Aktorka została zwolniona dyscyplinarnie z teatru w 2011 roku. Zamiast spektaklu wybrała finałowy odcinek programu "Bitwa na głosy", gdzie była jednym z jurorów. Sprawa trafiła do sądu.
Ten przyznał rację Englertowi, uznając, że powództwo Szapołowskiej przeciwko dyrektorowi było bezpodstawne. Pracownicy teatru potwierdzali, że Englert niechętnie udziela zgody na występy w telewizji. Zeznający jako świadek Artur Żmijewski mówił, że on każdorazowo musiał prosić o taką zgodę - Szapołowska nie miała więc podstaw, aby uznać "zgodę za domyślną".
Gwiazda nie została przywrócona do pracy w teatrze i nie otrzymała odszkodowania finansowego. Co więcej, do dziś nie pogodziła się z Englertem.
Szapołowska o Englercie
W najnowszym wywiadzie aktorka wyznaje, że bardzo żałuje sytuacji sprzed lat. Nie udało jej się wyjaśnić sprawy i stosunki z byłym dyrektorem nadal są mocno napięte.
Nie ma takich momentów, których bym żałowała. Za wyjątkiem może, kiedy pokłóciłam się z Jankiem Englertem i zostałam usunięta z teatru. To było niepotrzebne w mojej karierze - oceniła w audycji radiowej "Marcin movie" w Polskim Radiu Londyn.
Nasze relacje nie zostały naprawione, nie mamy kontaktu. Udaje, że mnie nie zna cały czas. Mija mnie bokiem - wyznała Szapołowska.
