Reklama
Reklama

Maryla Rodowicz poniżona (?) przez byłego partnera. Przykre, jak ją nazwał

O miłosnych podbojach "Czerwonego Księcia", bo tak przed laty nazywano 75-letniego dziś Andrzeja Jaroszewicza, krążą legendy. - Żyłem na luzie, z przytupem, z fantazją - potwierdza, a pytany o kobiety, zapewnia, że z tymi, które kochał, po prostu się żenił. O Maryli Rodowicz, z którą romansował, mówi, że była tylko "epizodem". Ona lubi chwalić się w wywiadach, że syn premiera "uganiał" się za nią. Jak dziś wygląda życie PRL-owskiego playboya?

Andrzej Jaroszewicz był w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku jednym z najbardziej wpływowych Polaków. Gdy w grudniu 1970 roku jego ojciec - Piotr Jaroszewicz - został premierem, mógł załatwić dosłownie wszystko: talon na samochód, przydział na mieszkanie, paszport...

"Nie mogłem przyjść do ojca z osobistą sprawą, ale sprawy kolegów załatwiałem" - wyznał po latach w rozmowie z "Vivą!".

Nic dziwnego, że był uwielbiany i zawsze otoczony przyjaciółmi oraz wianuszkiem wpatrzonych w niego jak w obrazek dziewcząt. Choć nie był klasycznym przystojniakiem, na brak zainteresowania ze strony kobiet nigdy nie mógł narzekać.

Reklama

"Sam nie wiem, co one we mnie widziały" - mówi dziś i dodaje, że tak naprawdę nie był uwodzicielem, czy - jak go nazywano - playboyem.

"Lubię kobiety, szanuję je. Ja z moimi kobietami się żeniłem, bo traktowałem je poważnie" - powiedział Krystynie Pytlakowskiej z "Vivy!".

Andrzej Jaroszewicz: Jedną żonę szybko zastępował następną... Nie umiał być sam!

Po raz pierwszy Andrzej Jaroszewicz stanął na ślubnym kobiercu, gdy miał zaledwie dwadzieścia jeden lat. Barbarę, wówczas jeszcze licealistkę, poznał na prywatce. Pobrali się w 1967 roku, ale ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Po rozwodzie Andrzej zakochał się w Ilonie - studentce jednej z warszawskich uczelni. Poprosił ją o rękę, bo... czuł pustkę.

"Brakowało mi Basi, a Ilona była na miejscu, gotowa ją zastąpić" - wspominał na kartach książki "Czerwony książę".

Po hucznym weselu (do tańca przygrywali im Skaldowie) Ilona i Andrzej pojechali w podróż poślubną, z której wrócili... osobno. Rozwiedli się niespełna pół roku później.

Trzecią żonę - Irenę - Andrzej Jaroszewicz odbił znanemu krakowskiemu artyście Andrzejowi Kendzie. Gdy po raz pierwszy ją zobaczył, bawiła się w towarzystwie męża na dancingu w katowickiej restauracji Kaktusy. Podszedł do Kendy i powiedział mu, że zakochał się w jego partnerce i zamierza ją poślubić. Po kilku miesiącach Irena - córka właścicieli sieci pralni na Śląsku zwana przez złośliwców "piękną praczką" - została jego żoną (parę lat później zostawiła go dla... Karola Strasburgera, z którym była do swojej śmierci).

Andrzej był jeszcze w związku z Ireną, gdy poznał Marylę Rodowicz. Nie kryje, że stracił dla piosenkarki głowę i był gotowy na wszystko, by zwrócić na siebie jej uwagę.

Zostawił Marylę Rodowicz, bo nie miał pomysłu, żeby się z nią żenić!

O romansie "Czerwonego Księcia" i królowej polskiej piosenki mówiła cała Polska. Tak naprawdę trudno jednak nazwać romansem to, co ich łączyło.

"To trwało tylko dwa tygodnie" - stwierdził w wywiadzie dla "Vivy!", nazywając Marylę epizodem. Przy okazji zdementował pogłoski, że latał na koncerty Rodowicz samolotem, a po drodze wypisywał tym samolotem na niebie miłosne wyznania.

"Również nie rzucałem kwiatów z samolotu, bo tego po prostu nie dało się zrobić. Bawią mnie takie mity, odbieram je jako coś pozytywnego, choć przecież żyłem wtedy tak jak większość moich kolegów. Bawiłem się, korzystałem z życia" - powiedział.

Faktem jest, że Andrzej stracił dla Maryli głowę. Mówiono, że pobił się o nią z Danielem Olbrychskim, z którym była wtedy w związku.

