Materiał zawiera linki partnerów reklamowych
Kolejna główna wygrana w "Milionerach"
"Milionerzy" w wielkim stylu wrócili z nowym sezonem, który tym razem można oglądać na antenie Polsatu.
Jak do tej pory pytanie o główną nagrodę padło dwukrotnie.
22 października nad odpowiedzią zastanawiał się Adrian Macielak, który ostatecznie nie zdecydował się zaznaczyć żadnej odpowiedzi, zrezygnował z dalszej gry i opuścił fotel naprzeciwko Huberta Urbańskiego z imponującą kwotą 500 000 złotych.
O krok dalej poszedł Bartosz Radziejewski. Gracz pomimo braku kół ratunkowych, zdecydował się na ryzyko i zaznaczył odpowiedź, która okazała się prawidłowa.
Tym samym pan Bartosz został kolejnym zwycięzcą polskiej wersji "Milionerów".
Kim jest pierwszy zwycięzca "Milionerów" w Polsacie?
Bartosz Radziejewski ma 34 lata, mieszka we Wrocławiu, pracuje jako menadżer projektów korporacyjnych i jest pierwszym Milionerem od czasu, gdy kultowy teleturniej jest emitowany w Polsacie.
Z wykształcenia jest magistrem dyplomacji, wybrał jednak karierę w banku i z powodzeniem ją rozwija. Wolny czas lubi spędzać na łonie natury, ma nietypowe hobby - uwielbia spać pod gołym niebem. Spędził już w ten sposób kilkaset nocy. To upodobanie podziela narzeczona Bartosza, Asia, która wspierała go podczas gry o milion. Jak przygotowywał się do teleturnieju i na co przeznaczy wygraną, opowiedział w rozmowie z Polsatem.
Bartosz Radziejewski kolejnym zwycięzcą "Milionerów". Takie ma rady dla przyszłych graczy
Jakie towarzyszyły uczestnikowi, gdy wiedział już, że wygrał milion?
"Przez całą grę byłem dosyć spokojny, natomiast pytanie za 500 tysięcy było dla mnie przełomowe, ponieważ towarzyszyła mi przy nim największa doza niepewności. Ta niepewność i emocje związane z poprawną odpowiedzią zostały ze mną także na finałowe pytanie. W związku z tym podchodziłem do niego z jednej strony bardzo entuzjastycznie, jakby świadomy tego, na jakim etapie jestem, natomiast z drugiej strony musiałem się znów uspokoić, z powrotem ustabilizować się i powrócić do skupienia z wcześniejszych etapów gry" - wspominał.
Przy pytaniu za 500 tysięcy pan Bartosz użył ostatniego koła ratunkowego, którym było pytanie do prowadzącego. Chociaż Hubert Urbański nie miał pewności co do odpowiedzi, ostatecznie pomógł graczowi sięgnąć po pół miliona.
"Muszę jeszcze raz podziękować Hubertowi, bo jak by nie patrzeć, to koło okazało się w pewien sposób kluczowe. Hubert pozwolił mi uwierzyć, że nie jestem sam z myślami o tej odpowiedzi. To tak, jakby było nas dwóch w tym wszystkim i było mi raźniej wiedząc, że ktoś podziela mój tok myślenia" - zdradził zwycięzca.
34-latkowi dużo lepiej poszło mu z wcześniejszym pytaniem. Czy podczas odpowiadania na kolejnych etapach uczestnik teleturnieju kierował się ustalonym systemem?
"Jeśli chodzi o ten renesans, to decydowała moja historyczna wiedza. Od razu skłaniałem się ku poprawnej odpowiedzi, natomiast ranga tego etapu sprawiała, że musiałem wszystko dwa razy dłużej rozważyć. Naprawdę to tylko dwa pytania - to za pół miliona, związane z Mazurkiem Dobrowskiego w Polskim Radiu, a drugie o styl wychowania FAFO, to były pytania, gdzie musiałem dojść do odpowiedzi. Cała reszta to było raczej upewnienie się, że wszystko to, co siedzi w głowie, jest prawidłowe" - dodał.
Na co zwycięzca "Milionerów" przeznaczy swoją nagrodę?
Czy w związku ze swoim triumfem wrocławianin ma jakieś rady do osób zgłaszających się do "Milionerów"
"Myślę, że jest kilka aspektów przygotowań. Z jednej strony są to przygotowania wiedzowe, z drugiej systemowe, w których chodzi o to, żeby zrozumieć, jak ta gra działa. Jaką taktykę przygotować w oparciu o dostępne koła ratunkowe, bo to one decydują o tym, że ten teleturniej jest wyjątkowy. W żadnym innym takich kół nie ma, więc należy umieć posługiwać się nimi w trakcie gry. Starałem się przeanalizować konstrukcję wszystkich pytań, zarówno w ubiegłych latach, ale także wnikliwie śledziłem wszystkie odcinki w Polsacie. Trzecie to jest przygotowanie mentalne, które wiąże się z tym, że trzeba pomyśleć, jak to jest siedzieć przy publiczności i dźwigać presję naturalnego pragnienia nieskompromitowania się. Trzeba to sobie wszystko odpowiednio w głowie poustawiać i poukładać.
Czy obecność narzeczonej na widowni pomogła graczowi?
"Bardzo. W całym procesie przygotowań obecność mojej narzeczonej była nieoceniona. Narzeczona bardzo dużo mi pomagała poprzez odpytywanie, dostarczanie jakichś pigułek wiedzy z różnych tematów. Kiedy wiedzieliśmy, że teleturniej i nagranie zbliża się wielkimi krokami, przez kilka tygodni przerabiała ze mną tematy, które da się spokojnie ćwiczyć w dwie osoby. Na przykład waluty świata, języki w danych państwach, pierwiastki, przysłowia. Tak urokliwie spędzaliśmy tygodnie naszego urlopu wakacyjnego" - mówił z uśmiechem.
Dlaczego Bartosz Radziejewski zdecydował się wziąć udział akurat w tym programie?
"To wynika z odwiecznej miłości do tego teleturnieju jeszcze z końcówki XX wieku. Wychowałem się na 'Milionerach; i to mi zostało. Generalnie pochodzę z mocno 'teleturniejowej' rodziny, spędzaliśmy wspólnie czas właśnie przy rozrywce wiedzowej (...). Dwa razy zatrzymałem się na etapie castingu, za trzecim razem udało mi się dostać do programu" - tłumaczył w rozmowie z Polsatem.
Na co pan Bartosz przeznaczy swoją wygraną?
"Dokładnie tak jak zapowiadałem w castingu, będzie to budowa domu. Pomimo że jestem raczej człowiekiem lasu, gór, natury, to jednak jestem na takim etapie życia, gdzie chciałbym mieć prawdziwy dom i chciałbym go po prostu albo zbudować, albo odbudować. Część wygranej na pewno przeznaczę też na własny rozwój. Zamierzam rozpocząć studia MBA" - podsumował.
"Milionerzy" nowe odcinki tylko w Polsacie od poniedziałku do czwartku o 19.55 oraz w Polsat Box Go.
Materiał zawierał linki partnerów reklamowych








