"Dziewczyny z Dubaju": autor książki mocno o filmie Sadowskiej
Film "Dziewczyny z Dubaju" wzbudzał skrajne emocje na długo przed oficjalną premierą. Kontrowersyjna produkcja miała ujawnić szokującą prawdę o mafii arabskich szejków korzystających z usług polskich eskort. Bardziej sensacyjne niż temat filmu, okazały się skandale wokół produkcji: głośne rozstanie Dody z producentem Emilem Stępniem, afera finansowa, czy właśnie konflikt z autorem reportażu, na podstawie którego powstał scenariusz.Głos w sprawie filmu Marii Sadowskiej w końcu zabrał Piotr Krysiak - autor książki "Dziewczyny z Dubaju". Pisarz na łamach Onetu wyraził swoje mocne zdanie w formie recenzji produkcji i nie przebierał w słowach.
Nie mam i nie miałem wątpliwości, że ludzie na ten film będą walić drzwiami i oknami. Spora w tym zasługa Dody, bo sprawdziła się w roli producenta kreatywnego i nie tylko
Krysiak w swojej recenzji przyznał, że film Sadowskiej go rozczarował. Jako autor reportażu znał temat "Dziewczyn..." od podszewki, dlatego jego oczekiwania były dosyć wysokie. Główny zarzut dziennikarza dotyczy faktu, iż twórcy filmu nie obnażyli żadnego znanego nazwiska celebryty, który rzekomo miał uczestniczyć w stręczycielskim procederze w Emiratach. Autor zarzuca reżyserce spłycenie tematu oraz zignorowanie feministycznej perspektywy na problem pracy seksualnej w Polsce.
(...) Byłem też święcie przekonany, że producenci filmu pokażą widowni, że w 80 proc. przypadków klienci Emi to nie czyści, pachnący i obrzydliwe bogaci panowie, ale ci otyli z wąsem, śmierdzący potem, ledwo posługujący się poprawną polszczyzną biznesmeni, którzy dorobili się na Stadionie Dziesięciolecia.
Autor dodaje, że temat "Dziewczyn..." został "ulukrowany", przez co historia wydaje się dużo mniej niż w rzeczywistości - dramatyczna. Krysiak sugeruje nawet, że film jest na tyle efektowny, że może osiągnąć przeciwny od zamierzonego, skutek i zachęcić młode dziewczyny do podjęcia pracy seksualnej.
Obawiam się tylko, że jeśli ten film będą oglądać 16-, 18-letnie dziewczyny, to pierwsze, co zrobią po seansie, to rzucą się do internetu albo na Instagram i zaczną szukać telefonu do współczesnej Emi. I to jest największy problem tego dzieła
Autor nie zapomniał wspomnieć, że czuje żal do producentów filmu, którzy "tylko inspirowali" się napisaną przez Krysiaka książką. Według niego, niezaprzeczalnie zaczerpnęli wiele z treści jego reportażu. Dziennikarz zapowiada, że ten spór zamierza rozwiązać na drodze sądowej.
Zobacz też:
"Jak najszybciej uchwalić". Bolesław Piecha o ustawie umożliwiającej kontrolę szczepień pracownikówJoanna Opozda ujawniła hejterkę, która życzyła jej śmierciGwiazdy na koncercie TVP! Niebywałe, co tam się działo