"Ja się z Danielem nie biłem, to on mnie uderzył. Walnął mnie w zęby, ale jakoś lekko" - twierdzi Jaroszewicz.

Maryla Rodowicz do dziś z dumą opowiada, że uganiał się za nią syn premiera. Wspomina, że gdy w końcu była gotowa mu ulec, on... wycofał się i zniknął z jej życia.

"Rzekomo to jego tatuś nalegał na przerwanie romansu, straszony przez żonę Andrzeja, że ta wyjawi jakieś rodzinne tajemnice" - napisała w swej autobiografii "Niech żyje bal".

"Nie miałem pomysłu, by żenić się z Marylą" - wyznał z kolei Jaroszewicz w "Czerwonym księciu".

Andrzej Jaroszewicz w końcu znalazł szczęście u boku młodszej od niego o 36 lat artystki!

Andrzej Jaroszewicz nigdy nie zdradził, czy Maryla wpuściła go do swej sypialni, ale też nigdy nie krył, że to z powodu piosenkarki "piękna praczka" odeszła od niego wprost w ramiona Karola Strasburgera.

Czwartą żoną Andrzeja została tajemnicza Grażyna. Jaroszewicz wspomina małżeństwo z nią jako burzliwe, ale nie chce opowiadać o szczegółach.

"Rozstaliśmy się i... tyle mam w tej sprawie do powiedzenia" - stwierdził w wywiadzie.

Prawdziwe szczęście Jaroszewicz znalazł dopiero u boku Alicji Grzybowskiej - młodszej od niego o prawie cztery dekady śpiewaczki, aktorki i podróżniczki, którą poślubił w 2011 roku. Połączyła ich miłość do rajdów samochodowych.

Andrzej Jaroszewicz był przed laty jednym z najlepszych polskich kierowców rajdowych - pierwszym Polakiem w Formule 1. Alicja Grzybowska z kolei bierze udział w wyścigach jako pilot.

"Różnica wieku nie ma znaczenia. Ja Alicji szukałem przez 61 lat. Myślę, że będzie ze mną do śmierci. Daje mi szczęście, uśmiech na co dzień, a na rajdach jest moja pilotką" - opowiadał niedawno w rozmowie z "Vivą!".

Nie wierzy, że jego ojca zamordowano podczas napadu rabunkowego... przypadkiem!

Kiedy w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku były już wtedy premier Piotr Jaroszewicz i jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz zostali zamordowani w ich willi w podwarszawskim Aninie, Andrzej przebywał akurat w Gdańsku. Gdy dotarła do niego wiadomość o tragedii, natychmiast wsiadł w samochód i pojechał do Anina. Wiele lat później zeznał podczas procesu trzech oskarżonych o morderstwo Jaroszewiczów mężczyzn, że jest przekonany, iż jego ojciec i macocha nie byli przypadkowymi ofiarami "zwykłego" napadu rabunkowego. Stwierdził, że Piotr Jaroszewicz został zabity, bo naraził się "pewnym ludziom" i posiadał wiedzę o "agenturze w środku władz".

"Dzisiaj mogę to ujawnić. Myślałem o generale Kiszczaku i generale Jaruzelskim" - powiedział w grudniu ubiegłego roku w warszawskim sądzie okręgowym i dodał, że przypuszcza, że z willi w Aninie wyniesiono ważne dokumenty.

Andrzej Jaroszewicz nie wierzy, że jego ojciec i macocha zostali zamordowani dla pięciu tysięcy marek niemieckich, pięciu złotych monet i damskiego zegarka.

"Tu nie chodziło o pieniądze. Ojciec miał wiele dokumentów kompromitujących nawet inne państwa" - powiedział "Vivie!".

"Najtrudniej mi myśleć o tym, w jaki sposób umarł. Że torturowano go przed śmiercią, wbijano szpikulec między żebra, przypalano papierosami, chcąc coś wydusić. Solską znaleziono w małej łazience z poduszką pod głową, bez śladów walki. Zabili ją strzałem w głowę, nie cierpiała" - dodał.

Andrzej Jaroszewicz od trzydziestu lat stara się rozwikłać zagadkę śmierci Piotra Jaroszewicza i Alicji Solskiej-Jaroszewicz, ale zdaje sobie sprawę, że najprawdopodobniej nigdy nie dowie się, dlaczego stracił ojca.

"Żałuję, że moja żona nigdy go nie poznała. Na pewno by się pokochali" - powiedział Krystynie Pytlakowskiej.

Zobacz też:

Rodowicz płakała na biedę, więc na koncercie ma sukienkę Gucci

Dziki trener nie zostawia na Rodowicz suchej nitki

Tak zaczęła się choroba królowej

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Maryla Rodowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy