Monika Olejnik to jedna z najbardziej znanych dziennikarek w Polsce. Nic więc dziwnego, że od młodości była w centrum wydarzeń. Okazuje się, że 65-latka była na miejscu katastrofy samolotu "Tadeusz Kościuszko".
Monika Olejnik była na miejscu katastrofy lotniczej
Jak się później okazało, wypadek spowodowany był pękniętym wałem turbinowym. Uszkodzony element zniszczy jeden z silników i wywołał poważny pożar w drugim. Cała załoga była bezsilna. Niestety zginęli wszyscy, którzy znajdowali się na pokładzie.
Na miejscu zdarzenia obecny był Jerzy Dziewulski, który pełnił wtedy funkcję dowódcy jednostki antyterrorystycznej na lotnisku Okęcie w Warszawie. Przed wyruszeniem w drogę dostał telefon od redaktora Programu III Polskiego Radia, który prosił o wpuszczenie na miejsce katastrofy jednej z reporterek. Była to młoda Monika Olejnik.
W 2000 roku Olejnik wzięła udział w programie dokumentalnym "Czarny Serial", to właśnie w nim spacerując po Lesie Kabackim, opowiadała o tym, co zobaczyła, kiedy przyjechała na miejsce zdarzenia.
Było mnóstwo ludzi i straszny widok na drzewach. Pamiętam, że podeszłam do zomowca i się go zapytałam: "Co się stało, czy może mi pan powiedzieć?". A on mówi: "Wszystkich rannych odwieźliśmy do szpitala". To było największe przeżycie reporterskie mojego życia. Jeszcze pamiętam dokładnie, chciałam dowiedzieć się, co się wydarzyło, jakie były przyczyny tego wypadku. (...) Ja sama chciałam to wymazać z mojej pamięci, bo to był naprawdę szok. Ja zresztą miałam potworny żal do Sławka, że on mnie wysłał, ale on nie miał wyjścia, bo byłam jedyna.
Zobacz też:
Znana dziennikarka żegna się widzami. "Nikt nie wie, ile czasu mi zostało"
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!








