Musiała powiedzieć, że jest kobietą i używa imienia „Wiktoria”. Wspominała o terapii hormonalnej" - wyznaje dziennikarz.
Córka Piotra Jaconia pozwała go do sądu
Ostatnio całą rodziną musieli stanąć przed sądem. Zgodnie z polskim prawem dziecko musi pozwać swoich rodziców i dowieść, że podczas narodzin dokonali nieprawidłowej oceny i przypisali potomkowi płeć niezgodną z jego wewnętrznymi odczuciami.
O tym, jak absurdalne w tej kwestii jest polskie prawo, Jacoń opowiedział właśnie w rozmowie z Wirtualną Polską.
Wziąłem od niej pozew przeciwko nam i samodzielnie złożyłem go w sądzie w Gdańsku. (…) Wchodzimy na salę, trzymając się za ręce i pierwszy komunikat, który słyszymy od sądu, to że pani powinna usiąść po tej stronie, a państwo naprzeciwko. Jako oskarżeni i strona pozywająca. Na dzień dobry państwo rozdzieliło polską rodzinę. Sztucznie to zrobiło, ale bezkompromisowo
Sama rozprawa miała dramatyczny wręcz przebieg. Córka została oddzielona od rodziców, a w pewnym momencie emocje były tak ogromne, że zalała się łzami...
Musiała na głos wypowiedzieć swoje stare imię, tzw. "deadname". Zrobiła to szeptem. Sąd poprosił, aby powiedziała głośniej. I w tym momencie się rozpadła. Zaczęła płakać, wyć właściwie. I cały ten sztuczny koncept podzielenia nas – dziecka i rodziców – wziął w łeb. Bo widząc, jak Wiktoria płacze, poleciałem do niej i ją objąłem. Nie była w stanie nic mówić. Stała i się trzęsła.
Dziennikarz dodał, że boi się o przyszłość swojego dziecka w naszym kraju. Państwo osób transpłciowych właściwie nie dostrzega, co sprawia, że systemowo staje się dla nich państwem opresyjnym.
"Narodowy Fundusz Zdrowia nie dostrzega osób trans, a przecież one całe życie są skazane na terapię hormonalną" - dodał.
Rodzinny dramat skłonił dziennikarza do napisania książki o osobach transpłciowych w Polsce. Premiera odbyła się kilka dni temu.


Zobacz także:Szok, ile pieniędzy straci Barbara Kurdej-Szatan! Przerażające słowa Jackowskiego! To stanie się w Boże Narodzenie Anna Dereszowska pokazała dziecko! Zdjęcie mówi samo za siebie








