Reklama
Reklama

Dymna wywołała poruszenie na pogrzebie. Tak pożegnała „walecznego młodszego braciszka”

Anna Dymna z wielkim żalem udała się na ostatnie pożegnanie ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, które odbyło się w kościele w Radwanowicach. Aktorka nie mogła bowiem przejść obojętnie wobec śmierci swojego dobrego przyjaciela, którego bardzo ceniła. W przemowie pogrzebowej łamiącym się głosem opowiadała o nim, nazywając go nawet swoim „walecznym młodszym braciszkiem". Jej słowa wyciskają łzy z oczu.

Dymna pożegnała przyjaciela. Poznali się dzięki działalności charytatywnej

Anna Dymna natknęła się na ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego dzięki działalności charytatywnej, która dla obydwojga z nich była niezwykle ważna. Ksiądz podobnie jak aktorka miał własną fundację i skupiał się na pomocy osobom potrzebującym i zmagającym się w codziennym życiu z rozmaitymi niepełnosprawnościami. Aktorka w rozmowie z "Faktem" otwarcie wyrażała podziw wobec postawy księdza, którą niewielu ludzi obecnie powiela.

Reklama

"Zawsze przyglądałam się, jaki on ma stosunek do ludzi z niepełnosprawnością i to było fantastyczne, to mi się w nim bardzo podobało. W jego oczach te osoby wcale nie były gorsze, głupsze, one były po prostu na swoją miarę. Ja też nigdy ich nie oceniam, bo w każdym widzę jakąś niezwykłą wartość. Gdy się z nimi bliżej pracuje, to widać, że w każdym jest jakiś skarb. Nawet jak nie mówią, nie potrafią się zachować, to umieją robić coś fantastycznego. Jak się to zauważy, doceni, to tą radością człowiek się zaraża. Ksiądz był dla nich przyjacielem, bratem, ojcem, czasem srogim nauczycielem, ale potrafił z nimi też pięknie żartować, bo miał niesamowite poczucie humoru. Był wymagający i miał szalone pomysły. Ach, cudownie zorganizował tę swoją fundację" - przekonywała w wywiadzie.

Przyznała też, że ludzi pokroju ks. Isakowicza-Zaleskiego nie da się zastąpić, bo "takich pięknych szaleńców, dzięki którym świat idzie do przodu, nie ma wielu".

Dymna nie mogła powstrzymać łez. Pojawiła się na pogrzebie

Tuż po mszy upamiętniającej zmarłego i jego pochówku, Dymna we wzniosłych słowach opowiedziała o przyjacielu, formułując swego rodzaju list pożegnalny do niego.

"Będę mówiła do Tadzika. Kochany Tadeuszu. Nasza ostatnia rozmowa przez telefon była bardzo optymistyczna i radosna. Śmiałeś się i żartowałeś, snuliśmy różne plany. Moje ostatnie zdanie do niego było: "zdrowiej, Tadek, bo w lipcu jedziemy do Armenii". A ty to skwitowałeś "Naprawdę? To się biorę w garść. Zbieram się, jedziemy, dobra?". Pożegnałeś mnie radosnym śmiechem. Ten śmiech cały czas słyszę. Czasem jak przyjeżdżał zmartwiony czymś, bo przecież był nieprzejednanym rycerzem prawdy i sprawiedliwości, uczciwości i cierpiał, że jest tyle zła, to przychodził tu do Radwanowic, siedział z nami i już się śmiał. Kiedy dotarła wiadomość o twojej śmierci Tadziku, to zapadła taka cisza. Zrobiło się ciemno nad Doliną Słońca i nad Radwanowicami. Były bezbrzeżna złość, smutek i łzy. Jak sobie poradzić w takiej chwili?"— pytała zdruzgotana aktorka Anna Dymna tuż po uroczystościach pogrzebowych w rozmowie z reporterką RMF FM.

Jak przyznała, dla swoich znajomych, przyjaciół i współpracowników był dobrym człowiekiem, który stawiał na sprawiedliwość i prawdę, a przy tym cechował się mądrością. Dzięki temu jego dzieło dalej będzie kontynuowane.

Na koniec podsumowała jego odejście poruszającymi słowami. "Tadziku, mój waleczny młodszy braciszku, my ci dziękujemy za wszystko, czuwaj nad nami z góry. Bierzemy się w garść. Mówiłam to w imieniu podopiecznych" — zapewniała bardzo poruszona Anna Dymna.

Zobacz też:

Anna Dymna pożegnała Janusza Majewskiego. Słowa aktorki chwytają za serce

Komik zażartował z wyglądu Dymnej. Takiej reakcji się nie spodziewał

O pierwszym małżeństwie Wiesława Dymnego krążyły legendy. Anna namieszała

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Anna Dymna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy