Reklama
Reklama

Iwona Wieczorek: Sensacyjne podejrzenia ws. zaginięcia Wieczorek. Aż trzy osoby wskazały to jedno miejsce!

Iwona Wieczorek i głośna sprawa jej zaginięcia sprzed lat wzbudza ogromne emocje do dzisiaj. Z powodu wznowienia działań przez śledczych i słynne krakowskie "Archiwum X" temat wrócił na tapet i wywołał kolejną lawinę spekulacji. Wszyscy chcielibyśmy poznać prawdę, co stało się tamtej feralnej nocy. Jeden z dziennikarzy, który jako jeden z niewielu miał dostęp do części akt, postanowił zwrócić uwagę na coś istotnego, choć pomijanego przez policję...

Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Ślad po niej urwał się w okolicach parku Reagana. Ostatni raz kamera monitoringu nagrała ją przy wejściu na plażę nr 63 w Jelitkowie. Co stało się potem?

Choć media od lat powielają informację, że było to kilkaset metrów od jej domu, tak naprawdę z tego miejsca trzeba było przejść jeszcze około trzy kilometry. Co stało się na tym odcinku?

Reklama

"W rozmowie z "Faktem" wypowiedział się na ten temat Mikołaj Podolski - dziennikarz, który sprawą Iwony zajmuje się od lat. Jako jeden z nielicznych dziennikarzy miał też dostęp do części akt sprawy.

Niedawno media obiegła sensacyjna informacja, że odnalazł się "mężczyzna z ręcznikiem", który na kamerach monitoringu podąża za Wieczorek. Pojawiło się wyraźne zdjęcie jego twarzy i mężczyzna zgłosił się na policję. 

Co warto zaznaczyć, wcale nie było jasne, że to tak naprawdę "ręcznik", bowiem to wyraźne zdjęcie pochodzi z nagrania, gdy pewien mężczyzna grał w "trzy kubki". Ale czy ów gracz i śledzący Iwonę "ręcznik" to ten sam człowiek? Tego nikt nigdy ze śledczych nie potwierdził, a mężczyzna z nagrania zapewniał, że ze sprawą nie ma nic wspólnego. 

Podolski też jest przekonany, że tak naprawdę nie wyjaśniono sprawy "pana ręcznika".

"Nie mogę wykluczyć żadnej możliwości, ale chciałbym, żeby ustalono wersję tego "ręcznika". Byłem jednym z pierwszych dziennikarzy, którzy go bronili, ale musimy brać pod uwagę, że ten człowiek krzątał się tam, gdzie zaginęła Iwona w taki dziwny sposób przez dwie godziny. Mam nadzieję, że śledczy to weryfikują" – mówi "Faktowi" Podolski.

Iwona Wieczorek: Aż trzy osoby wskazały to miejsce

Potem podjął temat miejsca zaginięcia Iwony, gdzie urywają się zapisy z monitoringu.

"Znam dość dobrze te tereny, znam park Reagana, wiem, że byłoby tam ciężko zakopać zwłoki czy też komuś zrobić krzywdę niezauważenie. Ale cały czas musimy brać pod uwagę, że jest kilka procent szans, że ktoś mógł mieć tyle szczęścia, że nikt go nie zauważył" – mówi "Faktowi" Podolski.

"Nie chcę przesądzać, ale już 8 lat temu z Martą Bilską i Januszem Szostakiem doszliśmy do wniosku, że ona prawdopodobnie weszła do parku Reagana, opuściła go i najprawdopodobniej weszła w głąb osiedla, ale nie mamy pewności, bo nie ma żadnego dowodu, a jedynie poszlaki. Nie ma jednak żadnego świadka, który na 100 procent potwierdziłby to" - przyznał dziennikarz.

Na forach poświęconych Iwonie ludzie zauważają, że faktycznie miejsce, w którym urywa się ślad po Iwonie nie zostało do końca i właściwie przeszukane. Skupiono się na parku Reagana, a jak zaznaczają gdańszczanie - obok jest też "strefa parkingowa", gdzie przecież ktoś mógł czekać na Wieczorek.  

"Jestem zdziwiony, że prawie nikt nie wraca uwagę na strefę parkingowa, która jest praktycznie na trasie Iwony. Od drogi 58 jest ścieżka, która prowadzi to tego parkingu. Dystans to tylko około 200 m. Oczywiście z tego parkingu mieszkańcy korzystają. Oni mieszkają naprzeciwko. Te bloki na przeciwko nie widać na mapie które dołączę, ponieważ chciałem pokazać ścieżkę do drogi 58 (na prawo). Adresy to Ul. Jagiellonskej 42 -44. Więc mamy coś zbyt konkretnego: parking, osoby które mają tam samochód. Jak wczesnej napisałem, uważam, ze I.W. w parku trafiła na znajomego z 'drugiego rzędu'" - stwierdził internauta. 

W przemyśleniach Podolskiego pojawia się jeszcze jedna istotna rzecz. Dziennikarz zaczął ubolewać, że od początku wizerunek Iwony został "mocno wybielony", a ona wcale nie była taka nieskazitelna...

"To nie była taka wzorowa dziewczyna, to była typowa nastolatka, bo też nie chcę jej demonizować. Śledczy też zakładali taki scenariusz zaraz po zaginięciu. Mnie uderzyło to, że w ciągu pierwszej doby po zaginięciu media opublikowały jej wizerunek" - wyznał autor "Łowcy nastolatek", sugerując że Wieczorek mogła znać szemrane osoby z tamtejszego półświatka, którym w jakiś sposób podpadła. 

"Mogła kogoś wkurzyć, wylać komuś drinka, czy nadepnąć na nogę, niekoniecznie za dużo wiedziała. Ja nie podejrzewam, że to było planowane zabójstwo. Ktoś mógł chcieć jej coś wytłumaczyć albo ochrzanić ją. Musimy brać pod uwagę, że tamtej nocy szukała też kontaktów z innymi osobami. Nie tylko z tymi, którzy bawili się z nią w Dream Clubie, czy też bawili się na ognisku w parku Reagana, ale z innymi. Wiadomo, że jeden z kolegów odpisał, że jest w Krynicy Morskiej. Tu trzeba było szukać dalej, wśród osób, do których pisała wtedy Iwona. Tego wtedy nie sprawdzano" - zauważa w "Fakcie" Podolski.

Zobacz też:

Porażające zeznania ws. Iwony Wieczorek! Wskazał konkretne miejsce i... sprawców! "Wiedzieli, którędy Iwona będzie wracać"

Iwona Wieczorek: Sensacyjne wyznanie po 12 latach. Nie mógł tego przemilczeć! "Widziałem w aktach sprawy"

Iwona Wieczorek: śmieciarka kluczem do rozwikłania zagadki? Nowy trop!


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Iwona Wieczorek | Janusz Szostak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy