Julia Wróblewska zaczęła karierę jako ośmiolatka u boku Macieja Zakościelnego i Agnieszki Grochowskiej w komedii romantycznej „Tylko mnie kochaj”. Od tamtej pory średnio co rok pojawia się w jakiejś kinowej produkcji, chociaż z reguły nie są to duże role. Od kilku lat występuje także w serialu „M jak miłość” i próbowała szczęścia w programach rozrywkowych.
Niestety, cieniem na jej życiu kładą się zaburzenia osobowości, na które cierpi. 23-letnia aktorka wyznała na Instagramie, że zdarza jej się doświadczać depersonalizacji, amnezji i derealizacji. Przyznała się także do epizodów, które sprawiają, że staje się zagrożeniem dla samej siebie. W internetowej rozmowie z fanami przyznała, że podczas ataków staje się niebezpieczna dla siebie:
W takim epizodzie nie kontroluję siebie, jestem zmęczona, śpię po 18 godzin, nie mogę wstać, nie mogę jeść, nie mogę pić, jest słabo. Czego się wtedy boję? Siebie. To jest najgorsze. Nie ma nic gorszego, czego się boję bardziej na świecie, niż siebie. Myśli prowadzą do czynów, boję się ich, boję się, że zrobię sobie krzywdę w takim momencie. Teraz już jestem wyciszona, jestem na nowych lekach.
Aktorka odczuwa także somatyczne objawy swojej choroby, takie jak nerwobóle brzucha, głowy, napadowe bóle w różnych miejscach ciała do utraty czucia w rękach włącznie. Takie problemy, jak jej, Bożena Dykiel ostatnio proponowała w „Dzień Dobry TVN” leczyć litem, „walnięciem kielicha” i „magicznymi okularami” za prawie 3 tysiące złotych.
Julia Wróblewska o traumach z dzieciństwa
Trudno powiedzieć, czy najnowszy wpis Julii jest w jakiś sposób inspirowany wypowiedzią aktorki, w każdym razie na Instagramie Wróblewskiej pojawił się apel, by nie oceniać ludzi, nawet jeśli ich zachowanie wydaje się dziwne, prowokujące albo krępujące. Jak wyjaśnia Julia, wiele z takich przypadków to sygnał, że odzywają się traumy z dzieciństwa, a osoba, która się w konkretny sposób zachowuje, robi tak, ponieważ nie potrafi inaczej. Jak wyjaśnia:
To tylko kropla w oceanie, wszystko da się wyrobić i przejść na terapii, wszystko ma swój powód i swoje wyjaśnienie. Dlatego patrzcie na swoich bliskich i zastanówcie się czy „szukają atencji” czy może brakuje/brakowało im uwagi, czy są skupione na swoim wyglądzie czy może czują, że to ich jedyna rzecz do zaoferowania, szukają problemów, a może nigdy nie mieli ich końca i teraz nie czują się pewnie w sytuacjach „bezpiecznych” bo są dla nich dziwne.
Wróblewska podaje kilka przykładów takich zachowań. Jak tłumaczy, są osoby, które nie potrafią rozmawiać o niczym innym, jak tylko o swoich traumach co bywa odbierane jako natrętne zabieganie o uwagę, albo użalanie się nad sobą, a jest objawem poważnych problemów psychicznych.
Wymienia także osoby, które potrafią nawiązywać relacje z innymi ludźmi wyłącznie przy użyciu swojej seksualności, a nawet próby odtworzenia sytuacji traumatycznych, jako tych już znanych, a zatem postrzeganych jako bezpieczne. Julia apeluje, by nie skreślać takich osób, tylko spróbować dociec, co nimi powoduje:
Te zachowania nie są zdrowe, ale zamiast krytykować, warto się czasami zastanowić czy nie są czymś spowodowane i rozmawiać.
Myślicie, że jej apel podziała?
Zobacz też: Kolejny aktor nie żyje. Smutne wieściDemoniczne opętanie Anneliese MichelZmiany w wojsku. Więcej pieniędzy dla żołnierzy





***
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo,
wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE Pomponik.pl








