Reklama
Reklama

Kalina Jędrusik: Kochały się w niej miliony, umierała w samotności otoczona kotami

Byłaby wściekła, gdyby dowiedziała się, że powstaje o niej film - "Jesienna dziewczyna". Bo niby kto jest na tyle doskonały, żeby mógł ją zagrać?

Niechęć Kaliny Jędrusik (†61 l.) do młodszych koleżanek była legendarna, ale nawet ona nie byłaby w stanie odmówić talentu Marii Dębskiej, która zachwyciła Katarzynę Klimkiewicz, reżyserkę obrazu.

Film opowie o kilku miesiącach z życia Jędrusik w 1963 roku, kiedy to jej występ (z baaardzo głębokim dekoltem) na transmitowanej w TVP Barbórce miał tak rozeźlić towarzysza Gomułkę, że nie tylko cisnął kapciem w telewizor, ale i postarał się, by już więcej na jego ekranie nieskromnej Jędrusik nie zobaczyć.

Szefowie telewizji wezwali niesubordynowaną diwę na rozmowę o tym, co przystoi, a co nie, i już wydawało się, że ją złamali.

Reklama

Podczas kolejnego występu na żywo Kalina pojawiła się ubrana od stóp do głów, zaśpiewała, ukłoniła się... Gdy odwróciła się plecami, oczom widzów ukazał się dekolt po same pośladki.

To ona pierwsza pokochała

Ciekawe więc, że wedle, jak zwykle, świetnie zorientowanego Kazimierza Kutza, Jędrusik na studiach (a na roku byli z nią Cybulski i Kobiela) uchodziła za ostatnią orędowniczkę staroświeckich zasad.

- Robiła dyplom, będąc jeszcze dziewicą - precyzował. - Trzymała cnotę dla męża.

Wszystko zmieniło się, gdy tuż po obronie dyplomu (1953 r.) dostała angaż do gdańskiego Teatru Wybrzeże, gdzie kierownikiem literackim był Stanisław Dygat. Na sztuki z Kaliną chodził po kilkanaście razy, potem czekał pod garderobą z bukietem róż. Jędrusik udawała niewzruszoną, ale to ona pokochała Dygata pierwsza.

Zdając na wydział aktorski, zaprezentowała fragment swojego ukochanego "Jeziora Bodeńskiego". Dygat mówił o Kalinie "moja żona", zanim uzyskał rozwód z Władysławą Nawrocką, aktorką, z którą miał córkę Magdę. Zakochany w amerykańskim kinie Dygat ulepił z Kaliny "polską Marilyn". Sam miał być jak Arthur Miller. I udało się.

Według Kazimierza Kutza "Kalina to jego najlepiej napisana postać". Podobno jeszcze przed ślubem w 1954 roku Kalina zaszła z Dygatem w ciążę, ale poroniła. Potem nie mogli już mieć dzieci. Zresztą pieluchy nie do końca pasowały do ich ekscentrycznego domu. Wystarczająco dużo zachodu było już z samym Dygatem, skrzętnie pielęgnującym swoje hipochondrie i paranoje, oraz z przewalającym się przez ich mieszkanie dniami i nocami tłumem artystycznych znajomych.

Kalina niczym włoska mamma zawsze miała dla nich postawiony na gazie gar spaghetti. Spacerowała w rozchylonym szlafroku, Dygat o dwudziestej trzeciej znikał w swoim pokoju po zażyciu pigułek nasennych, a ona u siebie z obowiązkowym kochankiem. Prowadzili związek otwarty.

"Gdyby ona była panienką na poczcie przyklejającą znaczki, to być może nie byłyby jej potrzebne takie fascynacje" - mówił Dygat. "Kalina jest wielką aktorką i potrzebne jej są niezwykłe, cudowne momenty. Ona kocha cudowne przeżywanie i proszę nie wtrącać się do naszego małżeństwa".

Miała swoją manierę (Kutz określał ją "pedofilskim wdziękiem") i wielu uważało, że niepotrzebnie robi z siebie wampa. Obsadzano ją stereotypowo. Nawet Wajda w "Ziemi Obiecanej" miał dla niej tylko rolę wcielenia przesadzonej kobiecości. Dopiero Starsi Panowie wydobyli z niej coś lirycznego, choć rekompensowała to sobie jak mogła. Podobno tylko ona była w stanie doprowadzić wrażliwego Przyborę do takiej wściekłości, że dorównywał jej w używaniu wyrazów.

Na swój sposób postanowiła go udobruchać. Gdy Starszy Pan A miał odegrać podglądanie przez dziurkę od klucza, po drugiej stronie drzwi Kalina rozebrała się do rosołu. Ponoć dziurka była zatkana i Przybora nie zobaczył nic, za to elektryk miał później co opowiadać.

Tylko jak on to wytrzyma

Czas nie był dla niej łaskawy. Słynna talia osy utonęła pod tonami ciasteczek. Nawet podczas joggingu na turnusie odchudzającym robiła przystanek w cukierni na dwa szybkie pączki. Po śmierci Dygata (zmarł w 1978 r.) po raz pierwszy była sama. Samotność miały ukoić ukochane koty i pekińczyki, które podkarmiała najlepszą polędwicą. I ta miłość ją zabiła - mimo ostrzeżeń lekarzy martwiących się jej płucami - za nic nie chciała oddać zwierzaków.

7 sierpnia 1991 r. udusiła się w ataku astmy. Kiedyś Agnieszka Osiecka westchnęła do Mai Komorowskiej: "Kalina kochała mężczyzn, kochała zwierzęta, po śmierci będzie kochała Pana Boga". Na to Komorowska: "Tylko jak On to wytrzyma...".

***

Zobacz więcej materiałów:

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama