Moran "nie ufa rybom" nad Bałtykiem. Wytknął jedną niemożliwą rzecz
Michel Moran, restaurator i mistrz kuchni, udzielił nowego wywiadu, w którym jasno wyraził, co sądzi o rybach, serwowanych w popularnych smażalniach nad Bałtykiem. Wyjaśnił, dlaczego im "nie ufa". Nie miał też wątpliwości, jak skomentować ceny w restauracjach nad naszym morzem. "To niemożliwe" mówi bez ogródek.
Michel Moran uczył się gotowania od mistrzów francuskiej kuchni. Dziś sam jest autorem książek kulinarnych i jurorem w programach telewizyjnych o tej tematyce. Przez wiele lat prowadził też restaurację w budynku warszawskiej opery, która zdobyła rekomendację od przewodnika Michelin. Kiedy zatem ocenia jakość serwowanych produktów, można mu ufać.
Kucharz udzielił wywiadu serwisowi Jastrząb Post, w którym wypowiedział się o cenach potraw nad naszym morzem. Przyznał, że nie tylko w restauracjach nad Bałtykiem jest drogo - za granicą, w Hiszpanii, Francji czy we Włoszech również. Dlatego niespecjalnie chce narzekać na ceny w kraju, choć nie da się ukryć: "Tak, jest drogo. Ceny są bardzo wysokie".
Moran podkreśla, że czasem nawet drogie dania są warte swojej ceny - i podał przykład zjedzonego niedawno steka. A jak jest z rybami w nadmorskich smażalniach? Michel wyjaśnił, co wzbudza jego wątpliwości.
Na pytanie, co sądzi o rybach, które można zjeść w każdym lokalu nad Bałtykiem, Moran odpowiada bardzo szczerze - ma ważny powód, by nie ufać w ich świeżość.
"Nie zaufam rybom nad naszym morzem. Niestety, przyznaję się. Bo nie wierzę, że jakakolwiek restauracja jest w stanie wydawać 500-600 porcji świeżej ryby z Bałtyku, bo to niemożliwe. I każdy wie o tym, nie tylko ja. Przepraszam, nie mam zaufania, nie wierzę i nie zamawiam" - wyjaśnia wprost kucharz.
Jednocześnie Michel zapewnia, że istnieją znakomite restauracje nadmorskie, serwujące "niewyobrażalnie smaczne" rodzime ryby, na dodatek w niższych cenach, niż w typowych lokalach wzdłuż plaży. To tych ostatnich należy unikać, oferujących jedynie rybę w oleju i panierce.
Moran od lat mieszka w naszym kraju, ale edukację zdobywał we Francji, w szkole hotelarstwa Jean Drouant. Praktyki zawodowe odbył w pięciogwiazdkowym hotelu Royal Monceau, w samym sercu Paryża, a następnie restauracji Le Jardin, odznaczonej aż dwiema gwiazdkami w przewodniku Michelin.
Po przeprowadzce otworzył w 2004 roku własną restaurację Bistro de Paris, znajdującą się w budynku warszawskiej opery. Niestety lokal został zamknięty w 2020 roku - Michel występował już wówczas w telewizji, w programach spod szyldu "MasterChef", i trudno było mu pogodzić tak dużą ilość obowiązków.
Zobacz też:
Moran tylko dla niej opuścił Francję. Dziś po uczuciu nie ma śladu
Od plotek huczało od miesięcy. Michel Moran potwierdził rozwód