Paulina Smaszcz twierdzi, że jest odporna na hejt, który sama nakręca w internecie poprzez swoje wpisy, wypowiedzi i odpowiedzi na komentarze. W piątek opisywaliśmy niezwykły przypadek, w którym to do afery ze Smaszcz, Maciejem Kurzajewskim i Katarzyną Cichopek został wciągnięty pies Bono. Warto dodać, że internauci słusznie zauważyli kilka rzeczy związanych z panią Teresą Kurzajewską.
Paulina Smaszcz wpadła z wizytą do mamy Macieja Kurzajewskiego. W czasie rozwodu ją krytykowała
"Przed chwilą rozmawiałam z mamą Maćka i okazuje się, że Bono wrócił do domu, że jest niestety chory po wielu miesiącach bycia w obcych rękach i Maciek przyjął go z powrotem do domu (...) Jak mówi Mama Maćka i BONO potrzebuje leczenia. Moi przyjaciele twierdzą, że nawet dzisiaj Maciek w ramach swojej rehabilitacji bycia właścicielem, zabrał BONO do programu "Pytanie na Śniadanie". To dobrze wróży. Może wreszcie zrozumiane zostało, że pies ma uczucia" - mówiła Smaszcz.
Internauci od razu wytknęli jej, że skoro to był wspólny pies, to dlaczego ona lub jej synowie nie zainteresowali się futrzakiem. Dodatkowo komentatorzy słusznie zauważyli, że publikowanie miejsca zamieszkania teściowej nie był rozsądnym krokiem.

Co więcej, jeszcze blisko 3 lata temu podczas rozwodu Pauliny z Maciejem, obie panie nie miały ze sobą dobrych stosunków. "Kobieta petarda" miała żal, że teściowa nie pomogła jej w ciężkich dla niech chwilach.
Wszystko przez brak wyciągnięcia pomocnej dłoni w czasie usłyszenia diagnozy. Teresa Kurzajewska podobno teraz ma już mieć lepsze relacje z synową.
5 poważnych operacji i diagnoza – nie wiemy, czy będziesz chodzić. Moje cztery przyjaciółki 24 godziny na dobę zmieniały mi pieluchy, myły mnie, karmiły i dbały. One pokazały mi tak naprawdę, na czym polega przyjaźń. Wszyscy inni uciekli, nawet moja rodzina. Nie było przy mnie matki, nie było byłego męża, nie było teściowej, nie było sióstr mojego byłego męża, nawet nie było mojego brata. To jest naprawdę świetna lekcja pokory wobec prawdziwych uczuć
Mama Pauliny Smaszcz cierpi przez komentarze na temat corki
"Moja mama płacze, bo jest zrozpaczona tymi komentarzami. Mówi: "Dziecko, po co ci to?". Tym bardziej że moja mama bardzo lubi Maćka i w ogóle ma też z nim bardzo dobre relacje. Ja mówię: "mamo, ja nie powiedziałam o nikim niczego złego. Nie użyłam żadnych przymiotników, które by były wulgarne, agresywne, które by kogoś deprecjonowały. Powiedziałam prawdę. To wszystko" - mówiła w czasie podcastu "Porażka, czyli sukces".
Okazuje się, że mama Pauliny Smaszcz o wiele gorzej znosi krytykę niż jej zaprawiona w boju córka.
"Mama jest 70-latką, która chciałaby mieć już spokojne życie, aczkolwiek jest taką rześką staruszką. Jej się też gęba nie zamyka i po prostu jest taka bardzo energetyczna i energiczna, ale jest zrozpaczona tymi komentarzami. Ona jest z pokolenia PRL-u i mówi: "a co ludzie powiedzą?". Ja mówię: "mamo, jacy ludzie? Dla mnie jesteś ważna. Ty, Franek, Julek i trzech moich przyjaciół" — tłumaczyła.










