Odejście Matthew Perry’ego wstrząsnęło całym światem. Śledczy wciąż wstrzymują się z orzeczeniem, co wywołało śmierć aktora w niedzielny poranek. Z najnowszych informacji wynika, że "odroczyli" osąd, ponieważ oczekują na wyniki badań toksykologicznych. W sieci wciąż pojawiają się nowe informacje w tej sprawie.
Prawda o śmierci gwiazdora "Przyjaciół" wyszła na jaw. Służby ujawniły nowe szczegóły
Do tej pory udało się ustalić, że Matthew Perry został znaleziony w prywatnej wannie z hydromasażem, mieszczącej się w jego posiadłości w Los Angeles. Ciało 54-latka znalazł jego asystent. Służby potwierdziły prawdziwość tej informacji.
"Matthew Perry został znaleziony pod wodą w wannie z hydromasażem przez swojego asystenta, który podniósł jego głowę, aby zaczerpnął powietrza" - relacjonują służby ratownicze, które przybyły na wezwanie asystenta.
To jednak nie wszystko. Okazuje się, że świadek zdarzenia robił wszystko, by pomóc aktorowi. Zadbał o to, by jego głowa pozostawała nad powierzchnią tafli wody.
"Strażacy z Los Angeles przybyli na miejsce i znaleźli nieprzytomnego dorosłego mężczyznę w wolnostojącej wannie z hydromasażem. Przypadkowy świadek podniósł głowę mężczyzny nad wodę, a po przybyciu na miejsce strażacy wyciągnęli go z wody" - cytuje kapitana Erika Scotta z policji w Los Angeles "Daily Mail".
W internecie zaroiło się od spekulacji, sugerujących, że gwiazdor mógł przedawkować leki, natomiast z relacji rodziny wynika, że aktorowi doskwierało jedynie zmęczenie i w ostatnich dniach nie wykazywał żadnych oznak spożycia niedozwolonych substancji. Nic podobnego nie znaleziono również w jego posiadłości.
Zobacz też:
Iga Świątek miała w nim wielkiego kibica. Matthew Perry od lat śledził jej karierę
Lisa Kudrow zabrała głos po śmierci Matthew Perry'ego. Piękny gest
Matthew Perry zapisał się w pamięci widzów tą rolą. Najlepsze momenty Chandlera w "Przyjaciołach"









