
"Kobieta kobiecie"
Nic nie wskazuje na to, by konflikt między Kingą Rusin a Weroniką Rosati miał zostać prędko zażegnany. Wręcz przeciwnie - obie panie zdają się eskalować awanturę w mediach. W jakim celu? Pewnie tylko one mogą sobie na to odpowiedzieć. Niemniej będziemy z pewnością relacjonować kolejne etapy dramatycznej wymiany oświadczeń. Najnowsze z nich to opublikowana przez Kingę Rusin odezwa na Instagramie.
W moim życiu najwięcej złego doświadczyłam od kobiet, a najwięcej dobrego... też od kobiet. Czy przez to, że kobiety wbijały mi często przysłowiowe sztylety, straciłam wiarę w feminizm? Nie! Ale daleka jestem od wywieszania na sztandarach haseł o "kobiecej solidarności" czy "siostrzeństwie". Czy jako kobieta, matka córek wspierająca na wiele sposobów inne kobiety, mam jednocześnie przymykać oko, gdy to właśnie jakaś kobieta mnie atakuje i to publicznie? Nadstawiać policzek? Niedoczekanie.
Mocna reakcja Kingi Rusin i uderzenie w feministyczne tony to z pewnością reakcja nie tylko na poprzednie wpisy Weroniki Rosati o tym że "kobieta kobiecie" nie powinna wypominać kłopotliwej przeszłości, ale też na wyrazy solidarności z aktorką ze strony zdeklarowanych feministek - Pauliny Młynarskiej, Mai Staśko czy Karoliny Korwin-Piotrowskiej. Kindze ewidentnie nie spodobał się ton, który przybrała publiczna dyskusja, więc postanowiła się odciąć w te słowa:
Jeżeli ktoś mnie atakuje, nie patrzę na płeć. Siła kobiety polega na tym, że nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać, nie da się ustawić w jakichś schematach społecznych czy środowiskowych oczekiwań, będzie walczyć o to, w co wierzy i o swoje dobre imię. Feministyczna wybiórczość nie pozwalająca kobiecie konfrontować się z kobietą, a jedynie z mężczyzną jest tak samo ograniczająca i zniewalająca jak każda inna opresja. Nie dam się teraz z kolei wsadzić w jakąś płciową poprawność. Nazywam rzeczy po imieniu. Każda kobieta ma też wrogów-kobiety i spotyka się z wrogim działaniem innych kobiet. Zdarza się to wszędzie: w pracy, wśród znajomych czy w show-biznesie, na oczach wszystkich. Wtedy trzeba walczyć o swoje, bez pardonu. PS. Gdzie było siostrzeństwo, Karolina, Paulina, Weronika, gdy mnie linczowano w zeszłym roku (nie mówię o śmieszkowaniu), wylewano na mnie hektolitry hejtu i pomyj, gdy kłamano, że jest jakiś światowy skandal (tylko w Polsce pisano takie brednie), gdy wszyscy z lubością łykali te bzdury jak pelikany, bo mogli się na mnie wyżywać do woli?
O co tu właściwie chodzi?
Te ostatnie słowa Kingi Rusin to oczywiście odniesienie do sytuacji, od której wszystko się zaczęło, mianowicie zeszłorocznej (sic!) imprezy pooscarowej. Dla tych, którzy nie pamiętają: Kinga Rusin w ubiegłym roku trafiła w Stanach na party, gdzie zrobiła sobie (według niej - po imprezie) zdjęcie z Adele. Zdjęcie wrzuciła do sieci i dodała długą relację, chwaląc się kogo to nie poznała, jak przyćmiła Beyonce itp. Zostało to dość szybko obśmiane w polskich mediach, a następnie również w światowych. Kindze wytykano że nie wypada zdradzać takich szczegółów, a robienie sobie fotek z gwiazdami na prywatnej imprezie to lekki nietakt.
Do tego zajścia odniosła się Weronika Rosati, która przy okazji tegorocznej gali oscarowej udzieliła wywiadu Plejadzie. Powiedziała tam między innymi że sama nie chodzi na rozdanie nagród, bo jej się nie chce, oraz kilka innych frazesów. Padło tam też stwierdzenie, że Rosati zna koleżankę, która pracowała przy słynnej balandze z Rusin, Beyonce i Adele. Rosati wyraziła pogląd, że zachowanie Rusin nie było najlepiej odebrane. A to spowodowało lawinę.
Wątek Weinsteina
Kinga Rusin poczuła się bardzo dotknięta wywiadem Weroniki Rosati, więc postanowiła jej ostro odpowiedzieć. Najgłośniejszym echem odbiły się słowa dziennikarki, w których przywołała "relację" Rosati ze skazanym za wymuszenie aktu seksualnego i gwałt Harveyem Weinsteinem.
Ja, by nie dać pola do jakichkolwiek ocen czy spekulacji, nigdy nie komentowałam Twojego życia, mimo, iż byłam o to proszona. Nie komentowałam też Twojej relacji z Herveyem Weinsteinem.
To właśnie te słowa najbardziej nie spodobały się Korwin-Piotrowskiej, Paulinie Młyanrskiej i Mai Staśko. Ale jednak najwyraźniej odniosły efekt, na jaki liczyła Rusin, bo ubodły do żywego. Weronika Rosati odpowiedziała na to:
Harvey Weinstein to skazany na karę więzienia drapieżnik seksualny, którego zdemaskowanie sprowokowało ruch #metoo. Jego przestępstwa i sposób działania są powszechnie znane. Pani Rusin pisze „była relacja Rosati-Weinstein”, powołując się na materiały plotkarskich serwisów. Nie wiem dlaczego. Dla medialnego rozgłosu, przypomnienia o sobie, z nudów? Uderza we mnie, nie mając żadnej realnej wiedzy na temat, który porusza. Pisze „Rosati udaje ofiarę”

Rusin nie daruje
To właśnie na ten ostatni wpis Weroniki Rosati teraz odpowiedziała Kinga Rusin, kończąc swój post na Instagramie słowami:
Weronika, zapewne też w duchu siostrzeństwa, z poczuciem holiłudzkiej wyższości, nawiązała do tego w wywiadzie dwa dni temu, sprytnie posługując się insynuacjami, chociaż wielokrotnie (wspólnie z prawnikami) tłumaczyłam, że narusza to moje dobra osobiste. I ona mi będzie mówić o hejcie? I ona mi będzie teraz wywlekać hasło "nigdy nie będziesz szła sama" (przywłaszczając je sobie zresztą od Strajku Kobiet, choć w żadnym stopniu nie dotyczy ono jej sytuacji). Kto sieje wiatr, zbiera burze.
Jeśli sprawa trafi do sądu, to dosłownie nie możemy się doczekać zeznań obu pań. Czy na świadka powołani zostaną Harvey Weinstein i Beyonce? Czas pokaże...











